Chłopiec zwany Smokiem wpadł do jej chaty, zapomniał nawet zapukać. Zatrzymał się za drzwiami, pociągnął nosem czując unoszący się słodki zapach.
– Co tak pięknie pachnie? – zapytał.
– Dzień dobry synku, drożdżówka. – powiedziała szeptucha.
– Moja ulubiona! Skąd wiedziałaś, że przyjdę? – powiedział zdziwiony chłopiec.
– Moje dziecko, widzę i wiem więcej niż myślisz. – odpowiedziała.
– Babciuuu, opowiesz mi jakąś historyjkę? – zapytał chłopiec gramoląc się z kubkiem kakao na fotel ustawiony przed kominkiem.
– Dobrze. – odpowiedziała siadając w drugim fotelu. Podała wnuczkowi kawałek drożdżowki, po czym zaczęła opowiadać.
– Opowiem ci legendę.
Daleko na północy, głęboko w morze wychodzi cypel. Na jego końcu jest bardzo niebezpieczne miejsce. Wieją tam silne wiatry, a woda jest niesamowicie wzburzona. Nikt przy zdrowych zmysłach nie zapuszcza się w te rejony.
W czasie święta Peruna dzieją się tam przedziwne rzeczy. Wiatry cichną, woda staje się spokojna. Morze mieni się zachęcająco w promieniach letniego słońca. Jeśli jakiś śmiałek podejdzie dostatecznie blisko zobaczy przepiękne miasto położone na dnie morza. Miasto z kolorowymi kamienicami, szerokimi brukowanymi uliczkami, bogato zdobionymi oknami. Słychać tam zachwycającą muzykę dobiegającą z głębin morskich. Kto da się zwieść kuszącym dźwiękom i wejdzie do wody ten zginie na zawsze w morskiej otchłani…
- Babciu, czy to miasto naprawdę istnieje na dnie morza?
- Tego nie wie nikt. Ale opowiem ci co się wydarzyło.
Dawno temu na półwyspie głęboko wychodzącym w morze znajdowała się potężna osada. Było ona niesamowicie bogata. A zawdzięczała to darom morza i opiece bogów. Miasto Jantar słynęło przede wszystkim z wyrobów ze złota północy. Mieli go pod dostatkiem i potrafili stworzyć z niego cuda. Najbardziej wymyślną biżuterię, kolczyki, naszyjniki i wisiory. Figurki, talerze, sztućce czy nawet obrazy. Handlowali oczywiście również innymi przedmiotami, jednak bursztyn był ich głównym źródłem dochodu. Mogli poszczycić się największym i najwspanialszym portem w regionie. Sami budowali statki i sprzedawali je. Miasto rosło w siłę, a ludność kupiecka stawała się coraz bogatsza i bogatsza. Jednak bogaci mieszkańcy stawali się coraz bardziej zachłanni i bezwzględni. Nie pamiętali o biedakach, kopali bezdomne psy, wyzyskiwali się nawzajem. Myśleli tylko o bogactwie, pieniądzach i złocie. Chcieli gromadzić coraz więcej i więcej. Byli dumni i nieuprzejmi.
Aż w noc święta Peruna, kiedy możni bawili się na pełnym przepychu balu nad miasto nadciągnęła nawałnica jakiej jeszcze nie widziano w tej okolicy. Z nieba leciały gromy i strugi wody. Wicher zrywał dachy i przewracał drzewa. Morze szalało, zalewając coraz głębiej ląd. Jednak żaden z bogaczy nie przejmował się tym co dzieje się za oknem. Pili tańczyli i swawolili zapominając zupełnie o swoich bogach. Tylko biedni ludzie, którzy nie zostali zaproszeni na zabawę dostrzegli zagrożenie. Kto mógł zabrał najpotrzebniejsze rzeczy i zwierzęta i uciekał na wysokie wydmy, daleko na końcu miasta w głąb lądu. Patrząc na zachowanie bogaczy bogowie zapałali gniewem. Perun i Weles wypuścili swoje sługi, aby zrobiły porządek na półwyspie. Na niebie toczyła się zacięta walka między żmijami a smokami. Żmije zionęły piorunami, a smoki zalewały ląd wodą. Nagle jak na komendę żmije nabrały powietrza w płuca, smoki pochłonęły tony wody i uderzyły wspólnie w cypel. Te pierwsze zasypały go gradem piorunów, a drugie zatopiły ogromnymi falami. Pod siłą uderzenia gromów i masy wody kawał półwyspu oderwał się od lądu i wraz z wszystkimi, którzy się na nim znajdowali poszedł na dno morskie.
Nikt, kto był na zagrożonym terenie nie przeżył. Zostali sami biedacy. Biedacy o dobrych sercach, którzy kochali swoje miasto. Kiedy burza ucichła, powychodzili z kryjówek. Obejrzeli szkody i nie zwlekając zabrali się za naprawy zniszczeń. Sztorm zabrał najbardziej wysuniętą na północ i najbogatszą część miasta. O własnych siłach odbudowali osadę, która tak cenili. Co prawda Jantar nigdy już nie odzyskał dawnej świetności i blasku, za to ludzie, którzy tam mieszkali byli dobrzy i życzliwi. Żyli skromnie, ale zgodnie i szczęśliwie.
Tylko raz do roku w święto Peruna, kiedy dni były gorące a słońce świeciło wysoko, bogowie przypominali o wielkiej tragedii. Ostrzegali ludzi przed pychą, zachłannością i arogancją. A niepokorni i butni śmiałkowie ginęli w odmętach morskiej toni.
Podkoloryzowana i przeniesiona
w realia słowiańskich wierzeń
legenda o Helu
O matko! Odkąd Ciebie poznałam jestem totalnie zafascynowana mitologią słowiańską. To o niej powinny lekcje historii, a nie o mitologii greckiej czy rzymskiej. Czytałam z zapartym tchem i olałam paru pacjentów, by jak najszybciej dokończyć Twoje opowiadanie. Czad!
o rany, ale komplement!! 🤩🤩🤩 Dziękuję bardzo 😘😘😘