Niezapominajki

– Babciu, to ja, Kornelia.
Dziewczyna spojrzała na kruchą, pomarszczoną staruszkę. Nie mogła uwierzyć, że ta złamana chorobą kobieta jest jej babcią. Jej ostoją, miłością, poczuciem bezpieczeństwa, kontenerem smutku, płaczu i radości.
Była zupełnie do siebie niepodobna. Oczy straciły blask, gdy w nie patrzyła. Były poza ciałem, jakby w innej, tylko babci znanej, rzeczywistości. Kiedyś szmaragdowe tęczówki strzelały iskierkami energii, tak jak jej teraz. To właśnie kolor oczu lubiła w sobie najbardziej, bo odziedziczyła go po babci.
Kornelia odsunęła kołdrę i usiadła na brzegu łóżka. Wcześniej spotkała swoje odbicie w lustrze wiszącym na ścianie. Szmaragdowe oczy wydawały się być najbardziej charakterystyczną cechą jej wyglądu. Bardziej niż czarne, kręcone włosy, które babcia tak często zaplatała w dobierańce.

– Straszna dziś pogoda, wiesz? – Kornelia ujęła delikatną dłoń babci i czule ścisnęła. – Leje od samego rana, a ja głupia poszłam do pracy w samych baletkach. Zawsze w takich sytuacjach mówiłaś mi, że zostawiłam głowę z innymi ważnymi sprawami. Dziś też tak było. – Dziewczyna zamyśliła się. – Ale po pracy już zmądrzałam i przyszłam do ciebie w kaloszach. Zostawiłam je w przedpokoju. Mam nadzieję, że nie narobią ci bałaganu.

Staruszka zamrugała dwa razy, a jej dłoń niemal niezauważalnie drgnęła.

– Wiem babciu, że ciężko ci mówić. Ten cholerny Niemiec wszystko skomplikował – westchnęła głęboko, wdychając woń leków, która unosiła się w sypialni. – Ale to nic. Dziś ja będę mówić. Wiesz, jak lubię gadać. Po kimś to mam.

Kornelia puściła do babci oko i pocałowała ją w rękę. W kącikach jej oczu pojawiły się łzy, które z trudem powstrzymała przed wypłynięciem na policzki.

– Wyobraź sobie – kontynuowała – że prawdopodobnie zostanę żoną totalnej melepety i ciamajdy. Józek znowu upuścił sobie cegłę na stopę. – Zaśmiała się. – Nie dość, że imię ma z pokolenia Piłsudskiego, które nijak się ma do Kornelii, to jeszcze co chwila muszę go opatrywać, bandażować i naprawiać. Chyba celowo szukał pielęgniarki do wspólnego życia. Choć, jak mam być szczera, czuję się bardziej jak sanitariuszka na wojnie. Nigdy nie wiadomo z jaką raną przyjdzie Józek z frontu. Jego honor ratuje wyłącznie to, że kaleczy się na naszej wspólnej budowie. Z drugiej strony, w tym tempie zamieszkamy w domu za dziesięć lat.

Kornelia uśmiechnęła się, po czym napotykając nieobecny wzrok babci i zaciśnięte w grymasie cierpienia usta, spuściła głowę.
Wykrochmalona pościel prezentowała wyblakłe niezapominajki – niegdyś ulubione kwiaty babci. Przydałaby się dziś ich magiczna moc „niezapominania”, jeśli w ogóle taka istnieje.

– Gdy już się wprowadzimy, będziesz pierwszą osobą, którą zaproszę. – Głos Kornelii na nowo się ożywił. – Co chwilę kupuję jakieś nowe świeczki, choć w tej nieszczęsnej kawalerce nie mam ich gdzie trzymać. Ale są, bo kocham je tak samo, jak Ty. Marzy mi się jeszcze lampa naftowa, ale Józek nie jest przekonany do tego pomysłu. Może to i racja. Z jego zdolnością obracania wszystkiego w totalną katastrofę, lepiej nie ryzykować. – Uśmiechnęła się na myśl o narzeczonym. – Ale świeczki mam, jeszcze tylko poszukam jakiś oryginalnych i długich zapałek, żebyś mogła czynić honory, zapalając pierwszą z nich.

Kornelia spojrzała na duży, stojący zegar, który bez problemu mógł pamiętać sumiastego wąsa generała Piłsudskiego.
Zbliżała się 19-sta. Niedługo przyjdzie pielęgniarka na wieczorną dawkę leków i zastrzyk. Dziewczyna wiedziała, że babcia przyjmuje już tylko leki wyciszające i czasem coś na ból, żeby było jej lżej.

– Zrobię też, jak przyjdziesz, sałatkę jarzynową. Mama obiecała dać mi twój przepis. Pewnie w ogóle nie dorówna twojej, ale będę bardzo się starała, żeby nie dać za dużo majonezu.

Kornelia usłyszała cichutkie pochrapywanie. Oddech babci uspokoił się i wyrównał. Dziewczyna uśmiechnęła się smutno. Może relanium nie będzie dziś potrzebne.

Autor: Karolina Sawka

Karolina, Kari, Karola :) Od kilku lat psycholog, od niedawna psychoonkolog. Kocham książki, muzykę, swoją pracę, kota, dobre jedzenie, a od kilku tygodni na nowo pokochałam pisanie. Uwielbiam zamieniać myśli w słowa, tworzyć fikcję, która dla kogoś może być rzeczywistością, bawić się wymyślonym przez siebie światem. Mam nadzieję, że do mnie dołączysz :)

6 przemyśleń nt. „Niezapominajki”

Dodaj komentarz