Listonosz jak zwykle wyrwał Jonasa ze snu.
– Pan podpisze – burknął, dyskretnie zerkając na rozgolaszonego mężczyznę.
Jonas niezgrabnie podpisał się na elektronicznym terminalu.
Listonosz odszedł z ciężkim westchnieniem, zmęczony życiem i sfrustrowany Jonasem, który po raz kolejny od roku nie zaszczycił go ani jednym spojrzeniem. Tępy dupek – pomyślał, odchodząc, a pod nosem wykwitł mu paskudny uśmiech.
W kolejnym cyklu znowu się spotkają, Jonas znowu na niego nie spojrzy. Listonosz pokręcił głową.
Tęsknił do rzeczywistości, w której nie byłoby Jonasa, nie byłoby wszystkich tych powtarzających się czynności. Lata mijały, zmieniały się czasy i okoliczności, ale ich ścieżki zawsze się łączyły.
Jonas obracał w palcach wybrzuszoną kopertę.
Kształt był obcy, nieznany.
Rozerwał papier, ze środka z brzdękiem wypadł bogato zdobiony kawałek metalu, a zaraz za nim skrawek papieru.
Jonas podniósł go, zaciekawiony.
“To jest klucz do twojego serca.”
Zazgrzytał zębami.
Czerstwy żart – pomyślał, jeszcze raz czytając kiczowate zdanie.
Poza tym klucze już od dawna nie istniały, teraz wszystko otwierano kartami, czytnikami linii papilarnych i tęczówek.
Mężczyzna chciał wyrzucić skrawek papieru, gdy coś przykuło jego uwagę. Pismo tak łudząco podobne do jego własnego. Ale przecież nie pisał już od lat, ostatni raz trzymał w ręku pióro jako dziecko.
Spojrzał na kartkę jeszcze raz.
“To jest klucz do twojego serca. Otwórz je, a wszystko się zmieni. Wyrzuć klucz, a cykl ponownie się powtórzy. Jonas” – głosił wyglądający na napisany w pośpiechu lakoniczny liścik.
– Jaki kurwa Jonas, jaki kurwa cykl – pomyślał mężczyzna, drapiąc się mechanicznym gestem po nieregularnej bliźnie na piersi, jednak niejasne przeczucie i ciekawość nie dawały mu spokoju.
Podniósł przedmiot z podłogi, leżał w dłoni idealnie.
Podniósł go i już wiedział, co musi zrobić.
Przyłożył klucz do blizny na piersi. Zaróżowione ciało połączyło się z zimnym metalem jak magnesy o różnych biegunach.
Klucz przekręcał się powoli, a wraz z nim wypukła blizna.
Trybiki w machinie Jonasa zaczęły się kręcić, obrazy przed oczami pojawiały się jak w kalejdoskopie, a Jonas poczuł jak w kierunku jego serca zmierza strumień wizji – wizji jego samego, jego życia, różniącego się nieznacznie w każdej rzeczywistości, a jednak za każdym razem prowadzącego do tego samego rezultatu. Do śmierci bez śmierci, do wiecznego trwania, do odradzania się na nowo bez pamięci.
Jednak tym razem było inaczej.
Tym razem posłuchał swojej intuicji.
Gdy wszystkie jego wcielenia połączyły się w jego sercu w jedno, poczuł ulgę.
Wreszcie zdołał umrzeć.
Kwantowy listonosz uśmiechnął się z ulgą i ukłuciem w sercu.
Ależ mnie intryguje ten tekst! Mam teraz niedosyt i potrzebuje dalszego ciągu historii ? no i mam ciary, jak piszesz o przyszłości i technologii.
Dziękuję bardzo! ?
Jak kiedyś dowiem się co dalej, to na pewno wrzucę. 🙂