Czekam na Ewkę i Elkę jak co sobotę. Matka gdera pod nosem, ze mogłybyśmy się spotykać czasem u kogoś innego, bo u nas przecież jest mało pokoi. Ale co ja zrobię że mieszkam pośrodku dziewczyn i do mnie obie mają najbliżej? Nie wiem w co się ubrać. Elka już od wtorku chodziła nakręcona, że chciałaby jechać na zabawę do Gęsi w sobotę.
-Renia! Idź po drzewo! – słyszę zza drzwi.
– Muszę ja? Janek co robi?
Zawsze mi wymyśla zajęcie, jak chciałabym pocieszyć się tym, że mogę chwilę odpocząć.
-Nie ma go! Idź, przynieś koszyk. Zaraz wygaśnie!
Przewracam oczami. Naciągam grube skarpety, żeby wsadzić stopy w gumiaki. Matka dwa wieczory robiła mi je na drutach. Gryzą ale grzeją. Nie mogę się ubrudzić, bo nałożyłam już getry i białą bufiastą koszulę. Mam jednak nadzieję, że nigdzie nie pojedziemy. Chociaż jako jedyna mam malucha, więc kto je zawiezie?
Narzucam palto i wychodzę na dwór. Jest ciemno a mróz skrzypi mi pod stopami. Jedynie światło księżyca oświetla mi dróżkę. Jeszcze tylko podłożę do pieca i może się w końcu odczepi. Gdy nakładam drewno do koszyka słyszę pukanie. Wyglądam z komórki i widzę jakąś małą postać w puchatym kożuchu. Nie znam tego ubioru.
-Halo!
Krzyczę, żeby zwrócić uwagę w swoją stronę.
Nagle postać się obraca i widzę bujną czuprynę.
-Elka! Czekaj już idę!
Znowu ma nowe ciuchy! Nie nadążę za nią.
-Cześć Renia – całuje mnie w policzek
-Ale masz ekstra futro!
-No muszę jakoś wyglądać, pojedziemy do Gęsi co?
-Och..Wiedziałam, że będziesz chciała mnie wyciągnąć.
-No nie daj się prosić! Myślisz, że maluch zapali?
-W piątek jeździł, wiec powinien – odpowiadam wchodząc do domu.
-Dobry wieczór – Elka wita się z wszystkimi domownikami, otrzepując kozaki ze śniegu.
-Dobry, dobry – odpowiada matka nie podnosząc głowy znad kartoflanki
Wszyscy siedzą w kuchni. Posłusznie zostawili mi wolny pokój na godzinę. Sama się dziwię, że rozumieją mój czas młodości. Moja najmłodsza siostra zerka na nas. Widzę że chciałaby podsłuchać jak gadamy o chłopakach. Mała gówniara.
-Już podkładam – oznajmiam matkę z nadzieją, że nic więcej nie będę musiała dziś robić.
-Wchodź, rozbieraj się, zaraz zrobię herbaty – mówię do Elki
-Ciastka przyniosłam – rzuca Elka, rozglądając się po pokoju – Ewki jeszcze nie ma?
-No właśnie nie wiem co tak długo.
Stawiam koszyk na podłodze i otwieram drzwiczki pieca kaflowego. Ogień tańczy wesoło oświetlając moją twarz.
-Renia uważaj na koszulę! Żebyś się nie ubrudziła. Żaden Cię nie zechce – hehe
Elka to zawsze coś dowali, myślę. Mimo, że nogi mam krzywe to i tak mam powodzenie. Zawsze ktoś się wokół mnie kręci. Swoją drogą, myślę że jestem najładniejsza we wsi. Nawet sąsiad Rybak mi to kiedyś powiedział. A on to ma dopiero ładną żonkę! Podkładam drewka w zamyśleniu. Słyszę nagle pukanie do drzwi
-O! to pewnie Ewka.
-Dobry wieczór, jest Renia?
-Jest, jest. W pokoju. Zaraz wam herbaty zrobię – oferuje moja matka
-Cześć Dziewczyny. Długo czekacie? Musiałam ojcu pomóc krowy wydoić.
-Nie, dopiero weszłam. Jedziemy dziś na zabawę do Gęsi nie? W co się ubrałaś? – dopytuje Elka
Ewka zdejmuje swoje stare palto spod, którego wyłania się piękna czerwona sukienka z białym kołnierzykiem. Na blond włosach ma białą opaskę.
-Aleś się wystroiła, Ewka! – wręcz krzyczę. Jestem zdumiona. One obie wiedziały że dziś pojedziemy!
