Jak to było?

ALTERNATYWNE ZAKOŃCZENIE SERIALU

„W GŁĘBI LASU” na podstawie książki Harlana Cobena

Zatrzasnął drzwi samochodu i energicznym krokiem ruszył w stronę domu opieki. Przy recepcji zaanonsował się, a pielęgniarka zadzwoniła do pokoju 45 po Dawida. Elegancko ubrany starszy pan wyszedł do holu, skinął na Pawła. Wyszli razem do ogrodu. Kiedy usiedli na ławce, mężczyzna zapytał.

  • Po co przyjechałeś Paweł?
  • Chcę dowiedzieć, co się wydarzyło tamtej nocy – odpowiedział.
  • Wiesz co się stało. Oni wszyscy zginęli.
  • Nie Dawidzie. Artur nie umarł, a jak on nie, to moja siostra też pewnie żyje.
  • Oni wszyscy zginęli. – powtórzył cicho starszy mężczyzna.
  • Nie kłam Dawidzie. Wiem, że tuż przed śmiercią Artur cię odwiedził. Co ci powiedział?
  • Zostaw to. To już nie ważne. Oni nie żyją. Zrozum.
  • Ale moja siostra… Może ona żyje. Pomóż mi ją znaleźć. Opowiedz mi wszystko.
  • Paweł zostaw to. Twoja siostra nie żyje, jak oni wszyscy.
  • Ukrywasz coś przede mną, czuję to. Po co Artur do Ciebie przyszedł? – pytał coraz gwałtowniej zniecierpliwiony Paweł.
  • Paweł proszę cię, zostaw to.
  • Nie zostawię, tu chodzi o moją siostrę! – krzyknął – Pamiętasz jeszcze Kamilę?
  • Oczywiście, że ją pamiętam. – odpowiedział cicho Dawid. – To była wspaniała dziewczyna.
  • To JEST wspaniała dziewczyna! – oburzył się Paweł. – Ona żyje.
  • Oj Paweł, Paweł. Ty zawsze byłeś dobrym i ufnym dzieckiem – westchnął – zostaw już ten temat. Nic dobrego to ci nie przyniesie.
  • Dawid! Ja muszę wiedzieć, co się wtedy wydarzyło! – Paweł już nie panował nad sobą. Mówił coraz głośniej i żywo gestykulował.
  • Ja, tak naprawdę, nie wiem co się stało tamtej nocy – westchnął Dawid.
  • Coś wiesz! Opowiadaj! – naciskał. – Ale ja nic nie wiem.
  • Jezu, Dawid, błagam cię, powiedz co wiesz. To bardzo wiele dla mnie znaczy.
  • Nie mogę. Ona, ona… – zająknął się.
  • Jaka ona?! Kto?! – krzyknął Paweł.

Starszy mężczyzna usiadł na ławce i zasłonił twarz rękoma. Westchnął głęboko. Dłuższą chwilę siedzieli w ciszy. Pojedyncza łza spłynęła po jego policzku. Oddychał ciężko. – Dawid, powiedz mi co wiesz. – powiedział już spokojniej Paweł.

  • Ona, ona – znowu się zająknął. Paweł cierpliwie czekał.
  • Laura, ona nie chciała – powiedział bardzo cicho starszy mężczyzna.
  • Laura?! A co ona ma z tym wspólnego – zapytał zdziwiony Paweł. – Ona tamtego wieczoru była ze mną.
  • Laura ma, tak jak jej matka… – Dawid zakaszlał.
  • Zrozum Paweł, ona nie chciała – wychrypiał prawie niesłyszalnie. Oddychał coraz płycej.
  • Czego nie chciała? O czym ty mówisz?! – ponaglał Paweł.
  • Ona jest… – zaniósł się donośnym kaszlem.Złapał się prawą ręką za pierś. Z trudem nabierał powietrza. Oczy zaczęły mu uciekać w głąb czaszki.Jedna noga niespokojnie podrygiwała. Paweł przysunął się do niego. Objął go ramieniem.
  • Co się dzieje? Dawid spokojnie. Oddychaj powoli i głęboko – próbował pomóc. Oddech Dawida świszczał. Mężczyzna zamknął oczy. Cały czas trzymał się za pierś. Spróbował nabrać powietrza do płuc. Ale tylko się rozkaszlał.
  • Laura… – zakaszlał znowu – ona jest chora – powiedział ledwo słyszalnym głosem.

