Przyjaźniły się od zawsze. Śmiały się, że były na siebie skazane. Ich matki były najlepszymi przyjaciółkami. Zaszły w ciąże w odstępie około trzech miesięcy i taka była różnica w wieku ich córek. Dziewczyny były ze sobą od małego. Wspólne przedszkole, lata podstawówki. Wydawać by się mogło, że po jakimś czasie będą miały siebie dość. Ale nie – naprawdę czuły się dobrze w swoim towarzystwie.
Na pierwszy rzut oka – różniły się wszystkim. Były jak ogień i woda. Anna – wysoka blondynka. Niebieskie oczy, długie, piękne włosy. Z nich zawsze była dumna. Dbała bardzo o nie i obiecała sobie, że ich nie zetnie. Zgrabna i wiotka. Typ – anielica. Nie było chłopaka, który by nie zwrócił na nią uwagi. Na co dzień spokojna i ustatkowana.
Olga – to szatan. Brunetka, niezbyt wysoka, raczej korpulentna. Prowodyr wszelkich awantur i wyskoków. Ale zawsze wychodziła obronną ręką z tarapatów. Miała tak zwane “gadane” i duże poczucie humoru. Zawsze była duszą towarzystwa. I zawsze zazdrościła Annie jej włosów. Sama miała, jak to mówiła, strzechę stracha na wróble.
Po raz pierwszy ich drogi rozeszły się kiedy wybierały ogólniak. Anna poszła do szkoły plastycznej. Pięknie rysowała od zawsze. Chciała dalej rozwijać swój talent. Olga to typ “umysłu ścisłego”. Wybrała profil informatyczny. Trochę rzadziej się widywały, ale dalej wszystko o sobie wiedziały. Pierwsi chłopcy, zauroczenia, rozczarowania. Przechodziły przez to razem. Maturę zdały celująco. Anna dostała się do Akademii Sztuk Pięknych. Olga poszła na Politechnikę, na informatykę.
W październiku rozpoczynały nowy etap życia. Jeszcze trzeba było zrobić badania do książeczki zdrowia. U Olgi wyszły jakieś niejasności. Powtórzyła wyniki. Skierowano ją na dalsze badania. I diagnoza – białaczka. Szok dla wszystkich. Nie czuła się źle, właściwie nic jej nie dolegało. Rokowania były nienajlepsze. Szpital i szybko pierwsza tura chemioterapii. Olga, która zawsze tryskała energią i optymizmem – załamała się całkowicie. Nie chciała nikogo widzieć. Anna starała się jej pomóc, być przy niej. Rozpacz Olgi wylewała się na Annę. Powiedziała jej wtedy wiele niemiłych słów. Oskarżała, krzyczała. Przy następnej turze chemii Olga zaczęła tracić włosy. Trzeba było je ogolić. I wtedy Olga się poddała. Zapadła w katatonię. Nie reagowała już na nic i nie odzywała się. Przy kolejnej wizycie u przyjaciółki w szpitalu, Anna usiadła na łóżku i złapała Olgę za rękę. Chciała zwrócić na siebie uwagę. Udało jej się.
– Dlaczego masz czapkę na głowie? – spytała Olga – Nie jest jeszcze zimno.
– Mnie trochę jest – odpowiedziała Anna i zdjęła czapkę.
Oczom Olgi ukazała się łysa głowa Anny.
– Co się stało? Co ty zrobiłaś? – krzyknęła Olga.
– Zrobiłam to dla ciebie. Żebyś nie czuła się sama i odrzucona. Żebyś wiedziała, że zawsze będę przy tobie i będę cię wspierać.
– Ale twoje piękne włosy. Nie chciałaś ich nigdy ścinać.
– To tylko włosy. Odrosną. Poza tym też poszły na szlachetny cel. Będą z nich peruki. Może będziesz chciała być dla odmiany blondynką?
Olga uśmiechnęła się. Pierwszy raz od miesięcy.
– Kurwa, poczekaj, niech mnie stąd wypuszczą. Takim dwóm łysym jak my nikt się nie oprze.