MAURYCY
Tidi didi- tidi didi- tidi didi- stary radiobudzik o krwistoczerwonym wyświetlaczu wwiercał się w lewe ucho Maurycego niczym larwa muchówki w trupa. Maurycy żył, co prawda zalał się w trupa, ale żył. Lewa wychudzona ręka sięgnęła nocnego stolika i jebut, szybkim pacnięciem uciszyła natrętną niemuchę. Kurwaaaa… – pomyślał- nie będę im chuchać wódą. Prędzej rzygnę…