Nimi obija się o ściany pustego domu. Wujek wyszedł do pracy. Nawet nie słyszała, kiedy. To było chyba wtedy, jak śnił jej się ten dziwny krasnal. W tym śnie chichotał, jakby go kto w stopę łaskotał. Potem się zbudziła i jak wyjrzała przez okno, samochodu wujaszka już nie było. Ciocia natomiast pojechała do miasta na zakupy. Chciała ugotować zupę i zrobić pierogi. Znów kuchnia wciągnie ją na cały dzień. Tak jakby w momencie przekroczenia jej progu ciocia totalnie się poddawała i już za chwilę siedziała na chmurze mąki podrzucając jajkami. Może to się nazywa pasja. Gdy będę taka duża jak ona to też może będę lubiła tak pichcić, myśli dziewczynka.
Nimi lubi być sama w domach czy mieszkaniach. Zależy, kogo akurat odwiedza. Cieszy się rozsadzającą bębenki w uszach ciszą. To miejsce lubi jakoś szczególnie. Dom należał kiedyś do jej babci, której za bardzo nie pamięta, ale czuje się z nią dziwnie związana. Z nią i z tym domem, który zdaje się mieć jakąś tajemnicę. Gdy jest tu sama, lubi udawać, że to jej dom, że jest dorosła i ma prawdziwą pracę. Przechadza się po pustych pokojach oglądając dokładnie każde zdjęcie na komodzie, dotykając każdą książkę i wąchając każdego kwiatka. Trzyma się z dala od paprotek, bo tych nie lubi. Ma wrażenie, że zaraz oplotą ją tymi swoimi długimi, zielonymi mackami i wciągną w jakiś inny wymiar, do królestwa paprotek. Na samą myśl robi jej się niedobrze.
Nagle słyszy jakieś skrzypienie. Od razu oblewa ją pot i czuje się jak w horrorze. Gani się jednak myślami, że to stary dom, więc to normalne, że wydaje odgłosy. Zresztą słyszy to skrzypienie każdej nocy. A ona jest zbyt płochliwa, powinna zachowywać się jak dorosła. W końcu zaraz będzie miała swoje pierwsze naście lat, a to do czegoś zobowiązuje. Przestaną ja nazywać dzieckiem i awansuje do miana nastolatki. Teraz jednak zastanawia ją to skrzypienie. Ono zawsze brzmi tak samo. I zawsze dochodzi z tego samego miejsca, ale nigdy dotąd nie mogła go zlokalizować. W nocy za żadne skarby nie wyszłaby z pokoju, żeby sprawdzić, co to za odgłos. Ale teraz, za dnia? Jest jasno. Może ciocia zaraz wróci, więc w razie czego ją uratuje. Zastanawia się przez chwilę czy włączyć głośno telewizor i udawać, że nic nie słyszy, czy raz na zawsze przekonać się, czego ten dom od niej chce. Chwilowa odwaga popycha ją ku drugiej opcji.
Nimi skrada się po schodach niczym Pocahontas w zaroślach. Naprawdę tak o sobie teraz myśli. Nagle ma długie czarne włosy i skąpy top. Czuje swoją dzikość i przywiązanie do matki ziemi. Wie, że ta ją ochroni, czuje się bezpieczna. Doszła na piętro i zauważa, że drzwi na wprost obijają się lekko o metalowy zamek, który był dotąd zawsze zamknięty. Prostuje się. Ciarki na plecach wróciły. Jednak dziwny wiatr, jakby przeciąg, który kołysze drewnianymi drzwiami, wpada jej we włosy. Szumi przy uchu i szepcze jak stara wierzba…
„Idź tam”.
Nimi idzie w stronę łukowych drzwiczek. Znów chce być Pocahontas. Jak zahipnotyzowana otwiera drzwi, choć ręka jej się trzęsie. Nigdy tak naprawdę nie potrafi całkowicie wyzbyć się strachu. Dlaczego, do cholery, jest takim boidudkiem?
W pomieszczeniu jest ciemno. Dzięki dziennemu światłu wpadającemu z korytarza dostrzega dzyndzelek i żarówkę. Pociąga za sznureczek i mrok rozświetla się. To jakiś strych. Jest wąsko i trzeba się schylić, by wejść. Na prawo i lewo skośny sufit zaczyna się już na wysokości jej oczu. Jest pewna, że nikt w tym domu nie jest w stanie tu wejść. Są po prostu za duzi. To miejsce jakby czekało tylko na nią. I dlaczego otworzyło się, gdy akurat została sama w domu? Może co noc to właśnie JĄ woła swoim skrzypieniem?
Nimi rozgląda się. Widzi stare zabawki. Zakurzony wózeczek i jakieś lalki z powbijanymi do środka głowy oczami. Stara się na nie nie patrzeć, ale te, jakby się z niej śmiały. Jakby komentowały jej strój dzikuski, mówiły, że jest dziecinna i nie pasuje do ich paczki. Chodzisz w okularach? Dziwaczka. Nie wiesz, że teraz chodzi się z szalikiem na szyi? To ostatni krzyk mody. I poszerz sobie te dzwony, im szersze tym lepsze, a nie jakieś jak ze zwykłego bazarku. Twoi rodzice cię chyba nie kochają skoro ci nie kupują lepszych ciuchów. A może jesteś biedna?
