Od razu się przyznam, że nie czytam ani szybko ani dużo. Tak naprawdę to jesteśmy już w drugiej połowie miesiąca, a ja przeczytałam na razie jedną książkę. Przykro mi jeśli cię zawiodłam, na swoją obronę mogę tylko powiedzieć, że dzielnie trzymam się założenia by czytać 10 stron dziennie. I choćby się paliło i waliło to te 10 stron przeczytam. Ale dziś nie o wyrabianiu nawyków.
Krok po kroczku a nie na łeb, na szyję!
Czytać więcej to jedno z moich postanowień na 2022 rok. Staram się jak mogę i nawet wpisałam to sobie do mojego plannera w listę nawyków. Szczerze mówiąc nie pamiętam dokładnie kiedy zaczęłam czytać tę książkę. Możliwe, że było to już w styczniu. A czekała na mnie pewnie z rok na półce. Pierwszą książką Kristin Hannnah jaką przeczytałam był Słowik i już na zawsze pozostanie ona dla mnie najlepszą książką tej autorki.
To co mnie zatrzymało
Musisz wiedzieć, że już od dłuższego czasu przestałam się spinać i upierać przy kończeniu każdej zaczętej książki. Nie mam już żalu, po prostu odkładam, pozostawiam otwartą furtkę z możliwością powrotu i drugiej szansy. Nie ma co się męczyć po prostu! Jednak Odległe brzegi wciągnęły mnie i nie dały mi odejść już na samym początku. Nie daj się zwieść opisowi na pleckach tej powieści. To nie „rodzinna tragedia” jest tu głównym tematem, a nawet powiedziałabym, że to żadna tragedia, tylko naturalna kolej rzeczy. To co mnie urzekło, to główna bohaterka i jej historia. Mamy tu do czynienia z kobietą, która dawno temu opuściła swoją pasję dla dzieci i rodziny. Lata mijały a jej mąż zdążył rozwinąć się zawodowo, zaliczyć publiczną porażkę i wiele romansów po drodze.
O kobiecie, która…
Ta książka doskonale ilustruje to co się dzieje gdy kobiety rezygnują z siebie na rzecz innych. Elisabeth żyła w hibernacji artystycznej wiele lat, aż w końcu jej światem zatrzęsła śmierć. Dopiero to uświadomiło jej, że nie ma czasu na odkładanie na później. Dodatkowo dostajemy w tej powieści trudną acz nieoczywistą relację córki i macochy i rodzinne tajemnice, które skrywane przez lata zaczęły cuchnąć stęchlizną z szafy. Nie powiem, że ta książka mnie zaskoczyła, ale to co mi pozostało w głowie i sercu to właśnie ta myśl: „Nie odkładaj swoich pasji na później!”.
Polecam Ci ją jeśli:
- potrzebujesz spokojnej i ciepłej lektury
- kiedyś straciłaś bliską Ci osobę
- lubisz czuć się jak w domu podczas lektury
Ściskam Cię cieplutko i zabieram się za następną książkę z mojej półki!
A Ty co teraz czytasz?
M.
Z przyjemnością, dzięki Twojemu tekstowi przypomniałam sobie historię Elisabeth! Bardzo życiowa książka. Mam wielki sentyment do Kristin Hannnah, mnie najbardziej urzekła „Wielka samotność” i „Zimowy ogród”! „Słowik” to też ważna pozycja 🙂 Trzymam kciuki za więcej czytania 😉 To zawsze dobre postanowienie
Zimowego ogródu jeszcze nie czytałam 🙂 Na Słowiku pamiętam, że ryczałam jak bubr pod koniec. Co teraz czytasz?
Niedawno skończyłam „Wróbelek z kości” – polecam z serca. Aktualnie jestem w połowie „Nocna Tecza” – wciągnięta mocno!
Uuu 🙂 Nie znam ani tej ani tej. Zapisuję i muszę sprawdzić! Dzięki :*
ogródu, hahaha 😉