Uwielbiam seks

Czarno białe zdjęcie ciała, od szyi do pasa. Postać zasłania biust splecionymi rękami.

Już słyszę reakcję mojej Mamy: nie czujesz się skrępowana, pisząc takie rzeczy o sobie w internecie?

Koleżanki z pracy: widzieliście jakie ona rzeczy publikuje? A taka się wydaje grzeczna.

Byłej dziewczyny: widziałam.

Ale najgłośniej słyszę w głowie własne komentarze: w sumie ten tekst nie jest zachwycający. Czy ja na pewno chcę się dzielić publicznie takimi osobistymi tematami? Przecież każdy będzie to mógł przeczytać. No i nie wypada…

Nie pozwolę, aby te głosy znów nade mną zapanowały.

Uwielbiam seks. To uczucie, gdy całe ciało napina się do granic wytrzymałości, w oczekiwaniu na to, co nadchodzi. Organizm spina się w radosnym wysiłku, a później wszystkie mięśnie, nawet te, o których istnieniu nie miałaś pojęcia, rozluźniają się tak jak nie odprężyłby ich najlepszy masaż.

Jestem życiowym control-freakiem. Wszystko musi być ogarnięte, zrobione, odhaczone na liście, ułożone na swoim miejscu. Zadanie jest po to, aby je wykonać (o trudnościach nie meldować, hłe, hłe, hłe). Ubrania są po to, żeby stały na baczność w szufladzie. Grudzień jest po to, żeby zawczasu kupić kalendarz na nowy rok i zapisywać w nim kolejne plany i projekty, koniecznie do końca miesiąca, bo od stycznia to już jest pora na realizację, a nie planowanie.

Seks? To zero zadaniowości, czysta przyjemność, brak presji, pusta głowa, beztroska, wolność, umiłowanie własnego ciała i ciała drugiej osoby. To stan, gdy z głowy ulatują wszystkie myśli, a z ciała całe napięcie i tylko JESTEM.

Zaczęłam dość późno jak na moje standardy

i standardy osób, z którymi się kumplowałam. Może miałam 17 lat, 23, a może 31? Wybierz ten wiek, który chcesz. Zanim zaczęłam uprawiać seks, przez wiele lat wyobrażałam go sobie, marzyłam i nie mogłam się doczekać. Ale nic z tym nie robiłam. Na drodze do radosnego, niczym niezmąconego seksu, oprócz licznych kompleksów, stał on. Strach. Właściwie nie. Strach to jego młodszy, niewinny kolega. Mnie paraliżowało przerażenie, które miało imię. Ciąża.

Niechciana, nieproszona, nieplanowana, przekreślająca resztę życia. Niebezpieczna, zabierająca możliwości, plany i marzenia. NIEODWRACALNA. Byłam w wieku, w którym idziesz ze znajomymi na piwo albo pierwszy raz grasz w zielone, chociaż nie umiesz się porządnie zaciągnąć, a myślałam tylko „co będzie jeśli zajdę w ciążę?”. Powtarzałam sobie w głowie jak mantrę, że jeśli decydujesz się uprawiać seks to musisz być gotowa ponieść jego konsekwencje. Nie byłam gotowa.

Całe szczęście, okazało się, że seks z kobietami kręci mnie bardziej niż z mężczyznami, bo chyba do dziś byłabym dziewicą. Przypominam sobie wszystkie sytuacje, gdy pierwszy raz szłam do łóżka z nową osobą. Co bym zrobiła gdyby wtedy przytrafiła mi się wpadka? Czy moje życie wyglądałoby tak samo? Czy teraz zamiast wychowywać psa, opiekowałabym się dzieckiem? A może zdecydowałabym się na aborcję? Czy wiedziałabym gdzie się zgłosić po pomoc?

Później były kolejne związki z kobietami. Lęk przed nieplanowaną ciążą umilkł, schował się, przysnął. Seks w nowym związku zawsze na nowo rozbudzał kompleksy, ale wraz z upływem kolejnych miesięcy i lat spędzonych z tą samą osobą, również one traciły swoją destrukcyjną moc. Tylko wraz ze słabnącymi kompleksami, również radość z seksu jakby przygasała. I odwieczne pytanie, co było pierwsze: mniej radości czy mniej seksu?

Do dziś zastanawiam się kiedy i jak pozwoliłam innym wejść do mojej głowy i naładować ją tak silnym lękiem, licznymi obawami, znużeniem, znudzeniem. Jakim cudem seks stał się w moich życiu straszakiem, później rutyną i jedną z tych rzeczy, o które nie możesz się „doprosić” – jak wyniesienie śmieci?

