Moje rajskie miejsce na ziemi

Srebna plaza -Plage de l'Argent

Majka nie mogła uwierzyć w to, co się dzieje. Miała wrażenie, że to nie jest prawda, tylko sen i zaraz się obudzi. Czuła się jakby była jakimś obserwatorem rzeczywistości, która nie należała do niej. Statek płynął bardzo powoli, miała wrażenie, że nie porusza się tylko stoi w miejscu. Fal właściwie nie było, morze było bardzo spokojne.

Patrzyła w dal i nagle dostrzegła brzeg,  daleko dała się zauważyć  granica lądu, małe skały, palmy, zieleń, trochę inna niż ta do której była przyzwyczajona. To jest piękne pomyślała i jednocześnie nie mogła uwierzyć w to, że już dopłynęła na miejsce. Rejs trwał niecałe 25 minut. Był tutaj mikroklimat. Temperatury dochodziły nawet do 35 – 40 ˚C. Był koniec sierpnia i teraz, nie było tak  gorąco, słońce grzało ją miło w plecy a włosy rozczesywał jej chłodnawy wiatr. Odetchnęła głęboko i poczuła morski zapach, zapach morza.  Zebrała swoje długie, ciemne włosy  i uczesała z nich niedbały  kok, który opierał się o jej szyje. Fryzura jeszcze bardziej podkreślała srebrne kolczyki, duże koła, które swobodnie zwisały jej z uszu.

Majka czuła się jak na końcu świata. Z ulgą pomyślała, że jest tak daleko, z dala od tej swojej rzeczywistości od której tak bardzo chciała uciec.

Była ubrana w szorty, które sama zrobiła ze starych  dżinsów, miała białą obcisłą bluzce na ramiączkach,  a wokół szczupłej tali  przewiązała granatową bluzę. Miała ze sobą tylko swój ulubiony, czerwony plecak a w nim najbardziej potrzebne rzeczy tzn. szczoteczkę do zębów jakieś podstawowe ubrania na zmianę, aparat fotograficzny, swój ukochany fioletowy notatnik, na okładce którego widać było tańczącą baletnicę. Miała oczywiście dokumenty i komórkę i ważne dla niej zdjęcia, reszta miała przyjechać, a raczej przepłynąć za jakiś tydzień. Za dziesięć dni miał też do niej dołączyć jej nieodłączny towarzysz Słońce – jej pies labrador.

Stała w porcie trochę zdezorientowana właściwie nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Była na wyspie Porquerolles, na południu Francji naprzeciwko miasta Hyeres. Nie znała tego miejsca, to właściwie Marta, jej najlepsza przyjaciółka, ją namówiła, żeby przyjechała tu sama, po to, aby  pomyśleć o swoim życiu. Majka była naprawdę zmęczona przez to wszystko, co ją aktualnie otaczało, potrzebowała naprawdę wytchnienia. Gdy dni zaczęły być dla niej szare i pozbawiane sensu, gdy brakowało jej czasami motywacji, żeby wstać z łóżka to Marta zaczęła jej opowiadać o tym niezwykłym miejscu. Jej przyjaciółka dobrze  je znała, przyjeżdżała tutaj co najmniej raz w roku, uwielbiała je i mówiła że to najlepsze miejsce, żeby odpocząć od swojej rzeczywistości. To właśnie Marta pomogła jej znaleźć małe mieszkanko, co tutaj graniczyło z cudem. Wyspa bowiem była bardzo mała, liczyła mniej więcej 30 km, w ciągu roku mieszkało tutaj około 300 mieszkańców, w lecie  liczba ta wrastała nawet do pięciu tysięcy osób. Oczywiście nigdy nie nocowało tutaj aż tyle ludzi, nie było na to miejsca, ale ogromna ilość turystów przewijała się tutaj każdego dnia. Na samej wyspie liczba mieszkań i domów była ograniczona i nowe miejsca powstawały rzadko. Z wynajęciem czegoś, szczególnie na dłużej, nie było tak łatwo, ale Majka miała szczęście; po pierwsze miała Martę, a poza tym sezon powoli zbliżał się do końca.

