Ewolucja lęku

Kiedy byłam młodsza wyobrażałam sobie jak straszne musi być rozebranie się do naga przed drugą osobą. Jak to? Pokazać się całą? Tak nawet bez majtek?
Teraz, kiedy mam przy sobie kochająca osobę nie jest to dla mnie najmniejszym problemem. Nie ma strachu, co najwyżej ten, że majtki się za wolno ściągają.

Teraz, moje lęki są inne. Wyglądają tak:
Wracam z pracy i idę za małżeństwem, na oko około 50-tki. Przed nimi idzie niska dziewczyna ze skórzanym plecakiem, z kilkoma tęczowymi przypinkami. Państwo przez chwilę szepczą między sobą, po czym mijają szybko dziewczynę, obchodzą ją z obu stron i patrzą na nią wymownie przechodząc obok.

Stoję na przystanku, obok mnie stoi dwoje młodych chłopaków. Jeden w niebieskich włosach, z głośnym śmiechem. Drugi niski blondyn w jeansowej kurtce. Cichszy, ale też wyraźnie radosny. Podjeżdża 11. Słyszę obok siebie agresywne warknięcie „Wy pedały kurwa nie wsiądziecie. Ani kurwa kroku. Ja pilnuje!” I chłopaki nie wsiadają. Zamiera śmiech. Dookoła panuje cisza. Też nie wsiadam. Z solidarności? Chciałabym móc tak powiedzieć. Po prostu ze strachu.

Jestem na spacerze z psem i przechodzę obok dużego blokowiska. Pod jednym z balkonów na pierwszym piętrze starszy mężczyzna krzyczy coś przejętym tonem. Szybko zauważam co jest powodem wrzawy. Na balkonie powiewa tęczowa flaga. Przy niej stoją dwie dziewczyny i cichymi głosami próbują coś panu przekazać. On nie słucha. Koniecznie chce im wytłumaczyć ich problem. Chce im pomóc. Dziewczyny wchodzą do mieszkania i zamykają za sobą drzwi balkonowe. Pan wciąż chce pomóc, ale już bardziej nerwowo. Zawracam i zmieniam trasę.

Ja mogłam dorosnąć, poznać osobę przed którą mogę pokazać się taka jaka jestem i zdecydować, że mi z tym dobrze. Ludzie LGBT pewnie też mierzą się z podobnymi lękami. To ludzkie, normalne. Tyle że oni nie mają za wroga jedynie samych siebie. Nie tylko ich odbicie w lustrze mówi im, że to złe, wstydliwe, niegodne. Mówi tak też małżeństwo z dużego miasta, mówi tak dres na przystanku, mówi pomocny sąsiad.

Czujesz presję? Rozebrałbyś się?

6 Comments

  1. Anna Zet

    Bardzo to przykre i zwyczajnie zasmucające. Ja bym się nie tylko nie rozebrała, ale zakuła w zbroję po same uszy. Nie jestem odważna. Takie ataki zniszczyłyby mnie psychicznie. Nie jestem odporna na agresję tłumu, jest nieprzewidywalna i paraliżuje. Nawet agresja jednostki, ktòrej tłem jest bierność tłumu, wciąż jest odczytywana jako atak grupowy. Wtedy jest nagość ?

  2. monika nadmorska

    Lubię myśleć że tak, że bym się rozebrała i że gdyby było powstanie to bym poszla walczyć, ale na razie to tylko teoria. Ładnie napisałaś, podoba mi się nieoczywiste potraktowanie nagosci. Też czuję, że ta cielesna to w dzisiejszych czasach najmniejszy kłopot…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *