Hanka był najmniejsza z całej podwórkowej Bandy Chojraczki. Najmłodsza i najdrobniejsza. Co to za Banda, spytacie. Kim jest Chojraczka, spytacie. Zacznijmy zatem od początku.
Chojraczka mieszkała z rodzicami i młodszą siostrą w najdalszym zakątku doliny. Z jej domu było już bardzo blisko do lasu i większości szlaków górskich. Rodzice Chojraczki byli właścicielami konkretnego pasa ziemi w dolinie, ale ponieważ od dawna nie zajmowali się hodowlą zwierząt, tereny te dziko zarosły. Chojraczka wymyśliła więc, że cosobotnie spotkania Bandy będą się odbywać właśnie tam, gdzie była przestrzeń do planowania kolejnych wypraw i misji. Banda liczyła cztery dziewczyny i pięcioro chłopaków z wioski, wszyscy w podobnym wieku około 11 lat.
Chojraczka wcale nie planowała zakładać gangu. Samo tak wyszło. Pewnego czerwcowego poranka, Kasia, bo tak miała na imię Chojraczka, jechała jak zwykle rowerem do szkoły. Przejeżdżała właśnie koło łąki Kowalaków, gdy kątem oka wychwyciła szamotaninę w wyższych zaroślach. Zatrzymała się gwałtownie, rzuciła rower na ziemię i pchana ciekawością pobiegła w głąb łąki.
– Dawaj pieniądze, łachudro! A ty, gówniarzu, oddawaj śniadanie! – usłyszała piskliwy chłopięcy głos.
Dobiegła na miejsce, a jej oczom ukazały się plecy chłopaka niewiele wyższego od niej. Wymachiwał rękami i krzyczał na kogoś, kto siedział na ziemi. Zaaferowany był tak bardzo, że nie usłyszał nadbiegającej z tyłu Kasi. Ta nie wiedziała, o co chodzi, ale rozumiała, że musi stanąć w obronie słabszej osoby. Rozejrzała się wokół, szukając prowizorycznej broni lub chociaż czegoś, czego napastnik się wystraszy. Wolała nie sprawdzać, czy uda jej się powalić wyższego od niej gnojka. Kilkadziesiąt kroków na lewo od miejsca, w którym stała, dojrzała starą jabłonkę i tam też podbiegła. Pod drzewem leżała sterta gałęzi i patyków. Wybrała szybko odpowiedni model, niezbyt suchy, żeby się nie złamał, niezbyt krótki, żeby mogła się dobrze zamachnąć, ale też niezbyt ostry, by nie zrobić chłopakowi dużej krzywdy. Machnie go raz w plecy, pogrozi, jakoś to będzie. W przypływie adrenaliny początkowo nie zwróciła uwagi na otaczające ją zapachy, jednak gdy skupiła się na przygotowaniu broni, z odmętów podświadomości dotarł do niej duszny smrodek, który dobrze znała. Nie mogła uwierzyć w swoje szczęście. Zaczęła się rozglądać wokół i w końcu dostrzegła wśród kęp trawy to, czego szukała. Okazały, świeży, tłuściutki kopiec krowiego łajna. Niewiele myśląc wbiła w niego patyk, zamieszała energicznym ruchem i wyjęła jeszcze parujący specyfik. Zadowolona pobiegła z powrotem na ratunek.
– Odwal się, ty głupi chamie! – krzyczała już z daleka.
Chłopak zaczął się powoli odwracać i zawołał:
– A kto to jeszcze szuka guza? – Chłystek spojrzał na patyk w dłoni Kasi i wtedy zamarł. Kupa na patyku. Najbardziej śmiercionośna broń na świecie. Największa z możliwych zniewag. Nie zastanawiając się długo, wziął nogi za pas i zniknął tak szybko, jak chwilę wcześniej zniknęło zacięcie na jego twarzy. Nie chciał znów narazić się mamie. Wciąż go ochrzaniała za podarte spodnie i poplamione koszulki. Nie miał zamiaru się tłumaczyć, skąd ma na ubraniach plamy od krowiego łajna.
Kasia, tryumfalnie wymachując kijem z kupą, krzyknęła:
– Niech cię licho porwie!
Następnie przeniosła uwagę w stronę ofiary i ku własnemu zaskoczeniu doliczyła się dwójki dzieciaków.
– Maja i Kajtek! – rozpoznała dzieciaki sąsiadów. – Dlaczego tak się dajecie jakiemuś głupkowi?? Jest was dwoje, spokojnie mogliście mu dowalić!
– No ale, no ale… – zająknął się Kajtek.
– Powiedział, że jak nie oddamy mu kasy i śniadania, to narysuje nam siusiaki na czole – dokończyła Maja.
