Huśtawka

W szkole jest tą nową.

Tą, która przyjechała z daleka. Dzieci nie znają nazwy tego miasta. Ona odstaje od rówieśników. Nie umie się z nimi bawić, nie ma też przyjaciółki, wszystkie dzieci z klasy zawarły już nowe przyjaźnie i mają z kim siedzieć w szkolnych ławkach. Nie ma też kolegów i koleżanek z podwórka, zawsze idzie tą samą, znajomą ścieżką, między szarymi blokowiskami prosto do domu. Jest skupiona na drodze, bo jak się nie zagubić w tym gąszczu pospolitych bloków i wieżowców. Dla niej one wszystkie wyglądają tak samo.

Pewnej soboty mama wygania córkę z domu, bo ta przeszkadzała jej podczas generalnych porządków. Dziewczynka grymasi, dąsa się, to już sto razy bardziej woli rysować w kolorowance albo oglądać zapętlony odcinek gumisiów nagrany z dobranocki na kasetę VHS, niż wałęsać się samotnie po osiedlu. Po terenie, którego nie zna, nie lubi i nie ma ochoty tego zmieniać.

Ale skoro mus to mus, lepiej nie narażać się mamie.

Wyszła z domu. Zaczyna się kręcić się w kółko, najpierw wokół swojego wieżowca, a potem zatacza coraz większe kręgi i obchodzi kolejne bloki.

Piasek wpadł jej do sandałów, siada na pierwszej lepszej huśtawce. Ma chęć oderwać stopy od ziemi. Huśta się tak wysoko, że ma wrażenie, że zaraz dotknie ręką nieba. I kiedy na ułamek sekundy chce złapać obłok, huśtawka obraca się wokół własnej osi i dziewczynka upadła. Słyszy tylko krzyk: nie podnoś głowy!

Tępy ból w plecach każe jej się podnieść. I wtem! Przed oczami dostrzega brzeg siedziska huśtawki, to nieuniknione, dostaje nią w czoło. A krew spływa jej po czole i zasłania oczy. Traci przytomność.

Dziewczyna budzi się w szpitalu, a w dłoni trzyma ciekłą i zakrwawioną, nie swoją koszulkę. Podobno jakiś chłopiec rzucił się jej na ratunek, zatrzymał rozpędzoną huśtawkę, ściągnął koszulkę i tamował krew, a później odszedł z placu zabaw i porzygał się w krzakach.

Klara jeszcze nie wie, że ten chłopiec, ten, który próbował uratować ją przed tą rozpędzoną bujaczką będzie jej przyjacielem na całe życie. Będzie ocierać mu czoło z kropelek potu za każdym razem, gdy temu się zrobi nie dobrze.

1 Comment

  1. Stefania Martinez

    Marta, mam ciary, mega jestem ciekawa historii Klarki i jej przyjaciela. To co piszesz, jest takie ludzkie, prawdziwe, niewymuszone. Mogę się w tym po prostu przejrzeć jak w lustrze. Brawo!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *