Moc

zachód odbity w szybie auta

 “Zawsze miałaś tę moc, moja droga. Musiałaś ją tylko w sobie odkryć.”

Zaniedbałam ostatnio pisanie. Wprawdzie piszę w dzienniku prawie codziennie, powstają wpisy na blogu, ale brakuje mi bardzo pisania na inny temat niż góry

Postanowiłam, że będzie powstawać przynajmniej jeden tekst tygodniowo 🙂
Jeśli nie na Iskrę, to tutaj w Szufladzie .

Dziś opowiem prawdziwą historię, w której odkryłam w sobie moc, siłę, talent. Uwierzyłam, że nawet tam gdzie wszyscy mówili, że się nie nadaję, żebym odpuściła i nawet pogrzebałam tę myśl na wiele lat, to nadeszła taka chwila, kiedy pokazałam sobie i innym że nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych jeśli się mocno uprę 😉 Jeśli uwierzę w siebie.

Podejmę temat myślę, że ważny dla wielu kobiet, a mianowicie prowadzenie auta. Wiem z rozmów z koleżankami, że o ile w miarę swobodnie przemieszczają się do pracy, do sklepu, do znajomych to jazdę na długie trasy i do dużych miast zostawiają swoim partnerom.

U mnie było jeszcze gorzej. Mimo, że zrobiłam prawo jazdy w wieku 18 lat, to przez ponad 20 lat nie jeździłam w ogóle!!! Najpierw tata orzekł, że nic mnie tam nie nauczyli i szkoda mu jego auta na moją nieudolną jazdę. A potem mój ówczesny mąż mimo, że z teściem raczej się nie lubili to w sprawie mojego jeżdżenia stanowili zgrany team.

Mimo, że inteligencji Ci nie brakuje to sorry, ale…
NIE NADAJESZ SIĘ.

Usłyszałam to tyle razy od nich, przy próbach jakie podjęłam żeby jednak jeździć, że już na samą myśl o prowadzeniu auta miałam koszmary senne przez kilka dni.

Lata mijały, ocena taty już nie była tak istotna, mąż stał się EX i zaczęłam robić rzeczy jakich nigdy w życiu nie robiłam, bo …. wymówek znajdowałam setki, nie ma sensu ich przytaczać, każda z nas zna je doskonale z własnego życia.

Pewnego wieczoru oglądałam film, w którym chłopiec z zespołem downa jechał samochodem. Było to dla mnie jak uderzenie w głowę. Jeśli on nauczył się prowadzić auto, to niby dlaczego ja miałabym się tego nie nauczyć! Jeszcze tego samego wieczora zaczęłam szukać szkół nauki jazdy. Następnego umówiłam się na spotkanie z instruktorem.

Oczywiście byłam tak przejęta, że myślałam że serce wyskoczy mi z piersi a w brzuchu ze strachu przewalało się tsunami. Ale nie zrezygnowałam, przyszłam na umówione spotkanie. Nie potrafiłam już niczego, nawet ruszyć z miejsca.

-Jak Pani dostała prawo jazdy? -zapytał
-Niech pan spojrzy na mnie, to przez te piękne oczy 🙂 – zażartowałam 🙂

Pokazał mi jak ruszyć, jak zmienić biegi, zapytał o kilka zasad ruchu drogowego. Ucieszyłam się, że jednak nie wszystko zapomniałam. A potem powiedział:

-No to jedziemy na miasto ….
-Ło matko!!!!!! Ale jak na miasto!!! Przecież na najbliższym skrzyżowaniu przejadę kogoś albo wpadnę pod koła innego auta- skuczałam.
-Mam swoje pedały, zaufaj mi ( przeszliśmy na ty 🙂 )

Na trzeciej lekcji powiedział mi słowa, które brzmią mi w uszach zawsze gdy tracę nadzieję, gdy mam słabszy dzień.

MASZ TALENT, jesteś świetna, mogę z tobą jeździć nawet codziennie bo jeździsz doskonale, ale zamiast płacić mi 45 zł za godzinę kup auto i w drogę !

Czy jeździłam świetnie? Oczywiście, że nie 🙂 Nadal, mimo że od tamtego dnia minęło 14 lat nie umiem parkować równolegle i staram się nie cofać jeśli nie muszę. Ale jego słowa MASZ TALENT odkryły we mnie moc i odwagę, które zapewne zawsze miałam w sobie. Mimo, że mieszkam w małym miasteczku na południu nie widzę problemu by jechać autem na spotkanie Iskry do Warszawy. Przejechałam pół Europy, a auto dało mi takie poczucie wolności jak nic innego na świecie.

Czy odtąd jestem blacharą? 😉 Być może 🙂

Autor: Joanna

Piszę o tym co czuję, co przeżywam. Ostrożnie a czasem odważnie odsłaniam się. Nazywam traumy i szczęścia. Nie umiem tworzyć abstrakcji, wszystkie teksty są w pewnym sensie o tym co z nam z autopsji. |Poza tym kocham góry i piszę o nich na blogu gorskiespacery.pl

Dodaj komentarz