Nimi ma dość tych pustych lalek, więc odwraca wzrok, który od razu spada na podłogę. Leżą tam dwa mocno zakurzone złote pompony jak u tych cheerleaderek w amerykańskich filmach. I lniany woreczek z narysowaną baletnicą. Otwiera go i wyciąga buty do tańca, jazzówki, rozmiar 36. Ciocia ma przecież rozmiar 38, zresztą tak jak jej mama. Ciekawe czyje to są buty. Wkłada je na swoje stopy. Pasują idealnie. Są całe czarne i tak giętkie, że może ruszyć stopą w każdą stronę. Ich delikatny obcas łagodnie, ale z gracją i pewnością siebie stuka o podłogę. – Wyglądasz w nich jak kurczak – słyszy zza pleców z torby na lalki. Nimi przyznaje rację i ze smutkiem ściąga buty.
Idzie dalej i widzi dwa stosy książek. Jeden to jakieś bajki i baśnie, a na jego szczycie leży pusta kartka i długopis. Dziwne, pomyślała. Jakby ktoś zostawił ją tutaj tylko na chwilę i miał zaraz po nią wrócić. Aż się prosi, żeby coś na niej napisać. Nimi chwyta długopis i pisze na kartce swoje imię. Nagle czuje niesamowity dreszcz. Ma wrażenie, jakby jej ręka zrosła się z długopisem, a długopis był przyszyty do kartki. Nie może go oderwać. Nie może i nie chce przestać pisać. Nie wie jednak, CO ma pisać. Pisze więc swoje imię, jedno za drugim, i znów, i znów, aż dochodzi do prawego dolnego rogu kartki. Nie ma już więcej miejsca.
Drugi stos książek ma same trudniejsze tytuły. Wszystkie mówią o człowieku. Człowiek i jego umysł, psychologia człowieka, rozwój emocjonalny człowieka… Jakby ktoś szykował się na operację ludzkiej duszy. Przegląda pierwszy tomik na samej górze, zatrzymuje się na kilku fragmentach i przy każdym kiwa głową ze zrozumieniem. Jest pod wrażeniem mądrości tych słów. I tego, że są tak bliskie jej myśli. Myśli, którymi z nikim się nie dzieli.
Zamykając książkę dostrzega karton u swych stóp. Schyla się i bierze do ręki figurkę słonia. Jest tam jeszcze peruwiańska czapka, widziała taką w telewizji w programie podróżniczym. Kilka kamyków o przeróżnych kolorach, bordowym, szarym ze złotymi kreskami, a najbardziej podoba jej się ten morski. Dostrzega jego wyjątkową gładkość, czuje jego ciężar na swojej dłoni. Znajduje też bilety na samolot, ale tak wyblakłe, że już nie widać, co jest na nich napisane. Został tylko maleńki obrazek samolotu w lewym górnym rogu.
Nagle pojawia się okropny hałas. Jakby ktoś wyrzucał na podłogę sztućce z szuflady, tylko że ilość tych łyżek i widelców była nieskończona. Dźwięk dochodzi jakby z głębi schowka i zdaje się zbliżać do Nimi. A ona, gdy tylko sobie to uświadamia, rusza pędem do wyjścia. Potyka się jednak i upada. Jej stopa zaplątała się w jakieś kable. Skąd to się tu wzięło?! – myśli. Nie może się z nich wydostać i ma wrażenie, że dźwięk rozsypywanych sztućców ją pochłonie. Wszedł już przez jej dziurki do nosa, oczy i uszy i zajmuje mózg, a serce zdaje się kurczyć pod atakiem kuchennych noży. Próbuje wyswobodzić swoje nogi. Przez ten popłoch i miotanie się stosy książek spadają jej na głowę. Od jej ręki odbija się długopis, którym przed chwilą pisała. Tuż obok spada kartka. Nimi zauważa, że nie jest już wypełniona jej imieniem. Jest tam tylko jedno zdanie „Siła jest w tobie”.
Nimi kątem oka zauważa, że lalki wychodzą z plastikowej torby i idą w jej stronę. Niektóre z nich nie mają rąk, a te bez nóg czołgają się uparcie. Jakby ich nieszczęśliwy żywot motywował je do zniszczenia wszystkiego innego.
Nimi ledwo mruga oczami, jej oddech jest szybki i płytki. Nie wie co robić. Chwyta kolorowego słonika z podniesioną trąbą, jakby miała nadzieję, że wyjedzie stąd na jego grzbiecie, że ją uratuje. Przyciska go do piersi. A może to ona chce uratować jego? Nagle porozrzucane książki zaczynają się mnożyć i piętrzyć, tworząc w okół niej mur. Lalki i przeraźliwy hałas nie mają chwilowo do niej dostępu. Nimi zamyka oczy i myśli o zdaniu z kartki. „Siła jest w tobie” – mówi cicho.
I znika.
ależżżż mnie wciągnął ten tekst! niesamowity jest, przeczytałam ze wstrzymanym oddechem <3
Ojejku, jaki klimat – jak ze snu. I to zakończenie, gdy Nimi znika otoczona murem książek zrobiło mi ciary. <3