Oparł się głową o ławkę. Zwiesił ramiona. Paweł już miał zapytać na co jest chora Laura, ale w tym momencie ciałem Dawida wstrząsnął dreszcz i mężczyzna zsunął się z ławki. Młody prokurator natychmiast przyskoczył do niego. Przytknął ucho do jego ust i zobaczył że tamten nie oddycha. Od razu zaczął akcję ratunkową. Krzyczał o pomoc. W końcu nadbiegli sanitariusze z domu opieki i zabrali Dawida na noszach, kontynuując resuscytację…

Paweł w recepcji dowiedział się, że Dawida przewieziono do szpitala klinicznego.

Wyciągnął z kieszeni komórkę. Zadzwonił do swojej przyjaciółki, żeby poinformować ją o stanie zdrowia jej ojca. Następnie wsiadł do samochodu i również pojechał do szpitala.

Nie udało się uratować Dawida. Zmarł. Siedzieli w kawiarni. Laura zamyślona patrzyła przed siebie. Nie odzywali się. Słowa były zbędne. Paweł próbując dodać przyjaciółce otuchy objął ją ramieniem. Kobieta przymknęła oczy i oparła o niego głowę. Łzy kapały jej z policzków i wsiąkały w jego koszulę. Nie odwiedzała ostatnio zbyt często ojca, ale kochała go. Już tęskniła za jego głosem i dłonią gładzącą ją po włosach. Przypomniała sobie jak tamtej tragicznej nocy znalazł ją szlochającą w lesie. Zabrał ją do ich domku. Uspokoił. Pomógł jej. On zawsze jej pomagał. Zawsze mogła na niego liczyć. Byli sobie tacy bliscy. Ale tamto wydarzenie im ciążyło, powstała rysa w ich relacji. Ojciec cały czas nalegał żeby porozmawiała z Pawłem i powiedziała mu wszystko. Ale ona się bała, nie chciała. Bała się, że przestanie ją kochać. Sama jednak powoli się od niego odsuwała.

Wróciła do rzeczywistości. Spojrzała na przyjaciela. Był tutaj z nią. Po tylu latach wciąż mogła na niego liczyć. Może warto się przełamać i z nim porozmawiać? Przecież zawsze mogła mu ufać. Czy teraz też stanie po jej stronie?

Rozmyślania Laury przerwał dźwięk telefonu. Spojrzała na wyświetlacz, momentalnie się spięła. Wstała gwałtownie od stołu i odeszła na bok. Paweł dostrzegł, że dzwonił jakiś doktor Niezgoda. Kobieta rozmawiała przyciszonym głosem w kącie sali. Dało się jedynie dosłyszeć, że potwierdziła wizytę na czwartek. Kiedy wróciła, wyglądała na podenerwowaną i zawstydzoną. Szybko przeprosiła Pawła i wyszła z kawiarni.

