Nie żałuję depresji

Czasami zastanawiam się czy warszawskie życie, od którego uciekłam z krzykiem dwa lata temu, było tak złe, jak zapamiętałam. Miałam przyjaciół, których odwiedzałam w trzydzieści minut. Nie jechałam do nich kilka godzin pociągiem. Miałam stacjonarną pracę, w której czekał na mnie ogród i rozmowy ze znajomymi. Rozmowy na żywo, nie przez kamerkę. Miałam miasto, które kipiało życiem i możliwościami. Olsztyn kipi tylko zielenią. Miałam plan dnia, który dbał o to, aby zawsze coś się działo.
Wracając do domu, byłam zbyt zmęczona, aby analizować jak się czuję. Wulkan we mnie spał. Weekendami emocje budziły się z uśpienia, puszczały kłęby złości i mówiły brzydkie rzeczy. Nie podobało mi się to, co słyszałam. Uciszałam je alkoholem, kilometrami w nogach i podróżami tak męczącymi, że wracałam z nich oblepiona potem i krwią.

Dziś przyznam, że nie żałuję depresji. Zabrała mi wszystkie rozpraszacze i rozdrapała strupy na duszy.

Przestałam odwracać wzrok i spojrzałam na brud we mnie. Nie tupałam już nogami, stojąc w miejscu z zamkniętymi oczami i zaciskając dłonie na uszach jak mała dziewczynka, która udaje, że nie słyszy, co mówi mama. Nie uciszałam już słów płynących z mojego ciała. Słów, które układały się w krzyk. Substytuty szczęścia, takie jak spirala krótkich, intensywnych podróży, życie na mieście, nie w domu czy stado znajomych już nie wystarczały. To było za mało.

Uświadomiłam sobie, że moim problemem jest przedłużająca się samotność. Krótką mogłam zlekceważyć, ale ta trwająca latami była jak arszenik podawany codziennie do porannej kawy. Brakowało mi bliskości i ciepłego ciała obok. Brakowało mi świadomości, że nie idę przez życie sama. Brakowało mi partnera do wspólnego spełniania marzeń, bo te osiągane w pojedynkę już nie smakowały tak, jak wcześniej.


Nie żałuję, że odkręciłam kurek z emocjami, bo mogłam przeżyć całe życie, zasłaniając oczy i uszy, udając, że wszystko jest ok. Kurwa, nie jest. Teraz świadomie patrzę na brud we mnie i chcę go posprzątać, aby na nowo wykiełkowała we mnie ciekawość świata, świadomość własnej wartości i miłość do siebie.


Sztuką nie jest zagłuszanie emocji, które mi nie pasują. Sztuką jest branie ich na cycki i zaakceptowanie. Już nie mówię: jestem nieszczęśliwa. Mówię: Ok, jestem nieszczęśliwa, ale chcę to zmienić.

2 Comments

Dodaj komentarz