Kiedy poznałam Alexandra

(fragment opowiadania)

Choć jestem odwrócona, czuję na szyi jego wzrok. Zauważyłam go już wchodząc do teatru. Potem złapałam jego spojrzenie, od którego zrobiło mi się gorąco i tak mocno przygryzłam wargę, że poczułam kropelkę krwi. Szybko odwróciłam się, udając, że go nie dostrzegam. Jest brzydki, ale coś powoduje, że chce się na niego patrzeć i patrzeć. Lekko odwracam głowę i czuję muskanie ciepłego powietrza na szyi. Ciotka siedzi obok i się wachluje. Gdyby jej przyjaciółka, pani de Tourville nie dostała ataku migreny, nie byłoby mnie dziś tutaj. Zerkam do tyłu. Jest, patrzy na mnie, przez chwilę mówi coś do swojej towarzyszki, ślicznej blondynki, ale jego ciemne oczy wbite są we mnie. Widzi mój wzrok, uśmiecha się i lekko kłania. Szybko wracam wzrokiem na scenę, ale już nie potrafię się skupić na niczym. Czuję, jakby moja sukienka zrobiła się nagle za ciasna. Najchętniej wyrwałabym wachlarz ciotce, macha lekko, leniwie, od niechcenia, a ja potrzebowałabym teraz tornada.

Sala Comedie Francaise jest potwornie duszna. Jak to możliwe, że nie czułam tego wcześniej? Nie mam pojęcia, jak wytrzymują osoby, których loże umiejscowione są wyżej niż nasza! Przez chwilę wydaje mi się, że czuję gaz wydostający się z kandelabrów i brakuje mi powietrza.

Panna Ferrier na scenie przestaje mnie zachwycać. Niemal przestaję ją zauważać, choć jeszcze kilka godzin wcześniej tak się ucieszyłam, że zobaczę ja na scenie. Od kilku lat wędruje między Paryżem a Włochami. Jest taka piękna. Ma gładko upięte włosy i twarz małego kotka, a ramiona, ach jakie ona ma okrągłe i białe ramiona!

Ale skupić się na tym, co na scenie nie sposób. Fatalne losy kochanki księcia Richelieu, historia, która w innym przypadku porwałaby mnie bez reszty, o zobaczenie której jeszcze kilka godzin wcześniej prawie pokłóciłam się z papą, teraz staje się banalna wobec tego, co poczułam. Co tam książę Richelieu i jego zakład, że jego kochanką zostanie pierwsza kobieta, która wejdzie do salonu. Gdyby papa wiedział, o czym jest sztuka, nie pozwoliłby mi pójść z ciotką. Zwłaszcza, że sama ciotka, siostra mojej nieżyjącej mamy, w niechlubnej młodości „komediantka”, nie jest według taty najlepszym dla mnie towarzyszem. Choć, moim zdaniem, odpokutowała  z nawiązką wszystkie ewentualne grzechy, będąc przez ostatnie 12 lat dostojną żoną nudnego wuja Karola.

W antrakcie podchodzą do nas hrabia z żoną. Częstują nas cudownymi czekoladkami z aksamitnego  puzderka. Czekoladki mają złote papierki i smakują kokosem. Ciotka przedstawia mnie i nikt nie wierzy, że ja, Karolina Montignac, mam już 15 lat. Pamiętają moją matkę, a teraz patrzą na mnie i oceniają, czy jestem do niej podobna. Tylu komplementów nie słyszałam w życiu.

I wtedy podchodzi ON. Najwyraźniej zna hrabiego, bo witają się serdecznie. Zna i ciotkę. Całuje ją w kremową mitenkę, a mnie omiata wzrokiem w taki sposób, że natychmiast robię się czerwona. Moja mała torebka, woreczek wyszywany cekinami, spada na dywan. On się pochyla, mimo swojej ogromnej, masywnej sylwetki jest nadspodziewanie zręczny i szybki, i podaje mi ją z uśmiechem. „Ostrożnie, mademoiselle”, mówi, a głos a głęboki i aksamitny. A potem już na mnie nie patrzy, tylko tym miękkim głosem opowiada o podroży po Włoszech i o audiencji u króla Louisa Philippa. Och, kim jest ten zadziwiający mężczyzna który zna samego króla! Ma w sobie coś takiego, że wszyscy słuchamy tylko jego opowieści.

Trzeci dźwięk dzwonka przywołuje nas z powrotem na miejsca.

– Ciociu – szepczę – kim jest ten mężczyzna?

Ciotka przygląda mi się badawczo, a jaj oczy robią się okrągłe ze zdumienia.

– Jak to? Nie poznajesz? Twojemu ojcu należy się porządna reprymenda, że tak długo trzymał cię w zamknięciu. Mieszkać w Paryżu i nie wiedzieć? To przecież Aleksander Dumas!