Wieczorem Pawłowi nie dawała spokoju myśl o ostatnich słowach Dawida. “Laura jest chora. Tak jak jej matka.” Co to, do cholery mogło oznaczać. Jeszcze ten telefon w kawiarni i nagłe wyjście Laury. Właśnie telefon! To jest trop. Jak ten człowiek się nazywał? Nie… nie… nie… Niezgoda! Tak! Paweł wpisał w wyszukiwarkę doktor Niezgoda. Pojawiły się odpowiedzi. Doktor Jerzy Niezgoda znakomity psychiatra. Zaczął czytać materiały na jego temat. Jego zdziwienie rosło z każdym przeczytanym zdaniem. “Specjalista w dziedzinie psychoz” – ta informacja przykuła uwagę Pawła. Czytał i czytał. Coraz więcej wiedział na temat tego lekarza. A w głowie rodziło się coraz więcej pytań. Co to ma wspólnego z Laurą? Dlaczego umawiała się z nim na wizytę? Czy oni współpracują ze sobą? Ale czy wówczas nie umówiliby się na spotkanie zamiast na wizytę? Zastanawiające. Musiał się wszystkiego dowiedzieć. Oczywiście wiedział, że nie ma po co dzwonić do doktora Niezgody. I tak nie powie mu na co leczy się Laura. Zasłoni się od razu tajemnicą lekarską i tyle będzie z odpowiedzi. Będzie trzeba sobie z tym poradzić w inny sposób.

W sobotę umówili się u niej. Jej mąż wyjeżdżał na cały tydzień na ważną konferencję naukową. Paweł przyniósł ze sobą wino i kwiaty. Poczuł się jak za starych dobrych czasów. Usiedli na kanapie z kieliszkami w dłoniach. Wypili prawie całe wino. Laura przysunęła się do niego, tak że ich kolana stykały się delikatnie.. Kobieta odłożyła wino na stolik. Spojrzała mu głęboko w oczy. Powoli zbliżyła się do niego i musnęła jego usta swoimi. Paweł poczuł jak przyjemny prąd przebiega mu po kręgosłupie i ogarnia lędźwia. Złapał ją w pasie i przysunął do siebie. Oddał pocałunek namiętnie. Ich ciała były rozpalone. Pośpiesznie ściągali z siebie ubrania. Paweł obsypywał pocałunkami jej nagie ciało. Laura westchnęła, wzięła go za rękę i zaprowadziła do sypialni. Kochali się żarliwie nadrabiając wszystkie stracone lata.

O poranku mężczyzna poszedł do łazienki. Obmył twarz zimną wodą. Szukając maszynki do golenia otworzył szafkę. Poprzesuwał kilka rzeczy. W rogu, na samym końcu półki, zasłonięta przez inne rzeczy, stała mała fiolka z lekarstwami. Wziął pudełeczko do ręki i przeczytał. Rispolept. Powtórzył kilka razy nazwę, żeby dobrze zapamiętać. Następnie dokładnie poodkładał wszystko na swoje miejsce. Po cichu, żeby nie obudzić swojej kochanki, wrócił do łózka. Sięgnął po telefon i wstukał nazwę. Przeczytał “Rispolept to lek stosowany w neurologii i psychiatrii do leczenia psychoz schizofrenicznych oraz stanów psychotycznych”.

Czy Laura ma schizofrenię – zastanawiał się. Obrócił się w jej stronę. Wziął kosmyk jej włosów w place i złożył za ucho. Pocałował ją delikatnie w policzek. Powoli otworzyła oczy. Uśmiechnęła się czule do niego.

  • Kochanie, czy jest coś o czym powinienem wiedzieć? Chcesz mi o czymś powiedzieć? – zapytał łagodnie Paweł.
  • O co ci chodzi? – obudziła się momentalnie i usiadła w pościeli.
  • Byłem w łazience, szukałem maszynki do golenia. Niechcący zobaczyłem tam twoje lekarstwa. Rispolept – wyjaśnił.
  • Cholera! Wiesz już wszystko, tak?! – zasłoniła oczy rękoma.
  • Co wiem? Spokojnie. Leczysz się na schizofrenię, tak? – zapytał. – To wszystko moja wina. Moja wina.
  • Laura, uspokój się. Co jest twoją winą.
  • Wtedy w lesie. Tamtej nocy… to ja, ja…
  • Kochaliśmy się. Jakiś krzyk nam przerwał. Pobiegłaś do obozu, a ja poszedłem do lasu. Zobaczyłaś tam coś? Co to było?
  • Nie, Paweł. Ja.. To moja wina.
  • O czym ty mówisz? Co przede mną ukrywasz?
  • Powinnam ci to powiedzieć już dawno. – westchnęła.

