W grudniu 2007, kiedy szukałam z mamą sukienki na zbliżającą się studniówkę, ktoś wrzucił nam za płot pieska.
Piesek był mały, ruchliwy i w typie jamnika myśliwskiego. Najpierw wydawało nam się, że może się zagubił, że może opiekun szuka go teraz po okolicy pełen niepokoju, ale po paru dniach stało się jasne, że piesek ani nie był szukany ani chciany, a 'opiekuna’ należałoby nazywać zupełnie innym, niecenzuralnym określeniem.
Piesek został Fugą i zadomowił się u nas bardzo szybko. W ostatnią środę Fuga zmieniła dom i po 14 latach mieszkania w Obidzy przeniosła się za tęczowy most.
Jeśli szukacie jakiejś życiowej inspiracji, a wydaje Wam się, że ludzie często nie dostarczają dobrych przykładów do naśladowania, zostawiam Wam Fugę, która nie bała się w życiu niczego – poza fajerwerkami i psim kaszlem.
Z obcymi witała się zazwyczaj z zaciekawieniem, chociaż miała też wyczucie do ludzi i wiedziała dobrze, komu nie jest po drodze z psami. Wtedy trzymała dystans – nie udawała, że lubi. Jeździła wszędzie bezproblemowo samochodem, zwiedziła Nadrenię i centrum Brukseli, i mieszkała w nadmorskim Sheratonie, w którym nawet mi nie udało się dotąd zanocować.
Zawsze miała swoje zdanie, nawet jeśli innych to denerwowało; kiedy chciała iść w prawo, szła w prawo, kiedy w lewo – to w lewo; a kiedy chciała siedzieć w letnią noc pod krzakiem przy wejściu do domu, to siedziała, chociaż widziała i słyszała, że stoisz metr od niej i wołasz, żeby już weszła do środka.
Chorowała na chyba wszystkie jamnicze choroby i przeszła kilka poważnych zabiegów. Brała codziennie więcej leków niż moja babcia i regularne zastrzyki na cukrzycę. O lekarstwa upominała się sama bardzo głośnym szczekaniem – a głos miała jak grzmot i ciężko było uwierzyć, że niepozorny jamniczek potrafi tak zadudnić – a do zastrzyków sama się ustawiała i czekała bez najmniejszego wiercenia, aż wszystko spłynie ze strzykawki. Z każdej operacji wychodziła dzielnie i zawsze miała nieprzejednaną wolę życia.
Umiała się dogadać z nowymi psimi domownikami raczej bezproblemowo, chociaż widać było, że trochę ją irytują gówniarskie zachowania szczeniaków i napady adhd oraz całkowity brak manier jedynego męskiego towarzysza w ekipie.
Umiała się bawić, odpoczywać, być cicha i spokojna lub najzwyczajniej w świecie wkurwiona; potrafiła pocieszyć, zaczepić, pokłócić się o jedzenie i odwarknąć psom trzy razy większym od siebie.
Nigdy nie nauczyła się dobrze chodzić przy nodze, bo przecież życie nie od tego jest – żeby wiecznie chodzić przy nodze. Życie jest od tego, żeby eksplorować, biegać wolno i rozwalić się wieczorem na najlepszej kanapie w domu.
Cześć, Fuga – dzięki, że zawsze byłaś sobą i że chciałaś z nami być te 14 lat. Do zobaczenia za jakiś czas. Dziwnie, że tak po prostu Cię nie ma – wydaje mi się, że zawsze po cichu wierzyłam, że jesteś nieśmiertelna <3