I właściwie komu pozwoliłam na ten zamach na własną przyjemność? Rodzinie? Politykom? Społeczeństwu? Kolejnym partnerkom? Jakim cudem pozwoliłam sobie odebrać, a może sama zrezygnowałam z tych fantastycznych odczuć w głowie, duszy i ciele?

Idę, aby je odzyskać!

Autor: Joanna Urbanek

Zasadnicza ogarniaczka wszechrzeczy, która lubi czasem wcielić w życie zasadę Króla Juliana: "Teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu". Jestem przekonana, że wszystko w życiu dzieje się po coś. Wciąż odkrywam nowe emocje, smaki, zapachy. Staram się mniej planować i odbębniać, a więcej doświadczać.

22 przemyślenia nt. „Uwielbiam seks”

  1. Ależ mi się podoba! Bardzo ciekawe spostrzeżenia, tekst płynie i chce się wiedzieć więcej, wchodzić głębiej, iść za Tobą dalej. No i: I odwieczne pytanie, co było pierwsze: mniej radości czy mniej seksu? 🙃

  2. O Jezu po pierwsze to: widziałam. Mój były, matka, ojciec, od kogo ja nie usłyszałam tego tekstu! Najgorszy joy killer. Po drugie to zajebiście ważne i potrzebne w przestrzeni zdanie: uwielbiam seks. Cudownie, seks jest od uwielbiania! Jak dobrze, że ktoś o tym mówi i nawet jeśli o tym zapomniałaś i przeszłaś różnego rodzaju zawirowania to wiesz, że to jest pozycja wyjściowa do której o to chodzi żeby wracać. Ujmuje mnie ten tekst bo jest tak ludzki, szczery, bez owijania w bawełnę. Plus high five siostro za paranoję ciążową, niech rzuci kamieniem kto nigdy tam przed chwilę chociaż nie był. Czekam na więcej, jak zawsze!

    1. Paranoja ciążowa to drugi joy killer, zaraz po „widziałam” 😉 Dużo czasu mi zajęło, żeby sobie pozwolić na napisanie tego zdania „uwielbiam seks”. A później drugie tyle, żeby pozwolić sobie na opublikowanie go. Dziękuję za wsparcie i dodawanie mi odwagi ❤️

  3. Jakie to prawdziwe i jak prawdziwe jest to, że mało kto się do tego przyznaje, a ma tak samo! Świetny tekst – autentyczność i otwarcie się jest tak samo ważne jak jego przekaz. Gratuluję!👍😊

  4. Po pierwsze super tekst! Napisane świetnie! Co do treści, doskonale rozumiem lęk przed ciążą. Mnie straszono tym od zawsze i w mojej ocenie późno straciłam dziewictwo, właśnie przez to. Bardzo utozsamiam się z wieloma rzeczami, które tu napisałaś. Dzięki za ten tekst!

  5. Jak czytałam Twój tekst to automatycznie przeniosłam się do lat nastoletnich i wczesnej dorosłości kiedy pomimo tego, że nie uprawiałam seksu to panicznie bałam się, że zajdę w ciążę. Pamiętam jak moja mama wpajała mi, że jak zajdę w ciążę to moje życie się skończy, że jak zajdę w ciążę to mam się wyprowadzać. Tak się tego bałam, że jak już nawet zaczęłam uprawiać seks z właściwą osobą, i pomimo świadomego zabezpieczania się to i tak z tyłu głowy miałam te słowa matki. To ciekawe jak się z nami nie rozmawia o seksie, tylko wpaja się jak mantrę pewne zdania, które później „ryją nam beret” Ja dość późno odkryłam radość z seksu, nabrałam świadomości swojego ciała. I że jak kobiece ciało jest stworzone do przyjmowania i dawania rozkoszy!!! Ale musiałam przepracować to sama, uczyć się, czytać. Nikt ze mną o tym nie rozmawiał. mam poczucie, że temat seksu oraz otwarcie przyznawanie się że lubi się seks to temat tabu w Polsce. Dlatego serdecznie Ci dziękuję za Twój tekst, że podejmujesz tak ważny temat, że przełamujesz tabu.