Jezu, co powiedzieć? Laura zaczęła opowiadać.

  • Tamtej nocy kiedy się rozdzieliliśmy, biegłam do domku, tak jak mówiłeś. Ale wtedy zobaczyłam ją. Zobaczyłam tę zdzirę jak wychodzi nago z wody i kręci tym swoim tyłeczkiem. Jakże ja jej nienawidziłam.
  • Kogo? O kim ty mówisz?
  • Nie przerywaj mi! Jak to o kim mówię?! O Moniczce, tej suce, która robiła maślane oczy do ciebie. Cały czas tylko gapiła się na ciebie. Widziałam jak ona pożera cię wzrokiem. Chciała mi ciebie odebrać. Chciała być z tobą. Chciała ukraść mi ciebie. Zdzira! Nie mogłam już dłużej tego znieść. Wiedziałam, że ona paraduje z gołym tyłkiem po lesie żeby ciebie uwieść. Co mogła tam innego robić?. W dodatku nago. Na pewno czekała na ciebie.
  • O Boże… – jęknął Paweł powoli rozumiejąc.
  • Wpadła na mnie i zaczęła się ze mnie naśmiewać. Złapałam ją za ramiona, pchnęłam na drzewo. A ona dalej bezczelne drwiła ze mnie. Moje ręce same powędrowały do jej szyi. Zacisnęłam dłonie, zaciskałam coraz mocniej i mocniej. Aż ten głupi uśmieszek zszedł jej z twarzy. Wtedy przybiegł Daniel. Z nim też spała. Lafirynda! Rzucił się na mnie. Odskoczyłam na bok. Podniosłam z ziemi kamień. Rzuciłam w niego. Trafiłam w skroń. Upadł głucho na ziemię. Opadłam na kolana. Nie wiem jak długo klęczałam. Tak znalazł mnie ojciec.Pomógł mi wstać. Posprzątaliśmy razem. Zabrał mnie do domu, pomógł mi się umyć. Uspokajał, pocieszał.
  • Dawid cały czas krył ciebie. Swoją ukochaną córeczkę. – stwierdził zaskoczony Paweł.
  • To moja wina. To go zniszczyło. Przez całą tą sprawę nie był już sobą. Niekończące się oskarżenia, proces. Wziął to na siebie. A mnie wysłał do psychiatry. Okazało się, że to był pierwszy atak schizofrenii. Zachorowałam, tak jak matka w moim wieku.
  • A co z Kamilą i Arturem? Ich też zabiłaś?
  • Nie wiem co się z nimi stało. To znaczy – zawahała się. – Nie wiedziałam do niedawna. – Co to znaczy?
  • Jak już wiesz Artur wrócił. Żył pod zmienionym nazwiskiem. Jak mu było? Marek Kowalski. Tak, więc Artur czy jak wolisz Marek przyszedł do mojego ojca. Powiedział mu, że widzieli nas wtedy z Kamilą.
  • Kamila żyje?! – wykrzyknał. – Co oni robili wtedy w lesie razem?
  • Nie wiem czy Kamila nadal żyje, wiem że wyszła żywa z lasu. Artur powiedział ojcu, że śledzili z Kamilą Monikę i Daniela. Chcieli dowiedzieć się czy ich zdradzają. Schowali się za krzakami i czekali na rozwój wypadków. No i wszystko widzieli.
  • Ale… ale dlaczego nie wrócili do obozu i nie powiedzieli matce?
  • Paweł, oni widzieli jak zabijam dwoje ludzi, a mój ojciec, szef całego obozu pomógł mi posprzątać. – mówiła beznamiętnym tonem. – Bali się. Uciekli.
  • Po co Artur wrócił? Jego też zabiłaś?
  • Artur powiedział, że już czas żeby o wszystkim powiedzieć. Nie mógł dłużej milczeć. Chciał iść na policję i o wszystkim opowiedzieć.
  • A ty go zabiłaś, tak? I problem z głowy? – zapytał rozgoryczony.
  • Nie, ja go nie zabiłam.
  • Nie ty, to kto? Kto inny miałby powód żeby zabić Artura?
  • To zrobił mój ojciec. Chciał mnie chronić. Zrozum.
  • Zrozum? Boże, co za popieprzona historia. A ja ci ufałem, kochałem cię – westchnął i złapał się za głowę.
  • Paweł nie mów tak. To nie moja wina. To choroba.
  • Najpierw mówisz, że to wszystko twoja wina, a teraz zasłaniasz się chorobą? Nie zgrywaj niewiniątka. Gdzie jet Kamila?!
  • Już ci mówiłam. Nie wiem gdzie jest Kamila. Nawet nie wiem czy ona żyje.
  • Kłamiesz! Na pewno coś wiesz.
  • Nie kłamię. Naprawdę nie wiem co stało się z Kamilą.
  • Dobra, niech ci będzie. A teraz zbieraj się, idziemy na policję, wszystko im opowiesz.
  • Nie! Nie mogę. Paweł oni wsadzą mnie za kratki. A kariera mojego męża?
  • Teraz martwisz się o swojego męża? – zaśmiał się Paweł.
  • Paweł, pójdę do więzienia. Spędzę tam resztę życia.
  • Załatwię ci łagodniejszy wyrok, ale musisz wyznać całą prawdę policji.