-Fiuu fiuuu. – pogwizduje Elka – No to powiem wam dziewczyny, że ten wieczór będzie nasz!
Przewracam oczami i patrzę na swoją bufiastą koszulę.
– Mój strój wystarczy?
Dziewczyny filtrują mnie wzrokiem. Widzę, skrzywioną minę Elki. Jej czarne, bujne włosy idealnie wpisują się w ten czas. Ale o fryzurę nie muszę się martwić. Moja trwała ondulacja jest idealna. Wiem, że dziewczyny mi zazdroszczą.
-No wiesz Renia. Ty to w co się nie ubierzesz to dobrze wyglądasz. Ze śmiałością u ciebie gorzej – hehe
Czuję jak policzki mi nabierają kolorów.
-Renia! Herbata!
Uff. Matka mnie wybawia z opresji. Wychodzę z pokoju bez słowa. Elka śmieje się ze mnie od zawsze. Ale ja się nie dam. Ona mi pewnie dogaduje tak z zazdrości. Wnoszę na czerwonej tacce, trzy parujące herbaty. Elka chwyta za metalowe ucho i siorbie.
-No to co Renata? Maluch odpali? – pyta się Ewka
Powinien, wczoraj nim jeździłam. Ale dopiero siódma. Za ile chcecie ruszyć?
-Zjemy ciastka i jedziemy? – Proponuje Ewka. Po jej krągłych biodrach widać, że nie odpuściłaby takich smakołyków.
-Obejrzałabym jakiś program muzyczny. Zawsze można podpatrzeć w co się ubierają dziewczyny za granicą. Mój ojciec mówi, ze jak sprzeda zboże to może w przyszłym miesiącu kupi kolorowy telewizor.
Obie z Ewka patrzymy z zazdrością na Elkę.
-Co ty gadasz? – wtrąca Ewka. To wtedy się szykujemy u Ciebie. Pół wsi nawet przejdę, żeby coś obejrzeć.
-No wiesz, jeszcze nie wiadomo, ale ojciec nie rzuca słów na wiatr.
No pięknie. Myślę. Teraz to już w ogóle czuję się najbiedniejsza. Mimo tego, że jedyna mam samochód to sama muszę sobie na wszystko zapracować. Muszę odpędzić te negatywne myśli.
Po godzinie zbieramy się do wyjścia. Wpuszczam Ewkę do tyłu a Elka jak zawsze zajmuje miejsce z przodu.
-Dawaj Renia, odpalaj tą niebieską strzałę!
Maluch warczy i bezproblemowo ruszamy do Gęsi. Bardzo lubię jeździć. To dopiero musi robić wrażenie na chłopakach. Jak dziewczyna na zabawę przyjeżdża własnym samochodem.
-Ej a może wstąpimy do Geesu? Mam 10 zł, wezmę jakieś piwo na drogę.
Elka zawsze była najbardziej szalona z nas.
-No dobra! Ale to dopiero przed Gęsią. Tam nas nikt nie zna. Jak mój ojciec się dowie, to mnie więcej nie puści. – mówi Ewka
-Ewka! Masz już 19 lat! Co ty się tak boisz starego Kazika? – śmieje się Elka
-Ale nie mam jeszcze pracy! Nie to co Renia, zaraz pozna jakiegoś chłopa i się wyprowadzi.
Uśmiecham się pod nosem. Tak myślałam, że mi zazdroszczą.
-O! To teraz was zaskoczę. Zamknijcie oczy!
Dziewczyny posłusznie zakrywają oczy, a ja wsuwam nowiusieńką kasetę Akcent. Po całym samochodzie nagle rozbrzmiewają wesołe dźwięki disco polo.
-Renia! O kuźwa! Zenek!
-Łoooo, dawaj głośniej – krzyczy Elka
Życie to są chwile, chwile! Śpiewamy na całe gardło – Tak ulotne jaaaak motyle! A zegar daje znać. Nie zatrzymasz go i tak!
Powoli dojeżdżamy do Gęsi. Wstępujemy po drodze po piwo, które dziewczyny zerują w pięć minut. Coś mi się wydaje, że to będzie długi wieczór.
-Słuchajcie, coś czuję że dzisiaj będzie dobra zabawa. Słyszycie ta muzykę? – pyta Elka
Szalone disco polo, dudni na całą wieś. – Dowiadywałam się, od Anki że mój znajomy będzie wodzirejem. Ten Tomek z Kąkolewnicy. On ma zawsze fajne składanki – nawija Elka bez przerwy, wychodząc z malucha.