Majka podpisała na razie umowę do połowy listopada, czyli prawie na trzy miesiące, potem miała zdecydować co zrobi. Póki co, była niesamowicie wdzięczna Marcie za pomoc, swoją drogą Majka często zastanawiała się jak Marta to robi, że zawsze udaje się jej osiągnąć to co postanowi!  Majka odetchnęła po raz kolejny, cieszyła się, że mogła oderwać się od tego wszystkiego co ją otaczało i przygniatało niczym kamień, który ciągnął ją w dół. Nie chciała jednak rozmyślać nad swoją przeszłością i przyszłością liczyło się tu i teraz.

Rozejrzała się wokoło, port w którym się znajdowała już prawie się wyludnił, było tu  bardzo spokojnie i słyszała tylko odgłos łódek, które uderzały o brzeg. Popatrzyła w dal i rozkoszowała się widokiem gór. Poczuła, że dopada ją zmęczenie, pomyślała, że musi się ruszyć. Zaraz, zaraz – pomyślała – Gdzie ja mam ten telefon do tej właścicielki mieszkania- zapytała samą siebie: O jest! – wykrzyknęła. Zadzwoniła. Właścicielka okazała się bardzo miłą kobietą. Wytłumaczyła jej dokładnie gdzie znajduje się mieszkanko, miały się tam spotkać za 15 minut. Majka nie wiedziała jeszcze tego, że na wyspie wszędzie było blisko. Wyszła z portu, szła wzdłuż morza, po około 200 metrach skręciła w prawo, minęła jakiś fort, poszła prosto i po prawej stronie natrafiła na dom, był to stary budynek, ale było widać, że nie dawno został odnowiony; kolor łososiowy nadawał mu świeżości, przed domem stała kobieta. Majka domyśliła się, że to właścicielka. Po serdecznym przywitaniu weszły do środka. Mieszkanie było na drugim piętrze, prowadziły do niego kręcone schody. Było jasne, małe i przytulne. Gdy Majka tam weszła, zobaczyła  duży salon, na środku którego stał niski stół, ze szła i duża  kanapa koloru granatowego, po prawej stronie znajdowały się okna balkonowe rozciągające się na całą długość ściany. Po lewej stronie salonu widać było aneks kuchenny oddzielony od salonu wysokim barem, ustawianym kształcie litery L. W głębi salonu Majka zobaczyła uchylone drzwi, które prowadziły do mniejszego pokoju z łóżkiem. W pokoju znajdowały się kolejne drzwi, drzwi do łazienki, z ogromną kabiną prysznicową. Wszystko urządzone było w klimacie bardzo wakacyjnym; tu i tam można było znaleźć muszelki, na ścianach wysiały słomkowe kapelusze i obrazy przedstawiające morze, plażę. Sporo tu było niebieskich dodatków, a w głębi salonu, naprzeciwko drzwi pokoju, było coś co Majka polubiła najbardziej: huśtawka – genialne miejsce do czytania, pisania – pomyślała. Mieszkanko nie było duże, ale bardzo przytulne i klimatyczne, pachniało tu latem i wakacjami. Będzie tu jej dobrze, jej i Słońcu – pomyślała Majka. Gdy właścicielka mieszkania wyszła dziewczyna  poszła zobaczyć swój balkon i odetchnęła świeżym morskim powietrzem, z balkonu widziała bujną śródziemnomorską roślinność nie dostrzegała wyraźnie morza, widziała tylko leki zarys horyzontu. Podobno najbliższa plaża była  około 400 – 500 metrów stąd. Majka obiecała sobie że jutro wcześnie rano pójdzie tam i zobaczy wszystko z bliska. Postanowiła wstać bardzo wcześnie  i odkryć to niezwykłe miejsce, dziś była już zmęczona i miała wszystkiego dość.

