Odetchnęłam. Płuca przyzwyczajone do warszawskiego smogu nie wiedziały jak poradzić sobie z islandzkim powietrzem. Czułam się jak na tlenowym haju. Biodro nadal pulsowało po upadku podczas trekkingu do gorącej rzeki. Pod dłonią wyczuwałam rosnący guz.
Nie wstrząsnął mną największy islandzki wodospad ani czarna plaża, ani gejzery. Poraziła mnie przestrzeń na totalnym pustkowiu. Stałam na małym wzniesieniu, obejmując wzrokiem niekończącą się białą pustkę. I ta pustka mnie rozczuliła. Poczułam się wolna.
Tęsknię za tą wolnością. Tęsknię za zimowymi wyjazdami na daleką północ. Za porządnym zmarznięciem. Za road tripami z polowaniem na zorzę polarną. W tym roku jej nie zobaczę.
Ale w grudniu włożę ten drapiący jak cholera, islandzki sweter na spacer nad Bałtykiem. Poczuję jak wiatr smaga mi włosy wystające spod czapki, jak dłonie kostnieją w dwóch parach rękawiczek. Skulona usiądę na twardym piasku i otworzę termos z malinową herbatą.
Przywołam Cię, Islandio. Chociaż zmysłami.
Czuje Twoja tęsknotę i też mi się zachciało tej Islandii.
Poczułam ogromne pragnienie by poczuć wolność, by stanąć na Islandii i doświadczyć tego mrozu. Świetnie opisałaś miejsce i tęsknotę. Bardzo podoba mi się Twój tekst 🙂
Ach, Islandia <3 Najpiękniejszy kraj w moim dorobku podróżniczym. Rzadko kiedy gdzieś wracam, ale tam wrócę na pewno, bo tęsknie za nią tak bardzo…
PS. ujrzenie zorzy to moje marzenie, więc jak będę się wybierać na północ to na pewno się odezwę 🙂
Oja, ja też tęsknię. Za trekkingiem zimą w górach. Kocham być na zewnątrz zmarznięta a wewnątrz czuć ciepło od aktywności. Doskonale rozumiem to poczucie wolności, o którym piszesz.
Aż mi się tęskno zrobiło za jakąś przygodą 🙂 Poruszył mnie ten opis przestrzeni, jest w nim tęsknota i miłość. Tak to odbieram ❄❄❄