Bicie serca jest niewidoczne. Nikt nie wie, że Twoje serce przyspieszyło, jeśli nie pojawią się jakieś dodatkowe symptomy.
Moje serce często bije jak opętane, a uchodzę za opanowaną emocjonalnie osobę, ale to pozory. Moje reakcje są opanowane, moje ciało jest opanowane, przynajmniej wizualnie nic nie widać, ale wewnątrz serce galopuje, czasem kipi we mnie złość, czasem panoszy się lęk, stres, a czasem narasta ekscytacja.
I wiecie co?
Nikt o tym nie wie, bo te wszystkie ktosie-emocje potrafię ukryć lepiej niż kameleon zmienia ubarwienie.
Czy to dobrze?
Patrząc na moje dokonania zdrowotne, niestety, nie za bardzo.
W pracy, przy wystąpieniach publicznych taka umiejętność się przydaje. Natomiast w życiu prywatnym nie do końca warto dać się jej ponieść. Zbyt często, zbyt szybko bijące serce może się wyczerpać. Jeśli nie biegając serce odwala robotę jak na maratonie to padniesz. Ja padam często ze zmęczenia, chociaż ostatnio wcale nie biegam.
Obecnie uczę się okazywać więcej emocji, szczególnie złości i mam nadzieję, że to sprawi, że serce zacznie bić w lepszym tempie, ani zwolnionym, ani przyspieszonym, najlepiej swoim naturalnym po prostu.
I o ile czasem rozpędzone serce łączy się z motylkami w brzuchu i jest to przyjemne uczucie, to jednak czasem też trzeba mu pomóc się uspokoić. Spokojne serce to spokojny umysł i ciało. A to jest bardzo potrzebne dla zachowania zdrowia : )
Czy ktoś jeszcze ma tak jak ja z tym ukrytym walącym serduchem?: )
Przez wieczność byłam przekonana, że okazywanie negatywnych emocji to zło, dlatego tłamsilam je w sobie, a one i tak wypływały na powierzchnię i to z pierdolnięciem. Dopiero niedawno dałam sobie przyzwolenie na te „złe” emocje (która wcale nie są złe i mam święte prawo je odczuwać) i ku mojemu bezbrzeżnemu zdziwieniu przestałam być taką tykającą bombą. Z jednej stony trochę żałuje, bo mam wrazenie, ze straciłam swą zadziarność, ale dzięki temu zaczęłam być bardziej strawna dla innych, ale przede wszystkim dla siebie.
Dobrze to napisałaś. Ja też większość życia, w zasadzie do teraz uważałam, że to źle wyrażać złość czy inne negatywne emocje. I zazdroszczę, że w końcu jednak wybuchalas. Ja przez lata ją tlumilam co ma impakt na moje. Powoli popuszczam ten zaworek ale sporo roboty przede mną. Dziękuję, że zostawiłaś ten komentarz: )
Ja mam 🙂
Uczę się powoli, tak jak Ty, że tłamszenie emocji, zwłaszcza gniewu i żalu, to nic dobrego. Na dłuższą metę wykańczające dla psychiki i organizmu. Ciało zaczyna dawać dziwaczne symptomy, że coś jest nie tak i czasami naprawdę trudno to powiązać z emocjami. Zwłaszcza jeśli ktoś nie ma dostępu do swoich emocji zagrzebanych głęboko po traumatycznych przejściach z przeszłości. Można je pogrzebać ale one nie są martwe, tylko śpią i wstaną z grobu w najmniej oczekiwanym momencie ♡
Oj, to wstawanie z grobu znam, zwłaszcza objawiające się w ciele 🙃