Następnego dnia  wstała wcześnie rano, obmyła szybko twarz ubrała się i pośpiesznie wyszła, żeby odkryć to wszystko, co ją otaczało.Najpierw poszła do centrum miasteczka. To miasteczko było naprawdę niewielkie: malutki supermarket, i piekarnia parę restauracji i hoteli, kościół trochę dalej merostwo i policja no i parę uroczych domków rybackich, wszystko to skupione wokół głównego placu, Placu Broni, nazwa może mało przyjazna i nie bardzo oddająca klimat tego miejsca, ale Majka była naprawdę zachwycona, poczuła jakby świat się zatrzymał a ona przeniosła się do jakiegoś innego równoległego świata. Skierowała swoje kroki do piekarni kupiła rogalika z czekoladą, zwykle nie jadła francuskich śniadań, nie lubiła jeść na słodko tylko bardziej tradycyjnie, po polsku, na słono, ale dzisiaj nawet to jej nie przeszkadzało. Oprócz rogalika zamówiła kawę na wynos i skierowała się w stronę małego uroczego portu gdzie wczoraj przypłynęła statkiem. Usiadła na niewielkim pomoście spuściła nagie stopy i zanurzyła je w chłodnej wodzie, wzdrygnęła się, a po jej ciele przeszedł silny dreszcz, nie wyjęła stóp z wody, pomagało jej to obudzić się. Wypiła łyk gorącej kawy, mocnej exspresso, zjadła kawałek rogalika.

Po raz kolejny nie mogła uwierzyć w to gdzie jest i w to, że było to takie dalekie od jej obecnego życia. Przyjechała tu, bo miała dość tego, co ją otaczało obecnie. Praca biurowa, non stop za biurkiem, komputerem, ciągle te same dokumenty ,  natłok zajęć, cholerna rutyna i brak perspektyw na przyszłość. I jeszcze – ona jej koleżanka z pracy, której właściwie daleko było do miana koleżanki. To była toksyczna relacja, w której tkwiła od ponad pięciu lat, co najgorsze nie była to żadna osoba bliska po prostu ktoś z kim pracowała na co dzień. Obydwie pracowały na takim samym, równoległym stanowisku, jednak struktura administracyjna firmy powodowała, że ich stanowiska były ze sobą połączone, a Majka była zawodowo uzależniona od tej ropuchy, jak ą często nazywała w myślach. Ropucha była o  dwadzieścia dwa lata starsza od Majki, pracowała w tej firmie od dobrych dziesięciu lat i uwielbiała wykorzystywać swoją pozycję. Oprócz tego była kobietą silną i postawną i  niezrównoważoną emocjonalnie, o byle bzdurę, za coś co nie zostało zrealizowane tak jak by ona tego chciała, potrafiła wpaść w szał; trzasnąć drzwiami i wydzierać się na całe biuro. Ludzie często się jej bali. Majka też. Na porządku przychodziła do pracy z gulą w gardle i żołądku, potem nauczyła się ją ignorować. Było lepiej, jednak po tak długim czasie Majka miała serdecznie dość tej sytuacji. Ropucha ją udupiała, udziecinniła przez nią nie pozwalała swobodnie myśleć i oddychać, Majka miała wrażenie ,że nic nie potrafi zrobić dobrze i do niczego się nie nadaje. To było okropne. Jej poczucie wartości spadło do zera, a ta cała sytuacja powoli, bardzo powoli ją niszczyła.

