Nigdy nie rozumiałam zjawiska pięknych początków.
Fenomenalnych preludiów związków, szalonych początków szkół średnich, niezapomnianych pierwszych lat studiów, marzeń, żeby znowu mieć 20 lat.
Nie rozumiałam tego hołubienia pierwszych chwil, młodości i nieświadomości; przepowiadania, że to są najlepsze momenty, że tymi tłustymi wspomnieniami będziemy się karmić w chudych latach kryzysów.
Wydawało mi się to bardzo odległe od życia, w którym początki relacji, kolejnych etapów edukacji, dojrzałości i dorosłości często są po prostu brzydkie, głupie albo cholernie trudne.
Nie-książkowe, nie-filmowe, a czasem najzwyczajniej w świecie niewarte pamiętania.
Przestańmy idealizować początki.
Nieprawda, że wszystkie życiowe pierwsze razy są zajebiste.
Nieprawda, że to, co świeże, nowe i młode broni się zawsze supermocą świeżości, nowości i młodości. Bywa, że szybko gnije i okazuje się marnym plagiatem tysięcy innych historii tych, którzy myśleli, że taką młodość i takie wybory mają jedyni na świecie. Że to klątwa wyjątkowości, egzystencjalny kawior. A to był chleb z masłem i pomidorowa; egzystencjalna kaszanka.
Nieprawda, że liceum czy studia to zawsze te legendarne najlepsze czasy, do których chce się wracać. Mnie ten okres użerania się z przeciągającą się budową własnej tożsamości nie zachęciłby do zainwestowania w wehikuł czasu. Szkoda pieniędzy, lepszego jutra wcale nie było wczoraj.
Nieprawda, że lata dwudzieste w życiu to zawsze złota dekada, nasze prywatne czasy świetności. Czasem to po prostu roaring twenties w kiepskim wydaniu – dużo chaosu, ale bez Gatsbiego i ładnych sukienek.
***
Mam w oku taką pękniętą soczewkę, która nie idealizuje przeszłości. Nie chce wyświetlać na różowo, tylko uparcie pokazuje mi wszystkie kolory: pudrowe, cukierkowe, jasne i ziemiste, przydymione, ciemne. Czasem trudno jest utrzymać szkiełko w jednym miejscu i fala barw przechyla się ciężko w jedną stronę. Ciągnę wtedy z całej siły, pracuję pod prąd wściekłego nurtu, aż wyrówna się poziom wód. Aż początki, końce, wczoraj, dziś i jutro będą miały na powrót swoje własne, żywe, zwykłe kolory.
Zgadam się w 100%. Moje lata 20 też nie najlepszymi latami mojego życia… Najlepsze są teraz! Dzięki za Twój tekst
Dzięki za komentarz! Pewnie, że najlepsze są teraz, też tak czuję i myślę też czasem o tym, jak dobre mogą być te, które dopiero przyjdą 🙂
Dokładnie! 😉 najlepsze przed nami 😀
Swietny tekst, Asia! Ja napewno nie chce wracac do liceum lol
Swietny tekst, Asia! Ja napewno nie chce wracac do liceum 😉
Dziękuję! <3 🙂