Jak zostałam szeptuchą.

To był pamiętny rok. Na świat spadła zaraza. Zapanowało ogólne przerażenie. Ludzie bali się wziąć głębszy oddech. Zostaliśmy zamknięci w domach…

Słyszałam szepty, że to jakaś klątwa dopadła ludzkość. Zemsta bogów. Może tak było. Kto to wie? Postanowiłam się jednak tym za bardzo nie martwić, a raczej wykorzystać ten czas jak najlepiej. Zastanawiałam się co mogę zrobić w tym czasie. Czułam drzemiącą w sobie moc. Nie umiałam jeszcze jej zidentyfikować, ale wiedziałam, że ona tam jest. 

Wtedy dopadła mnie pierwsza próba zaklęcia rzuconego przez pewną wiedźmę, trafiła muszę to przyznać. Trafiła w mój czuły punkt. Początkowo broniłam się przed działaniem tego czaru. Miałam w zanadrzu kilka sposobów na obronę przed jej mocą. Jednak ona okazała się silniejsza. Nie doceniłem siły jej zaklęcia, które z czasem zajmowało coraz większy obszar mojego serca. Pokonała mnie. Ale czy ja przegrałam? Zdradzę Ci już teraz, że wręcz przeciwnie. Mimo że, ona mnie pokonała. Ja wygrałam. Wygrałam nie z nią, lecz dzięki niej. Wiedźma Aleks, bo tak jej było na imię, zaciągnęła mnie do Klubu Otwartej Szuflady. A tam, tam to już się działa czysta magia od samego początku. Urok zadziałał z podwójną siłą, a ja przepadłam. Powoli w moje ręce wlewała się moc. Ta moc, która drzemała w moim wnętrzu, moim sercu. Naczelna Wiedźma pokazała mi jak przekierować ten dar z serca prosto na papier. Nauczyła mnie rzucać zaklęcia, które oczarowują innych ludzi. Tak powstała “Helena i zaczarowany pędzel”, którą pokazałam światu. Nie bałam się już nikogo i niczego. Byłam silna i odważna. Do tego poznałam inne wiedźmy, cudowne kobiety, z których każda miała własną moc.

Niestety przyszedł koniec sabatu i trzeba było zabrać swoje miotły do domu. Trochę zabrakło mi siły, którą dawały dziewczyny. Jednak szybko na pomoc przyleciała wiedźma Aleks. Ona się do tego jeszcze nie przyznała, ale ja swoje wiem, na pewno czyta w myślach, baba jedna. Może i mnie tego nauczy? Stworzyła wersję Klubu dla wiedźm już wtajemniczonych. Szybciutko odkurzyłam swoje miotlisko, trochę je podrasowałam, no i oczywiście popędziłam na zlot czarownic. Nie rozczarowałam się. Tam już magia hulała jak szalona. Wiedźmy dzieliły się swoimi umiejętnościami i przekazywały swoją moc. To tam odkryłam, że nie jestem zwykłą czarownicą, ale taką prawdziwą słowiańską szeptuchą.

Szeptuchą, która ma ręce pełne magii (i roboty), a głowę wypełnioną po brzegi pomysłami, za którymi nie nadążam. W minionym roku udało mi się wyczarować bajkę o Helenie, grę Zaczarowany Las, projekt na słowiańską baśń, projekt kalendarza poporodowego, nauczyć się makramy, a nawet założyć konto na Instagramie. W tak zwanym między czasie wróciłam do pracy zawodowej. Taki to był pamiętny rok…

9 przemyśleń nt. „Jak zostałam szeptuchą.”

  1. Doris, chyba już się nauczyłaś czytać w myślach od Wiedźmy Aleks, bo trafiłaś mnie w sam środek serducha tym tekstem – to jakieś wyjątkowo mocne zaklęcie, bo piszę komentarz i nadal pozostaję pod wpływem! Haha! ;D W świetne rejony zaprowadziła Cię Twoja wyobraźnia, szeptuchowe na maksa! Nie mogę się doczekać kolejnych tekstów! 🙂

Dodaj komentarz