Ten o meksykańskim szamanie i polskiej telewizji

Szaman ma małe, ciemne oczy zerkające na nas ciekawie z opalonej, świecącej twarzy. Okrągłe ciało opiera o zieloną ławkę, ubrany jest w niebieską sportową koszulkę i ciemne krótkie spodenki, niewielkich rozmiarów nerkę przerzucił przez ramię. Pyta skąd jesteśmy. Z Polski? Wyciąga telefon i puszcza nam nagranie video. To wywiad przeprowadzony z nim przez polską telewizję jakieś 6 lat temu, tu w Meridzie. Szaman z dumą wyciąga urządzenie do naszych uszu, ten fragment jest najważniejszy, tego posłuchajcie. Polska dziennikarka ma blond kręcone włosy i lekki akcent, wypytuje szamana o szczegóły majańskiej tradycji uzdrawiania.

Rozmowa toczy się dalej. Szaman mieszkał w Europie przez ponad 20 lat, leczyć zaczął, gdy był chłopcem, wtedy odkrył w sobie moc. I to zmieniło wszystko. You have an emotional problem, which causes a backpain, mówi patrząc na mnie jakby od niechcenia. Śmiejemy się z podobieństw między Meksykiem a Polską. Meksyk jest w sumie trochę jak Polska, mówi. Za dużo Kościoła i pijanych ludzi. Nasz rozmówca jest już prawie na emeryturze, ale kalendarz ma wypełniony po brzegi aż do grudnia. Ludzie z całego świata zapisują się do niego na leczenie, jego lista w telefonie się nie kończy. Dla wielu z nich rytuał jest ostatnią deską ratunku. Ale szaman jest już zmęczony. Tak intensywna praca przez 50 lat i ciągłe podróże dają w kość. Może dlatego nie wstaje kiedy się żegnamy. Wcześniej poleca nam jeszcze jedno miejsce, tuż za rogiem, gdzie można odbyć rytuał uzdrowienia. Zostawiamy go siedzącego w dokładnie tej samej pozycji, co godzinę temu, zmęczonego, opartego jedną ręka o ławkę, gdzieś pośrodku rozgrzanego miasta.

Autor: Ewelina

Lubię obserwować ludzi i siebie, czasami powstają z tego niezłe historie.

2 przemyślenia nt. „Ten o meksykańskim szamanie i polskiej telewizji”

Dodaj komentarz