Czarne, schodzone do granic możliwości buty, były pierwszym, co zauważył. Skóra była mocno zniszczona. Pajęczyny pęknięć rozchodziły się promieniście od czubków. Prawy był poplamiony białą farbą. Podeszwy, które trzymały się chyba tylko na słowo honoru, oblepione były błotem i igliwiem. Sznurowadła, kiedyś również czarne, teraz miałby barwę jasnoszarą. Zawiązane niedbale, ledwo utrzymywały buty na swoim miejscu. Remek odpalił papierosa. Zaciągnął się łapczywie i głęboko. Leniwie wydmuchując dym rozglądał się po okolicy. W koronach drzew szumiał wiatr. Wrony ukryte w gęstwinie, nawoływały się gniewnie. Po niedawnym deszczu zostały tylko cienkie strumyczki, płynące wartko pomiędzy kamieniami na ścieżce. Remek spojrzał w zasnute ciężkimi, ołowianymi chmurami niebo. Były zawieszone tak nisko, że czuł się przytłoczony. Dopalił a papierosa zgasił o korę. Snop iskier z niedopałka rozjarzył się czerwienią i zgasł opadając na mokrą trawę. Spojrzał raz jeszcze na buty. Kołysały się łagodnie, raz po raz odbijając się od pnia dębu. Obok Remka pojawił się Ksawery w kombinezonie ochronnym. „To co? Odcinamy?” – zapytał. Remek oderwał w końcu wzrok od butów i przeniósł go na napuchniętą, twarz wisielca. „Odcinamy.” – polecił wyjmując kolejnego papierosa.
Odcinamy

No ciary totalne przy tym tekście. I te buty na pewno kryją w sobie niejedną historię…
Dziękuję Adzik 🙂 no myślę, że pociągnę dalej tę historię, albo może to co było przed tym 😉
Lepiej to, co przed. Bo strach pomyśleć co oni mu odcięli, 😝
Wcześniej Remigiusz, teraz Remek… Chyba mężczyzna o tym nietypowym imieniu bardzo Cię inspiruje do tych mrocznych historii 🙂
Oj tak inspiruje, chociaż nie powiedziałabym o nim, że jest mroczny 🙂