– Jak mogłeś mi to zrobić? Jak mogłeś zostawić mnie samą? Mieliśmy tyle pomysłów, tyle rzeczy było przed nami! Po jaką cholerę pojechałeś do tej Warszawy?
Rozpacz otoczyła mnie jak welon z szarej mgły. Nie myślałam racjonalnie. Nie myślałam w ogóle. Byłam bólem. Nie dopuszczałam do siebie nikogo. Nie chciałam nikogo. Tylko ciebie. A ciebie już nie było. Leżałeś na tym pieprzonym cmentarzu i wreszcie mogłeś odpocząć. Ty, który byłeś ciągle w biegu i mówiłeś, że odpoczniesz po śmierci.
Byłam w stanie podjąć tylko jedną decyzję. Nie chcę tu być. W tym mieście, w tym mieszkaniu. Tu – gdzie wszystko krzyczało o tobie. Nie chcę widzieć twego nagrobka. Chcę zapomnieć, wymazać całe dotychczasowe życie. Muszę to zrobić już, natychmiast. Bo za chwilę nie będę w stanie i dołączę do ciebie na cmentarzu.
Uciec, uciec gdzieś daleko. Na początek Francja. Przyjaciółka z mężem przyjęli mnie serdecznie. Ale to jeszcze za blisko. Chcę jechać na koniec świata. I nigdy nie wrócić.
Nie wiedziałam, że los ma dla mnie inny scenariusz.
18 lat później.
Czy to wystarczający okres czasu, by nic nie czuć? Czy jestem w stanie spojrzeć spokojnie na miejsca z mojej przeszłości? Myślałam, że nie dam rady. Nie chciałam nigdy tej konfrontacji. Ale nie byłam sama.
– Witaj Piotrze. Wróciłam. Przepraszam, że tak długo mnie nie było. Widzę, że opiekują się tobą. Grób jest zadbany. Przyszłam ci kogoś przedstawić. To Piotr – twój syn. Sama nie odważyłabym się przyjechać. Ale Piotrek chciał bardzo wreszcie odwiedzić swego ojca. Chociaż tak, by złożyć kwiaty na twoim grobie. Zna cię dobrze, opowiadam mu bez przerwy jaki byłeś wspaniały. Możesz być z niego dumny. Zresztą nasz syn uratował mi życie. Gdyby nie on …
Mimowolnie uśmiechnęłam się. Mój Piotr zawsze mnie zaskakiwał. Przecież długo staraliśmy się o dziecko i nie dawano nam za wielkich szans. Dlatego myślę, że nasz syn to taki prezent z zaświatów od niego, żebym nie została sama.