          Któregoś dnia Majka stwierdziła jednak, że nie może tak dalej żyć, że życie jest zbyt cenne, żeby je tak marnować. Postanowiła z tym skończyć raz na zawsze i zacząć nowy rozdział. Póki co, nie bardzo wiedziała jeszcze jak ten nowy rozdział będzie wyglądał. Na razie koncentrowała się na tu i teraz. Miała przed sobą praktycznie trzy miesiące mieszkania na tej cudownej wyspie, chciała pisać. Pisała od paru miesięcy, zawsze miała notatnik przy sobie, jej ulubiony fioletowy notatnik, jednak życie codzienne bardzo często ją pochłaniało i zaniedbywała pisanie. Zdarzało jej się, że tygodniami nic nie napisała. Teraz chciała to zmienić, teraz chciała się skupić na pisaniu. Przydałoby się zrobić też trochę pieniędzy, tu na wyspie nie mogła liczyć na pracę poza sezonem, więc pomyślała może o lekcjach przez Internet, mogła uczyć polskiego, angielskiego i francuskiego to już nieźle – pomyślała Majka, zarobek z tego nie będzie dłuży, ale na razie miała jakieś oszczędności, więc powinno być dobrze – stwierdziła. Skończyła swojego rogalika i dopiła kawę. Postanowiła pospacerować i odkryć różne tajemnicze zakątki tej wyspy.

Wiedziała już, że na północy wyspy było wiele plaż, między innymi ta jedna z najpiękniejszych Notre-Dame, na południu natomiast można było znaleźć wiele skał i klifów. Chciała też zobaczyć latarnie morską, wiatraki i Fort Agaty. Ruszyła żwawym krokiem wdychając to rześkie morskie powietrze, pachniało tutaj tak cudownie i tak wakacyjnie, pachniało eukaliptusami i śródziemnomorska sosną, szła w kierunku półwyspu Langoustier i natknęła się na  drogowskaz, który wskazywał Srebrną Plażę. Maja zaciekawiona tą dziwną nazwą skręciła w prawo i poszła wzdłuż ścieżką, pośród drzew. Jej oczom ukazał się niezwykły widok: tafla wody koloru błękitnego, wokół palmy i najlepsze; biały, mięciutki piasek, tak biały, że czasami  aż srebrny. Majka teraz już wiedziała skąd wzięła ta nazywa. Zdjęła tenisówki i  poszła brzegiem morza, wiatr rozwiewał jej włosy, śpiew mew dźwięczał silnie w jej uszach i ją uspokajał a ona się czuła taka wolna, już wiedziała. Usiadła na piasku i wyciągnęła z torby, swój ulubiony fioletowy notatnik i zaczęła pisać, była już pewna, że tutaj napisze swoją pierwszą książkę: opowiadania, być może jedno będzie o tej wyspie o jej rajskim miejscu na ziemi.

Autor: Marta Sikorska-Mairet

Od zawsze dużo pisałam, ale tylko w mojej głowie. Dzięki Klubowi Otwartej Szuflady, moje teksty zaczęły być pisane i powstały naprawdę! Zapraszam Cię do świata moich historii tych mniejszych i większych:) "Zawsze patrz na jasną stronę życia" - Eric Idle

7 przemyśleń nt. „Moje rajskie miejsce na ziemi”

  1. Marta to jest świetne! Nie mogłam się oderwać. I wiesz, zobaczyłam siebie w tym tekście, jestem w zupełnie podobnym miejscu i czasie jak Majka. Dziękuję Ci za ten tekst!Cieszę się, że się odważyłaś! 💖😘

  2. Oh Marta, brak mi słów! Ja również zobaczyłam siebie w tym tekście, ta bluza przewieszona nad dżinsowymi krótkimi spodenkami, ten fioletowy notes, ta ciągła kontemplacja… tak dobrze wszystko tu opisałaś, poczułam to miejsce i od dziś będę o nim marzyć 🙂 jestem pod wrażeniem. I gratuluję Majce odwagi, inspirujące 🙂

  3. Cudownie przeniosłaś mnie myślami w klimat wakacji na taką rajską wysepkę. Pokazałaś kobietę w ciekawym momencie życia, w czasie przemian i walczenia o siebie. Każda z nas staje często przed takim zadaniem. Świetny tekst!

  4. No kurczę , czułam tę morską bryzę , chłodną wodę i widziałam te wszystkie detale o których piszesz. Świetny klimat tekstu. I fajnie , że piszesz o tym, że życie można zmienić 🙂

Dodaj komentarz