Żółte rajstopy w czarne grochy

Adrianek jest wyższy o głowę od Klary. Chłopiec ma słomkowe, proste włosy, a grzywka ciągle wpada mu w oczy. Przez to, ma nawyk ciągłego pochylania głowy w prawo, aby odsłonić sobie widok, ale czasem odgarnia je dłonią. Nie wiedzieć czemu rodzice nigdy nie obcięli mu prawidłowo tej grzywki albo jak myśli Klara-chłopiec ma magiczne włosy takie, które pomimo podcięcia, od razu odrastają.

Ona myśli, że jest to urocze, choć nie zna jeszcze tego słowa.

Ubiór chłopaka wyróżnia się wśród dzieci głównie ubranych w granaty i szarości, tylko pojedyncze dzieciaki mają kolorowe getry czy dresiki. Ale to Adrianek zawsze wygląda inaczej. Kiedy jedna z pań dopytuje go, gdzie jego rodzice kupują mu ubrania, ten odpowiada, że to wujostwo z Ameryki przesyła paczki z rzeczami, z których jego kuzynostwo wyrosło. Większość tych rzeczy nigdy nie była noszona i wyglądają jak z magazynu mody dla małych dżentelmenów. Klara lubi, gdy Adrianek ubiera różnokolorowe rajtuzki, takie w zajączki, ptaszki, myszki, kaczuszki. Ale to nie one zostaną w jej pamięci na dłużej. Tylko te żółte w czarne grochy. Nie wiadomo czy jest biedronką, czy pszczółką, czy oboma owadami jednocześnie ale to właśnie te upodobała sobie Klara. Może podkreślają jego jasne oczy i ciemne oczy? A może to, co się między nimi wydarzy lub nie wydarzy, spowoduje, że to właśnie je zapamięta najlepiej? 

W przedszkolu obowiązuje reguła 30- minutowej drzemki po obiedzie. Większość dzieci zasypia od razu, gdy tylko położą głowę na podusiach. Ale Klarunia i Adrianek buszują w najlepsze. Wygłupiają się na swoich posłaniach, robią fikołki i prześcigają się kto dotknie ucho stopą. Panie opiekunki początkowo zwracają im uwagę, ale gdy orientują się, że pozostałe dzieci śpią w najlepsze, to pozwalają im na wygłupy.

Pewnego dnia para dzieciaków postanawia uciec z drzemki. Najpierw według planu kładą się na swoich posłaniach z resztą przedszkolaków, po czym ubijają kołderki tak, żeby wyglądało, że ktoś pod nimi leży, po czym na paluszkach,  ciągle chichocząc, uciekają z sali 4 latków.

Kiedy opuszczają salę zabaw, drepczą się do małej salki do rytmiki, dalej przy tym chichocząc i ciesząc się, że udało im się uciec. Jaka przygoda!

Chłopiec pociąga dziewczynkę za jej getry. Najpierw szybko pstryka gumką, powodując przy tym salwy śmiechu. Potem znowu łapie za materiał, ale tym razem pociąga także gumkę od majtek. Nie puszcza jak poprzednio, tylko patrzy na ciało dziewczynki.

-Nie masz siusiaka? Pyta chłopiec, robiąc przy tym usta w podkówkę.

-A ty masz? – Klara marszczy brwi i pociąga jego rajtuzy do siebie i patrzy na ciało chłopca.

Dzieci nic nie mówią, trwają tak chwilę.

Wtem do pokoju wpada huragan! To Pani Bożenka.

– A co się tutaj dzieje? Do sali! Ale jazda już. 

1 Comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *