Nadchodziło doroczne święto dziadów. Wszyscy przygotowywali się gorliwie na jesienne obchody. Dragan zawsze lubił ten czas, ale tym razem zupełnie nie miał ochoty na rozpalanie ognisk i wspólne biesiadowanie. Ostatnio odrzucało go od ognia. Najchętniej zaszyłby się z książką w swojej komnacie i nie wychodził przez trzy dni. Obawiał się jednak, że nie będzie miał takiej możliwości. Jak miałby wyjaśnić rodzicom powód swojej niechęci? A chorego nie chciał udawać.
Jego rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. Miłka oznajmiła, że ktoś na niego czeka w holu.
- Nikogo się nie spodziewam. Kto to? – zapytał.
- Jakaś młoda dama – odpowiedziała służąca.
Dragan uniósł tylko brwi i ruszył na dół. Ku jego zdziwieniu w holu stała Tolisława. Chyba była osobą, którą najmniej spodziewał się zobaczyć. Uśmiechnęła się nieznacznie.
- Cześć! Możesz się ze mną przejść? Chciałabym cię o coś prosić.
- Dobrze, daj mi chwilkę, tylko się ubiorę – odpowiedział zaintrygowany chłopak.
Kiedy znaleźli się poza zasięgiem uszu mieszkańców zamku, Tola zaczęła wyjaśnienia.
- Wiem Draganie, że nie znamy się najlepiej i pewnie dziwisz się moimi niezapowiedzianymi odwiedzinami. Przyszłam prosić cię o przysługę.
- Mnie? Dlaczego? – Dragan nie krył zdumienia.
- Już ci wszystko wyjaśniam. Jak pewnie wiesz moja babka Mojmira zniknęła dwie wiosny temu. Słuch po niej zaginął. Niektórzy twierdzą, że nie żyje. Inni, że się ukrywa.
- Tak wiem. Przyjaźniła się z moją babcią – wtrącił Dragan.
- No właśnie – ciągnęła Tolisława. – Pomyślałam sobie, że mógłbyś pomóc mi wywołać Mojmira podczas Dziadów.
- Ja?! Dlaczego? A co to ma ze mną wspólnego? Nic nie rozumiem.
- Z tego co wiem będziesz potężnym magiem i już teraz masz niezwykłe zdolności.
- Skąd możesz wiedzieć takie rzeczy? – ta informacja mile połechtała Dragana, niemniej niczego nie wyjaśniała.
- Uczę się na szeptuchę. Ja również mam pewne zdolności – Tola spuściła wzrok. – Widziałam to w jednej ze swoich wizji.
- Co widziałaś?
- Trudno to wyjaśnić – zawahała się. – Ty, ogień, babcia Mojmira…
- To wcale nie musi oznaczać, że to ja powinienem pomagać ci przy Dziadach – Dragan aż wzdrygnął się na wzmiankę o sobie w połączeniu z ogniem. Teraz jeszcze bardziej zaczął obawiać się nadchodzących uroczystości.
- Masz rację, ale czuję, że możesz mi pomóc. A intuicja rzadko mnie zawodzi. To jak, dasz się namówić?
- A kto będzie prowadził rytuał – Dragan nie był przekonany.
- No ja. Przy jednym z mniejszych ognisk. W końcu uczę się na szeptuchę.
- Sam nie wiem…
- Proszę. Muszę wiedzieć co się z nią stało.
- Nadal mam wątpliwości.
- Czego się boisz? Będzie dobrze. Proszę. Błagam pomóż mi.
- Ehhh – westchnął ciężko. – Zgoda. Niech będzie.
- Dziękuję! Bardzo ci dziękuję Draganie! – Tolisława cała się rozpromieniła.
W dzień święta Dziadów Dragan nadal czuł obawy. Prośba Toli, a w szczególności jej wizja wcale tego nie ułatwiały. Umówili się, że spotkają się po głównych obchodach przy piątym ognisku.
Orszak wyruszył po zmroku spod murów zamku. Mieszkańcy Swarżyna kroczyli w zupełnej ciszy. Tradycyjnie pierwsze ognisko, przy bramie cmentarnej, rozpalił król. Kolejne dwadzieścia sześć było rozpalane od pochodni po kolei, jak orszak wchodził serpentyną pod górę. Na jej szczycie ustawiony był największy stos. Gdy mistrz ceremonii, guślarz Jaromir je zapalił zaczęła się główna uroczystość. Ludzie tłoczyli się dookoła. Jaromir wrzucił w płomienie tajemnicze zioła obrzędowe. Ogień buchnął w górę ze zdwojoną siłą, a wokół rozległ się śpiew.
- Przybądźcie zewsząd na głos naszego wezwania
Dusze, duszyczki nasze kochane.
Bracia, siostrzyczki, matki, ojcowie.
Przybądźcie do ognia Świętego,
on was osłoni od zła wszelkiego.
Unieście się z ziemi, powstańcie.
Przybądźcie, powiedzcie czego wam trzeba
modlitwy, napitku czy chleba.
Głosy niosły się po zboczu daleko w las. Gdy ucichły Jaromir przemówił.
- Dusze cierpiące, Dusze w potrzebie
W jakiejkolwiek świata stronie
zasiądźcie w naszym gronie.
Czego potrzebujecie,
to dostaniecie.
Każdy z waszego przybycia będzie rady.
Ogłaszam rozpoczęte Dziady!
Tłum ponownie podjął pieśń. Guślarz wrzucił do ognia ziarna pszenicy, okruchy chleba, garść soli i na koniec polał odrobiną księżycówki. W ten sposób potwierdził zaproszenie dla dusz i zakończył oficjalną część obrzędów.
Ludzie zgormadzili się wokół rozstawionych na wzgórzu stołów i rozpoczęli biesiadowanie. Tolisława odnalazła Dragana i odciągnęła go za rękaw.
- Idziemy? – szepnęła.
- Tak, tak – odpowiedział z lekkim ociąganiem.
Zchodzili ze wzgórza, do ogniska położonego prawie na samym dole. Kiedy dotarli na miejsce Dragan zapytał.
- Dlaczego po mnie przyszłas? Przecież umowilismy sie, że spotkamy się tutaj.
- Bałam się, że nie przyjdziesz.
- Nie ufasz mi?
- Nie o to chodzi – westchnęła. – Zaczynamy?
- Możemy, ale ja nie wiem co mam robić.
- W porządku, ja poprowadzę rytuał, a ty na razie stój obok i nic nie rób.
- To po co ja ci jestem potrzebny? – burknął niezadowolony.
- Spokojnie. Jak będziesz miał coś zrobić to dam ci znać. Potrzebuję twojej obecności.
- No dobra, to zaczynaj.
Tolisława podobnie jak Jaromir wrzuciła coś do ognia i płomienie skoczyły w górę.
- Zaśpiewajmy pieśń przywołującą Dusze – szepnęła.
- Przybądźcie zewsząd na głos naszego wezwania
Dusze, duszyczki nasze kochane.
Bracia, siostrzyczki, matki, ojcowie.
Przybądźcie do ognia Świętego,
on was osłoni od zła wszelkiego.
Unieście się z ziemi, powstańcie.
Przybądźcie, powiedzcie czego wam trzeba
modlitwy, napitku czy chleba.
Kiedy skończyli, Tola znowu wyciągnęła coś z torby i wrzuciła w ogień. Dragan nie zdążył zobaczyć co to było. Tym razem ogień tylko cicho zasyczał.
Dziewczyna porozstawiała kilka rzeczy dookoła ogniska. Część z nich należała na pewno do jej babki. Lusterko czy szczotka do włosów. Dragan zobaczył też niezdarnego konika z gliny, na pewno zrobionego przez dziecko. Pomyślał, że Tola zrobiła go kiedyś w prezencie dla babci. Te przedmioty miały pomóc Mojmirze przyjść do nich. Na maleńkim stole ustawione były ulubione przysmaki zaginionej szeptuchy.
Gdy wszystko było gotowe Tolisława zawołała.
- Mojmiro, Mojmiro wszystkim znana,
Mojmiro, babciu moja kochana.
Przybądź do nas tej nocy
Przybądź, potrzebuję twojej pomocy.
Wszystko jest przygotowane
na wspólne biesiadowanie.
Są przysmaki, jest napitek,
a nawet modlitwy zwitek.
Mojmiro nie szukamy zwady
przybądź do nas na Dziady!
Czekali, ale nic się nie działo. Prawdę powiedziawszy Dragan tego się spodziewał. Zostawił jednak tą uwagę dla siebie. Stali napięci wciąż patrząc w ogień. Tolisława szeptała coś pod nosem, nie dało się zrozumieć ani słowa. Pojedyncza łza spływała jej po policzku. Zbliżała się północ. Dragan poczuł, że musi coś zrobić. Zawołał donośnie.
- Duchy o dobrej mocy
przybądźcie do nas tej nocy!
Przodkowie pomóżcie w potrzebie
damy miodu na chlebie.
Jak pomóc biednej Mojmirze
ratuj ją Dziadów zefirze!
Chłopak zebrał igły sosnowe leżące w pobliżu i jednym szybkim ruchem wrzucił je do ognia. Wydały charakterystyczny dźwięk, po czym nastała cisza. Umilkło wszystko w około. Nie było już słychać odgłosów biesiady, czy nawoływań z sąsiednich ognisk. Nawet nocne ptaki zamilkły. Zerwał się wiatr, który niespokojnie poruszał płomieniami. Zawirował sypiąc im piach w oczy.
Nagle przed nimi pojawiła się postać rosłego mężczyzny o płowych włosach i brodzie. Jego sylwetka zdawała się być półprzezroczysta.
- Dziadek! – krzyknęła uradowana dziewczyna. Niewiele sie zaztanawiając, rzuciła się w jego stronę, by go uściskać.
- Stój Tolisławo! – zagrzmiała zjawa. – Zatrzymaj się. Nie możesz mnie dotknąć.
- Jestem Sven, mąż Mojmiry – przedstawił się Draganowi. – Musicie jej pomóc.
- A więc ona żyje? – ucieszyła się Tola.
- Tak żyje. Potrzebuje waszej pomocy. Jest uwięziona.
- Gdzie ona jest?
- Jest trochę tu trochę tam – odpowiedział tajemniczo.
- Dziadku, co to znaczy? Co mamy robić? – zapytała Tolisława, radość że spotkania z dziadkiem minęła.
Zjawa stawała się coraz bardziej przezroczysta. Chwiała się na nogach.
- Nie ma czasu, nie ma czasu – wyszeptał Sven. – Ratujcie ją.
- Czekaj! Gdzie mamy jej szukać? – zawołała przerażona dziewczyna.
Sven odpowiedział coś niewyraźnie i rozwiał się w kolejnym mocniejszym podmuchu.
- Co on powiedzial, slyszales?
- Nie za bardzo. Coś jakby jutro, lustro, truposz… Rozumiesz coś z tego?
Tolisława przysiadła na ziemi zwieszając ramiona.
- Lustro… – mruknęła do siebie. – Tak, chyba coś rozumiem – dodała zwracając się do Dragana.
- No to mów – ponaglił ją chłopak.
- Nie teraz. Nie teraz. Obiecuję Ci, że wszystko ci opowiem jak tylko będę gotowa.
- Świetnie – burknął. – Ja ci pomagam, a ty nawet nie chcesz mi powiedzieć co ta zjawa miała na myśli.
- Spokojnie, przecież obiecałam, że wszystko wyjaśnię. Myślę, że babcia pomoże nam rozwikłać tą zagadkę.
- Moja babcia?! A co ona ma z tym wspólnego.
- Sam mówiłeś, że się przyjaźniły z moją. Spotkajmy się u Jarogniewy za dwa dni. Przez ten czas zdążę jeszcze sprawdzić kilka rzeczy. A przy okazji może przyjęłaby mnie na praktyki. Nie uważasz, że niebagatelnie byłoby się pochwalić naukami u samej Baby Jagi? – zachichotała Tolisława.
- I co, i już zmiana tematu? Jakby nic się przed chwilą nie stało? Jakbyśmy nie rozmawiali z duchem twojego dziadka?! O co ci chodzi? – prawie wykrzyczał zdezorientowany Dragan.
- Przepraszam. Zmieniłam temat, bo to wszystko jest dla mnie bardzo trudne. Muszę to sobie jakoś poukładać. Chodźmy już stąd – poprosiła.
Wciąż osłupiały Dragan skinął tylko głową. Niewiele rozumiał z tego, co się wydarzyło. Oprócz tego, że rozmawiali ze zmarłym człowiekiem. Wiedział jednak, że nie ma ochoty dłużej tam sterczeć, więc w milczeniu szedł za Tolą.
Naszła go jeszcze myśl, że o dziwo Swarożyc nie wyszedł z płomieni, co miał w zwyczaju, a czego Dragan tak obawiał się przed Dziadami. Zastanawiał się dlaczego, przecież bóg ognia ostatnio nie opuszczał żadnej okazji, by się mu ukazać. Czy tym razem był tak bardzo zajęty, czy w tym wyjątkowym czasie nie miał dostępu do ognia?