Kasia chwyciła się za głowę.
– Co za bzdury! Musicie walczyć o siebie, jasna cholerka!
Pomogła rodzeństwu się pozbierać i ruszyli razem do szkoły.
Wieść o sprycie i niebywałej odwadze Kasi przyniosła jej sławę wśród dzieciaków, a miano Chojraczki przylgnęło do niej tego samego dnia, jeszcze zanim wróciła do domu.
Z czasem wokół Kasi zaczęły się kręcić inne dzieciaki z wioski, a ona bawiła się z wszystkimi w najrozmaitsze, wymyślne gry. Wędrowali po szlakach by liczyć napotkane gatunki ptaków, na wyścigi wspinali się na drzewa i wskakiwali do rzeki w poszukiwaniu najbardziej gładkich kamieni, które później wykorzystywali do ozdabiania szałasów. Najważniejsze jednak było to, że wszyscy skupieni wokół Chojraczki wspierali się nawzajem w pokonywaniu swoich lęków. Kajtek zaczął wspinać się na drzewa, choć zawsze trochę bał się wysokości. Pomógł mu w tym Marek, który na gałęziach drzew czuł się swobodnie jak wiewiórka. Maja z kolei oswoiła się z obecnością robali, choć prawie mdlała na widok pająków. Na pomoc przyszła jej Hanka, która kochała wszystkie zwierzęta i z fascynacją o nich opowiadała. Razem z dziadkiem od zawsze ratowała ranne lub chore zwierzęta, a napotkane w domu pająki ostrożnie wynosiła na zewnątrz.
Tu wracamy do naszej bohaterki. Bo Hanka najbardziej ze wszystkiego bała się ciemności. I mimo obecności wspierającej paczki przyjaciół, nie potrafiła sobie z tym poradzić. Sama nie wiedziała, czego tak naprawdę się boi. Ciemność była tajemnicza, mogła kryć w sobie w zasadzie wszystko. Wszystko, co złe. Ale co konkretnie? Czy dzikie zwierzęta? Duchy? Latające potwory? Hanka doskonale wiedziała, że takie zjawiska nie istnieją. Była już na tyle duża, że nie dała sobie wcisnąć żadnych bredni, jak jakiś dzidziuś. Jednak mimo to, strach paraliżował ją jak tylko gasło światło. Dlatego wciąż spała przy zapalonej lampce nocnej. Wciąż prosiła przyjaciół, żeby po zmroku odprowadzali ją do domu. I zawsze, ale to zawsze, miała przy sobie małą latarkę, którą dostała od dziadka, oraz zapasowe baterie.
Na kolejne sobotnie spotkanie Bandy Marek wbiegł niebywale rozentuzjazmowany.
– Słuchajcie! Co mi babcia opowiedziała!
Zanim złapał oddech wszyscy już go ponaglali:
– Co? No co masz za wieści?
– Czego się dowiedziałeś?
Biedak klapnął tyłkiem na ziemię, wziął jeszcze dwa głębokie wdechy i zaczął relacjonować:
– Nie pytajcie, ale babcia mówiła, że kiedyś tu żyły smoki!
Na te rewelacje entuzjazm bandy roztopił się jak resztka cukru w herbacie.
– Co ty gadasz? Jakie smoki?
– Weź ziomek, jesteśmy już chyba za starzy na takie historie – Krystek wywrócił oczami.
Niezrażony reakcjami Marek kontynuował:
– Ja wiem, jak to brzmi. Przecież też nie wierzę w smoki, no co wy? Ale posłuchajcie, bo to naprawdę ciekawe. Babcia mówiła, że w naszych okolicach żyły smoki, gdzieś w naszych górach miały swoje siedliska, a smoczyce wysiadywały jaja w jaskiniach. Mamy koniec lipca, a babcia twierdzi, że to czas, kiedy małe smoki wykluwały się z jaj. W jaskiniach powinny wciąż leżeć skorupy tych jajek. No i właściwie do sedna przechodząc, chodzi o to, że babcia twierdzi..
– Co babcia twierdzi?? No gadaj! – zniecierpliwiła się przywódczyni Chojraczka.
– No babcia twierdzi, że jak ktoś dotknie skorupy smoczego jaja, zdobędzie największą odwagę i już nigdy niczego nie będzie się bać!
– Wow! Wiesz co? Fajna historia, ale poważnie? Smocze jaja w jaskiniach? Chodźmy lepiej popływać w jeziorze – powiedziała Kasia pocierając czoło.
Wszyscy zaczęli zbierać porozrzucane plecaki, ręczniki i worki z kanapkami, by wspólnie ruszyć nad wodę. Nikt nie zwrócił uwagi na małą Hankę, która z wielkim skupieniem i otwartymi ustami słuchała historii o smokach.