Ach, ziemia się kręci. Alexander Dumas! TEN Alexander!

Pewnie, że wiem, kim jest! Ten, którego powieści czytam w odcinkach w „La Presse” i w „La Siecle”, za każdym razem żałując, że odcinki są tak krótkie. Wycinam potem te połówki kartek i zbieram do pudełka. Wracam do nich wielokrotnie, są dla mnie ekscytacją i pociechą, i jedynym interesującym zajęciem, kiedy popołudnia się tak ciągną. Kiedy czytam o losach kapitana Pawła, zapominam o wszystkim, o jedzeniu, porze spania, modlitwie. To TEN Alexander Dumas!

Jak mogłam go nie rozpoznać! Jest jedną z najpopularniejszych postaci w Paryżu, a jego sława jest na tyle szeroka, że w zasadzie prawie codziennie coś o nim słyszę.

O tym, że był w Rosji i napisał wspomnienia z podróży, które mają tysiąc  stron.

O tym, że ma syna Alexandra i córkę, przy czym córka (Maria ściszała glos, kiedy mi to opowiadała) jest córką Belli Krelsamer, jego kochanki, z którą się nigdy nie ożenił)

Że jego żona, Melania Waldorff, pisarka i poetka robi mu dzikie sceny zazdrości, a rozrzucane przez nią przedmioty latają nie tylko po całym domu, ale także wyfruwają przez okna.

Że Ida Ferrier (tak, tak, TA Ida Ferrier, pierwsza amantka Comedie Francaise) zdradziła go zaraz po ślubie, we Florencji uwiodła księcia Eduardo Alliata, i od kilku lat dzieli swój czas pomiędzy Paryż, a Włochy, gdzie spędza czas u kochanka.

Że w okolicy Saint Germaine, w lesie Bonqival buduje zamek, który ma być odzwierciedleniem zamku Hrabiego Monte Christo (!). Jest tam wyspa na wodzie, z mostem, na której zbudował twierdzę na wzór Wyspy d’If, gdzie więziono Hrabiego. Ma tam swoje miejsce do pisania, jaskinię, do której nikt nie wchodzi.

(…)

Postanowiłam, że będę pisarką. Kiedy napiszę co najmniej kilka rozdziałów, znajdę sposób, żeby dotrzeć do Alexandra Dumas i spytać go, czy nie zechciałby przeczytać mojej książki.

MOJA bohaterka ma na imię Karolina, jak ja. Ma o dwa lata więcej niż ja i jest oczywiście piękna. Ma brązowe włosy z rudymi błyskami (jak ja) i zielone oczy (też jak ja). Jeździ konno na oklep (nie jak ja, bo papa by się nie zgodził), zna króla i jest jego zaufanym muszkieterem. Nie mam pojęcia, jak wpadłam na pomysł, żeby muszkieter był kobietą, siedemnastolatką, dziewczyną, to się przecież nigdy nie wydarzy, ale kiedy piszę o jej losach, o tym, jak przebrana w męski strój, ze szpadą u boku, szpieguje dla króla na południu Francji, narażając się na liczne niebezpieczeństwa i będąc o włos od zdemaskowania, jestem przeszczęśliwa. Natchnienie czerpię ze wszystkich przeczytanych odcinków powieści Alexandra, wszystkich oper i przedstawień, jakie oglądałam w życiu. Nic nie ogranicza mojej wyobraźni. Może podaruje Alexandrowi moją opowieść o Karolinie. Wiem, że czasem korzysta z pomysłów innych i ma cala rzeszę zaufanych współpracowników, którzy pomagają mu przy książkach. Najbardziej zaufanym jest oczywiście Auguste Maquet, pisarz i historyk, doradzający mu w kwestiach prawdy historycznej. Och, on na pewno byłby oburzony moją kobiecą wersją muszkietera, ale skoro trzynastoletnia Joanna d’Arc mogła prowadzić armię na początku XV wieku, to chyba podczas Rewolucji Belgijskiej moja Karolina może  zostać muszkieterką?

Autor: Monika Nadmorska

Znowu jestem w podróży. I znowu piszę. A już prawie zdążyłam zapomnieć, jakie to dla mnie ważne. Zbieram skrawki i obrazki. Kamyki. Grzebię w pamięci. To co było, przefiltrowane przez to, co jest, wydaje mi się najbardziej intrygujące.

6 przemyśleń nt. „Kiedy poznałam Alexandra”

  1. Gdzie mogę przeczytać co dzieje się dalej?? Monika! Masz mnie całkowicie! To jest mój absolutnie ulubiony rodzaj powieści (tak, poproszę całą powieść, a nie tylko opowiadanie!). Historia przeplatana z fikcją, absolutnie kocham!

Dodaj komentarz