Anatomia kariery
Do naszego gabinetu poczta przychodziła dwa razy w tygodniu. Z reguły były to: rachunki (na chuj z nimi), holoulotki (diabli nadali to ustrojstwo) albo pogróżki dla Neurina, jeśli jakaś matka odkryła tatuaż, który pociecha strzeliła sobie u niego, udając, że ma powyżej osiemnastu lat. Ale tego dnia listonosz przyniósł przesyłkę do mnie. Stary robot pocztowy,…