Ferajna

Niski mężczyzna dreptał nerwowo w miejscu. Zapaliłby, ale akurat skończyły mu się papierosy. Wieczór był chłodny, więc wcisnął ręce do kieszeni odrobinę za dużej kurtki. Z ust wydobywały mu się kłęby powietrza a na twarz padało czerwone światło, mrugającego co chwilę neonu. Spojrzał na niego a w jego źrenicach na chwilę zapaliły się ogniki. Czekał na nich już od dwudziestu minut i był coraz bardziej poirytowany. Nie chciał się jednak wycofać, zbyt zależało mu na tej robocie. Nagle poczuł, jak ktoś staje mu za plecami. Odwrócił się gwałtownie, zaciskając dłoń na rękojeści noża tkwiącego w kieszeni. “Co Ty taki nerwowy, Skrzacie?” – usłyszał melodyjny głos i śmiech, który można opisać tylko jako perlisty. Początkowo w półmroku nie zauważył nikogo a po chwili dotarł do niego zapach jaśminowych perfum i Wróżka nagle się przed nim pojawiła. Mógłby przysiąc, że jeszcze przed chwilą jej tam nie było. “No nie wkurzaj się kochany” – powiedziała a jej dłoń z paznokciami pomalowanymi na krwistą czerwień, ujęła go pod brodę. Spojrzał jej w oczy i już nie potrafił się na nią wkurzać. Była zbyt piękna i miała zbyt wiele uroku, żeby gniewać się na nią choćby przez chwilę. Najlepiej w ich paczce nadawała się do odwracania uwagi. “Już dobrze” – mruknął i objął ją w pasie – “Może wejdziemy i w środku zaczekamy na tego przygłupa, bo jak zwykle się spóźnia.” – wymruczał jej do ucha, pomijając milczeniem fakt, że ona też się przecież spóźniła. “Łapy przy sobie” – krzyknęła, udając oburzenie – “Czekamy, razem to razem. Zaraz powinien być”. I na potwierdzenie jej słów, usłyszeli pogwizdywanie i coś jakby skrzypienie. Zza zakrętu wyłonił się trzeci z ferajny. Na rowerze. Wróżka i Skrzat oniemieli. Wiedzieli, że ich kumpel jest nieprzewidywalny, ale tego się nie spodziewali. Mieli wrażenie, że rower zaraz się połamie pod ich towarzyszem a opony pod naciskiem jego masy zatapiają się w asfalcie. Leniwie zatrzymał się przed nimi i ryknął śmiechem na widok ich min. “Tego się nie spodziewaliście, co nie?” – śmiał się bijąc dłońmi o masywne uda. “Motor mi się zesrał, a nie chciało mi się iść na piechotę” – powiedział ocierając łzy śmiechu. Pierwszy z wrażenia ocknął się Skrzat. “Olbrzym, spóźniłeś się pół godziny.” – zaatakował – “Jak mamy iść na robotę jak nie potrafisz przyjść na czas” – perorował zdenerwowany. “Nie zesraj się malutki” – rzucił Olbrzym i poklepał Skrzata po plecach, co sprawiło, że ten aż przysiadł. “Ale jesteś dziś piękna” – zwrócił się w kierunku Wróżki i pocałował ją w policzek. “Masz rację, przyznaję się, spóźniłem się” – podniósł obie ręce do góry jakby się poddawał. Skrzat rozchmurzył się i skinął głową w stronę wejścia do baru. “To co, mamy wszystko? Wchodzimy?” – powiedział. “Pewnie, że wchodzimy.” – kiwnęła głową Wróżka i wyciągnęła z torebki trzy rewolwery. “Naładowane i gotowe, tak jak my” – rzuciła i puściła oczko do kolegów. “Ja idę pierwsza” – uśmiechnęła się olśniewająco i pchnęła drzwi. Ze środka buchnął gwar, muzyka i kłęby papierosowego dymu. Skrzat uśmiechnął się do siebie i wszedł, pochód zamykał Olbrzym z uśmiechem, jakby kochał cały świat. Trzasnęły drzwi, neon rozjarzył się na czerwono a ze środka po chwili dobiegły strzały.  

Autor: alosza

Introwertyczka, która czasami lubi ludzi. Kocham las i wodę o każdej porze roku. Latem: leniwe jeziorne kąpiele i wieczory przy ognisku, jesienią: zbieranie kasztanów i spacery po kobiercach z liści, zimą: wyprawy w pełnym słońcu po skrzypiącym śniegu a wiosną: zapach mokrej ziemi.

2 przemyślenia nt. „Ferajna”

Dodaj komentarz