Tej nocy Hanka nie mogła zasnąć. Wcale nie dlatego, że w pokoju było ciemno, przecież miała zapaloną lampkę nocną. Nie mogła zasnąć z przejęcia. Próbowała sobie wyobrazić, jak to jest niczego się nie bać. Nie bać się ciemności, móc w końcu zgasić światło bez lęku. A gdyby tak odnaleźć wejście do jaskini? Kto wie, może tam naprawdę leżą skorupy smoczych jaj? Nie, no niemożliwe. Wie przecież, że duchy, potwory i smoki nie istnieją. Bajki dla małych dzieci. Ale z drugiej strony, w takim razie co jej szkodzi rozejrzeć się po jaskini? Raczej nic jej się nie powinno stać. Szczurów i nietoperzy się nie boi, pająków też nie, to może spróbuje tak dla świętego spokoju? Oczywiście nikomu z bandy nie może powiedzieć, bo będą się śmiali, że uwierzyła w historie o smokach. Rodzicom też nie powie, bo będą się martwić, że chce się szlajać po jaskiniach. Pójdzie za dnia, rzecz jasna. Spakuje do plecaka kanapki i wodę, zabierze dodatkowe baterie do latarki. Wejdzie do jaskini, trochę się rozejrzy. Jak będzie strasznie, zawsze może wrócić. Nie jest przecież głupia, żeby się pakować w tarapaty. Analizując wszystkie „za” i „przeciw”, wyszła z łóżka i zaczęła pakować plecak. Kanapki zrobi rano. Pójdzie. Postanowione.
O 7 rano Hanka wyskoczyła z łóżka jak poparzona. Chyba wcale nie spała. Możliwe, że na chwilę przysnęła, ale właściwie nic jej się nie śniło. Za to miała wrażenie, że całą noc obserwuje zegarek w nadziei, że czas popłynie szybciej niż zwykle. Przygotowała w pośpiechu kanapki, spakowała butelkę wody i zostawiła rodzicom kartkę, że wróci na obiad. Wskoczyła na rower i pognała w stronę lasu, by zostawić go przy trzech świerkach, tam gdzie zawsze, i udać się szlakiem w stronę Dzikich Skał. Pamiętała jak przez mgłę, że dziadek pokazywał jej kiedyś drogę do Dzikich Jaskiń. Gdy dotarła do przesmyku pomiędzy wysokimi skałami, przypomniała sobie, w którą stronę należy się udać.
Trafiła do miejsca, gdzie mogła wybrać spośród trzech sporych rozmiarów otworów w skałach. Rozejrzała się dookoła, zadając sobie pytanie, „Czy tu mogły żyć smoki?” Wybrała największą skalną jamę. Logicznym wydało jej się, że jeśli smok miałby się gdzieś zmieścić, to najprędzej właśnie tu. Weszła do środka i rozejrzała się uważnie. Nic specjalnie jej nie zaniepokoiło, ot dziura w skale. Sklepienie było na tyle wysoko, że zmieściłby koło niej dorosły człowiek. Dotknęła ściany prawą ręką i poczuła chropowatą wilgotną powierzchnię. Przeszył ją chłód. Wyjęła z plecaka bluzę oraz latarkę i ruszyła tunelem w głąb góry. Z każdym krokiem, który oddalał ją od wejścia, robiło się ciemniej. Włączyła więc latarkę, przy okazji sprawdzając, czy w kieszeni spodni na pewno ma zapasowe baterie. Tuż za pierwszym zakrętem zrobiło się całkiem ciemno.
Mam latarkę, jest okej, pomyślała.
Stawiała kroki coraz ostrożniej, żeby się nie przewrócić, a wkrótce musiała też zacząć się pochylać, gdyż skalny sufit nagle jakby się obniżył. Poczuła jeszcze większy chłód. Zdała sobie sprawę, że przemoczyła buty. Zupełnie nie pomyślała, że w tunelu będzie zbierać się woda. Brnęła dalej przez wąski korytarz całkiem już zgarbiona. Zatrzymała się, by ocenić sytuację:
Ale to był głupi pomysł, kurde. Żaden smok by się tu nie zmieścił.
I kiedy postanowiła, że jednak zawróci, potknęła się o wystający kamień i runęła jak długa do wody. Kurczowo trzymana latarka nadal tkwiła w dłoni Hanki, jednak już nie działała. Dziewczynka zrozumiała, że zapasowe baterie na nic się nie zdadzą, spodnie również przemokły. W tyle głowy kłębiła jej się myśl, że da sobie radę, po prostu wróci tunelem do wyjścia. Myśl szybko jednak się ulotniła, dając przestrzeń lękowi przed ciemnością.