Laura nie miała najmniejszej ochoty zgłaszać się na policję. Nie po to tyle lat milczała. Nie po to ukrywała leki na schizofrenię przed mężem. Umówili się z Pawłem, że zjedzą śniadanie i razem pojadą na komisariat. Miała jeszcze chwilę czasu żeby wymyślić jakiś plan. Poszła pod prysznic, jak zwykle w takim miejscu wpadła na genialny pomysł. Błyskawicznie się wytarła.

Po cichu otworzyła drzwi szafki z lekarstwami. Po chwili znalazła, to czego szukała. Włożyła fiolkę z lekami uspokajającymi do kieszeni i zeszła do kuchni zrobić coś do jedzenia. Kiedy Paweł się kąpał, ona zrobiła koktajle owocowe. Do jego szklanki wsypała rozgniecione tabletki nasenne. Dużą dawkę żeby na pewno podziałała. Niczego niespodziewający się mężczyzna wypił całą zawartość szklanki. Po dwudziestu minutach zaczął ziewać, a oczy same mu się zamykały. Usiadł na kanapie, nie miał siły utrzymać się na nogach. Spojrzał na kobietę, którą kochał.

  • Co się dzieje?
  • Nic, kochany, nic. Zamknij oczy.
  • Dosypałaś mi czegoś? – wymamrotał
  • Ciii. Śpij. – powiedziała łagodnie, jak do dziecka. – Dlaczego? – zdążył jeszcze zapytać.
  • Wiesz już wszystko, co chciałeś. Ale nie mogę ci już ufać, chciałeś mnie wysłać za kratki. Nie mogę na to pozwolić kochany – powiedziała bardziej do siebie niż do niego.

Odczekała jeszcze jakiś czas aż Paweł zasnął głęboko. Wiedziała, że teraz będzie spał przez przynajmniej 3 godziny. Wzięła torbę i wyszła z domu. Pojechała do starego znajomego po działkę heroiny. W drodze powrotnej zajrzała do apteki żeby kupić strzykawkę. Miała plan. Wstrzyknie Pawłowi śmiertelną dawkę, a później jakoś zaciągnie do samochodu i zawiezie jego ciało na grób żony. Będzie wyglądało tak, jakby popełnił samobójstwo w depresji. To był dobry plan.