-Dobrze że kupiłaś ten samochód Renia, aby tylko na paliwo zarobić – kwituje wdzięcznie Ewka.
Podchodzimy do remizy. Na korytarzu odwiedzamy okienko w którym kupuje się bilety. Powoli rozglądam się za jakimś ciekawym kawalerem. Ewka musi mi w końcu przestać dogryzać. Już ja jej pokaże, że wcale nie mam problemu ze śmiałością. Odwieszamy palta na wieszakach i idziemy w stronę sali. Wypełniona jest po brzegi młodymi ludźmi. Na suficie kręci się ogromna kula, która ozdabia kolorowymi światłami całą przestrzeń.
-Heej Czy Ty wiesz, ze ja się w tobie kocham! – Elka drze się na całe gardło i kręcąc biodrami wbija na parkiet.
Patrzymy z Ewką na siebie, uśmiechając się i dołączamy do Elki. Przez to, że jest nas trójka to nie możemy tańczyć za ręce jak wszyscy. Moją głowę zaprząta myśl, że muszę udowodnić Elce, że się niczego nie wstydzę. Ale zagadać do chłopaka to pikuś! Może zagadam do jakiejś dziewczyny? Wtedy będziemy tańczyły w parach. Moje rozterki przerywa widok Klaudii.
To dopiero nowoczesne imię. Wszędzie w gazetach i na mydłach jest napisane Claudia. Widzę ją, idącą powoli na drugim końcu sali. Wygląda jakby kogoś szukała?
Klaudia to 19sto latka, która przyjeżdża do sąsiadów Elki. Podobno pochodzi z Warszawy, z resztą widać to po jej ubraniach. Elka jej zawsze zazdrościła sukienek. Nie raz ją widziałyśmy w Kościele, co raz to w czymś nowym. Ona nie ma się z kim kolegować jak tu jest w wakacje. Pewnie znowu przyjechała do dziadków na weekend. Ale jak się tu znalazła? Bez chwili namysłu ruszam w jej stronę.
Klaudia ma na sobie szerokie najmodniejsze jeansy z wysokim stanem i czarny golfik z szerokimi rękawami. Jej kręcone włosy wiszą nad ramionami i przypominają moją ondulację, ale jest w nich coś nowoczesnego. Są nieco inne niż moje. Jakby nowsza wersja tej modnej fryzury? Klaudia nagle zaczyna ruszać biodrami w rytm muzyki. Tańczy sama? Pewnie tak się robi w Warszawie. Gdy podchodzę bliżej dostrzegam jej wielkie czarne oczy. Ma pomalowane powieki!
-Cześć Klaudia! – krzyczę
Zatrzymuje się nagle i przygląda mi się dłuższą chwilę.
-A Ty skąd znasz moje imię? – pyta szeroko otwierając oczy
-No wiesz, na wsi się dużo można dowiedzieć, uśmiecham się – Może chciałabyś potańczyć? Moje koleżanki tańczą w parze – obracam się i pokazuję palcem wgapione w nas Elkę i Ewkę.
Widząc nasz wzrok, dziewczyny łapią się za dłonie i zaczynają ruszać totalnie nie w rytm. Klaudia śmieje się patrząc na to widowisko i również chwyta moją dłoń.
-To dawaj tańczymy!
W tle leci moja ulubiona piosenka – Skaner – Nadzieja
-naaaj na naa na nana na na łooo ooo! – drzemy się obie w rytm muzyki.
Ile ta dziewczyna ma w sobie uroku! Może będzie chciała się z nami zaprzyjaźnić? Chciałabym pożyczyć od niej ten czarny golfik. Moje myśli gonią jedna drugą. Obracam się lekko za siebie i widzę Ewkę i Elkę wychodzące z sali. Elka patrzy na mnie, a jej usta przybierają kształt cienkiej linii. Posyła mi spojrzenie pełne grozy. Chyba mi się udało.
aaaa, jaki plot twist 😍 mega mi się podoba to, jak zarysowałas klimat i te wszystkie szczegóły, sztooos 🔥
Aaale klimat! Aż mi się te wszystkie kilometry pokonane w maluchu przypomniały (nasz był biały, ale też zapalał, kiedy miał ochotę) 😀 Przeniosłaś mnie w przeszłość po mistrzowsku dzięki tym wszystkim detalom, bardzo mi się podobało!
cieszę się bardzo! dziękuję za miłe słowa <3