    1. Temat tabu w Polsce, na pewno też temat tabu w mojej rodzinie. Bardzo mi jest bliskie to wszystko co napisałaś w swoim komentarzu. Czasem się zastanawiam czy kiedykolwiek udało mi się wyzwolić z tego tabu skoro opublikowanie tego tekstu było dla mnie bardzo, bardzo trudne. Różne słowa, wpajane w dzieciństwie, wiszą nad nami w dorosłości i tylko my wiemy ile pracy trzeba wykonać, żeby przestały dźwięczeć w głowie. Dziękuję za osobisty komentarz ❤️

  6. Ty uwielbiasz seks, a ja Twoje teksty 😏! Seks w moim domu to zawsze był temat tabu, wiadomo było, że kiedyś zacznę, a jak już będzie „po wszystkim”, czyli po tym owianym tajemnicą „pierwszym razie” to jedynym plusem jaki będzie to… możliwość tradycyjnego badania ginekologicznego xD. Serio?
    O ciąży mówiło się tylko tyle, żebym „brońboże nie zaszła”, bo jestem za młoda. Komunikat był jasny seks=ryzyko ciąży, brak seksu=brak ciąży, proste, więc na ch*j drążyć? ;). Kto by się tam zastanawiał nad przyjemnością, bliskością, poznawaniem swojego ciała, buzującymi hormonami i faktem, że i TAK ten seks będzie obecny w moim życiu, czy się to komuś podoba czy nie.
    Ciąża zawsze była straszakiem, ale też jakoś tak średnio na mnie działał, bo miałam fazę, że uważałam, że „jak się przydarzy, to ok, przecież taka kolej rzeczy” – jaka ja jestem wdzięczna temu czemuś, co nade mną czuwało i jednak w tę ciążę nie pozwoliło mi zajść, bo dzięki temu dotarłam do drzwi z napisem „TWOJE FAJNE ŻYCIE” i zapukałam w nie bez bagażu zwanym dziecko.
    Dziękuję za ten tekst, bo przypomniałaś mi moją wyboistą drogę, którą szłam przez ostatnie 15 lat 🙂

    1. To ja Ci dziękuję za ten komentarz, za to, że się w nim podzieliłaś tyloma swoimi przemyśleniami i doświadczeniami. No i fakt, przyjemność to taki drugorzędny szczegół, najważniejsze, żeby wiernie z jedną osobą do końca życia i za dużo nie rozmyślać, bo od rozmyślania to mogłyby się pojawić jakieś niewygodne pytania 😉
      Dziękuję, Aga! ❤️

  7. Bardzo mi się podobał Twój tekst. I tak się zastanawiam dlaczego w sumie seks jest tematem tabu? rozumiem, że może z mamą nie będziemy rozmawiały o swoich przygodach i pozycjach. Ale to od niej warto by usłyszeć, że seks jest fajny, ekscytujący, miły. Ze to normalne że podnieca Cię jakas osoba i masz ochotę isc z tą osobą do łóżka, czy mając 15 lat czy 70 – czy pójdziesz to juz odrebna kwestia.
    Ważny tekst, dzięki 🙂

    1. Kurczę, to dobre pytanie z tym tabu muszę zapytać mamę 😉 A poważnie to faktycznie, o ile byłoby prościej porozmawiać o tym swobodnie. Kiedyś się zastanawiałam gdzie to tabu ma źródło, kiedy się zaczęło, bo zawsze uważałam moich rodziców za takich otwartych, aż tu w którymś momencie się okazało, że to pozory. A może to ja byłam/jestem mniej wyluzowana niż bym chciała?
      Dziękuję za Twój bardzo ważny komentarz! ❤️

  8. Świetnie to się czytało! Ten fragment jest cudowny:

    „Seks? To zero zadaniowości, czysta przyjemność, brak presji, pusta głowa, beztroska, wolność, umiłowanie własnego ciała i ciała drugiej osoby. To stan, gdy z głowy ulatują wszystkie myśli, a z ciała całe napięcie i tylko JESTEM.”

  9. „wyobrażałam go sobie, marzyłam i nie mogłam się doczekać. Ale nic z tym nie robiłam. Na drodze do radosnego, niczym niezmąconego seksu, oprócz licznych kompleksów, stał on. Strach. Właściwie nie. Strach to jego młodszy, niewinny kolega. Mnie paraliżowało przerażenie, które miało imię. Ciąża.”

    jak ja utożsamiam się z tym fragmentem! odkąd zaczęłam sama wybierać sobie lektury w bibliotece i sięgać do wyższych półek, poznałam to słowo na S i bardzo tak bardzo chciałam się dowiedzieć o co z tym wszystkim chodzi na własnej skórze. Dziękuję mojej wyobraźni i rzetelnie poprowadzonej edukacji (sarkazm) bo przez ponad 10 lat w głowie miałam tylko scenariusze na to, co zrobić gdyby ciąża:
    * ucieczka z domu
    * kupowanie ogrodniczek – z jakiegoś powodu muszą być ogrodniczki
    * szukanie sióstr zakonnych które mnie przyjmą
    * kulanie się z wózkiem sama
    * kontakt z tym statkiem co wysyła pakiety

Dodaj komentarz