Weszła do domu żeby dokończyć swoje dzieło i prawie usiadła z wrażenia.

Mężczyzny nie było na kanapie. Obeszła całe mieszkanie i nic. Ani śladu Pawła.

Sprawdziła wszędzie, dosłownie wszędzie. Nie było go. Jak to możliwe? Myślała. “Podałam mu taką dawkę jak dla konia. Powinien nadal spać”. Coś się tutaj nie zgadzało. Zaczynała powoli panikować. Już miała ponownie wyjść z domu, gdy ktoś zapukał do drzwi. Tego się nie spodziewała. Wzięła kilka głębokich wdechów, przywołała delikatny uśmiech na twarz i otworzyła.

Na progu stał Paweł w towarzystwie policjanta, który prowadził śledztwo w sprawie śmierci Marka Kowalskiego. Oczy jej się szeroko otworzyły ze zdziwienia. Nie mogła zrozumieć co się dzieje. Funkcjonariusz wyciągnął zza paska kajdanki i wypowiedziawszy standardową formułkę przy aresztowaniu, zapiął je na nadgarstkach Laury. Była tak zszokowana, że poszła za nim bez słowa protestu. Policjant poinformował ją jeszcze, że jest aresztowana za morderstwo dwóch osób i utrudnianie śledztwa.

Kiedy Paweł znalazł lekarstwa na schizofrenię w szafce Laury, wiedział już, że nie może jej ufać. Oczywiście, cały czas tliła się w nim iskierka nadziei, że cała historia dobrze się skończy. Jednak na wszelki wypadek zanim obudził dawną przyjaciółkę, włączył w telefonie opcję nagrywania. Miał dowód na jej przyznanie się do winy, nawet gdyby nie chciała zgłosić się na policję. Co, koniec końców, rzeczywiście miało miejsce. Nie przewidział tylko, że będzie chciała go tak szybko uśpić. Wprawdzie wyszło mu to na dobre, bo Laura wyszła z domu zostawiając go samego. Nie mogła wiedzieć, że lekarstwa nasenne bardzo słabo na niego działają. Od dłuższego czasu miewał problemy ze snem i regularnie przyjmował środki ułatwiające zasypianie. Uodpornił się na ich działanie. Dzięki temu owszem zasnął, ale obudził się po trzydziestu minutach. Od razu zabrał się do działania. Pojechał na policję z nagraniem.

Ostatecznie Laura przyznała się do winy. Doktor Niezgoda został powołany na świadka. Potwierdził, że jego pacjentka choruje na schizofrenię paranoidalną od wielu lat. Mimo wszystko był zszokowany, że to właśnie ona zabiła dwoje młodych ludzi w lesie. Paweł, tak jak obiecał postarał się o złagodzenie kary. Laura Goldstein zamiast dostać dożywotnią karę więzienia, trafiła do szpitala psychiatrycznego w ekskluzywnej klinice.

Co stało się z Kamilą, Paweł w dalszym ciągu nie wiedział. Wszystko wskazywało na to, że przeżyła tragiczną noc przed laty. Prawdopodobnie żyła nadal.Pozostawało pytanie gdzie jest i jak ją odnaleźć. Mężczyzna przyrzekł sobie, że nie da za wygraną. Będzie szukał tak długo, aż natrafi na jakiś ślad. Jakikolwiek.

Dwa tygodnie po tym jak w prasie ukazał się obszerny artykuł na temat zbrodni dokonanej przed laty w lesie, w którym opisano wydarzenia tamtych dni, a także proces Laury Goldstein i śmierć jej ojca, do Pawła przyszedł list. Nie było na nim imienia i nazwiska nadawcy ani żadnego adresu.

Tylko napis zamknięty w cudzysłowie “Niepokonani”. To była ich ulubiona piosenka, jego i Kamili…

Jak to było?

2 przemyślenia nt. „Jak to było?”

Dodaj komentarz