– O rany.. – jęknęła.
Najpierw próbowała zmrużyć oczy i wypatrzeć jakikolwiek jasny punkt. Obróciła się raz w lewo, raz w prawo, ale niczego nie dostrzegła. Miała wrażenie, że ciemność otula ją jak zbyt ciężki koc, który nagle zaczął się na niej zaciskać. Serce waliło jej jak oszalałe. Była pewna, że słyszy jego echo w skalnym korytarzu, w głowie zaczęło jej szumieć obezwładniająco. Żołądek Hanki skurczył się do wielkości orzeszka, zebrało jej się na wymioty. Jej ciało zesztywniało i nie była już w stanie ruszyć nogami, a strach wypełnił jej serce i zacisnął krtań, nie pozwalając wydać żadnego dźwięku. Hanka pomyślała, że umrze w tej ciemności. Miała wspaniałych przyjaciół, którzy zawsze ją wspierali, ale teraz nie było przy niej nikogo. Ostatecznie każdy musi zmierzyć się sam ze swoim strachem, przeleciało jej przez głowę.
Wtem, kilka metrów przed nią, na ścianie tunelu zamajaczył blask, jakby odbicie płomienia. Hanka przetarła oczy ze zdumienia. Blask nadal ją przywoływał. Resztkami sił poruszyła nogami ciężkimi jak głazy i przesunęła się w stronę poświaty. Tuż za zjawiskiem weszła w zakręt, a zaraz za nim tunel rozszerzył się niespodziewanie i znalazła się w wielkiej jaskini. Cały czas byłam tak blisko. Ściany i sufit mieniły się na zielono i niebiesko, jakby odbijały się od tafli wody. Przypominały jej łuski smoka. Niemożliwe.
Nagle jej oczom ukazał się widok tak niesamowity, że z wrażenia zamarła. Wielki kawałek ściany uwypuklił się i oderwał. Krągła masa wykonała obrót wokół własnej osi, a spod jej spodu wyłonił się ogromny łeb. Hanka cofnęła się bezwiednie, gdy uświadomiła sobie, że patrzy w płonące czerwonym blaskiem oczyska smoka. Nabrała powietrza, już miała krzyknąć, gdy usłyszała kobiecy głos:
– Ty jesteś Hanka! Czekałam na Ciebie.
Głos był tak dźwięczny i otulający ciepłą barwą, że Hania natychmiast odzyskała panowanie nad sobą, a właściwie zapomniała o strachu.
– Niemożliwe, że smoczyce istnieją – wyszeptała.
– Istnieją, owszem. A do tego są niezwykle mądre – zaśmiała się serdecznie smoczyca. – Wiem, co Cię tu sprowadza.
– Naprawdę? Skąd wiesz? – zapytała cicho Hanka.
Smoczyca uśmiechnęła się i odpowiedziała:
– Haniu, nie każdy nosi w sobie tak wielką siłę, by samotnie stawić czoło największym lękom. To, że tu dotarłaś, oznacza, że masz w sercu potężną odwagę. A to, czego się boisz, nie może przyćmić twojej wielkiej mocy. Pomogę ci więc uporać się z tym, czego się lękasz.
Smoczyca otworzyła pysk, ukazując Hance dziesiątki długich ostrych zębów.
No bez jaj, chyba mnie nie zje? pomyślała Hanka.
Z samego środka paszczy wydostał się niewielki płomyk, który zaczął krążyć po jaskini. Mienił się wszystkimi kolorami tęczy, a Hania patrzyła na niego jak zahipnotyzowana. Płomyk uniósł się nad głowę Hanki, a potem z prędkością światła trafił Hankę w samo serce. Odrzucona niezwykłą siłą, upadła na pupę z zaciśniętymi pięściami i powiekami.
Gdy otworzyła oczy, zdała sobie sprawę, że jest w swoim pokoju. We własnym łóżku. Rozejrzała się, gwałtownie łapiąc oddech. Plecak przygotowany do wyprawy. Zapasowe baterie na biurku. Spojrzała na zegarek.
Trzecia w nocy.
Zgasiła lampkę nocną, zamknęła oczy i natychmiast wróciła w objęcia morfeusza.
12.07.2023
Świetna bajka! Uwielbiam taki klimat letnich przygód, przedzierania się gdzieś po lesie/skałach /jaskiniach 😍 No i smoki… Smoki zawsze rozbudzają wyobraźnię ❤️🐉🐲
Ale się cieszę, że wrzuciłaś tekst na stronkę ❤️😀 zostałam oficjalną fanką kupy na patyku i smoczycy 🔥🔥🔥