Pomarańczowy jak liście drzew, które codziennie rano mnie witają zza okna. Ściana lasu zmienia swoje kolory przechodząc przez wszystkie odcienie pomarańczowosci. Najbardziej lubię ten prawie złoty. Są jak energetyczne wsparcie w dniach w których coraz bardziej zaczyna do mnie docierać, że lato naprawdę się skończyło i zima jest raczej nieunikniona. Po raz kolejny nie wyjechałam na wyspy szczęśliwe, by uciec od mroźnych ciemnych dni w Polsce. Nadal nie zarobiłam odpowiedniej ilości pieniędzy by grzać tyłek w listopadowe popołudnia w ciepłym oceanie. Może to i dobrze, po raz kolejny z trzeźwą świadomością stawię czoła prawdziwemu życiu. Które kopie w dupę i gryzie mrozem w poliki aż do czerwoności. Zaciągając nad światem ciemną zasłonę zachodu słońca w samym środku dnia, zmusza do spotkania się z najsmutniejszymi nastrojami jakie moja podświadomość może wytworzyć.
Jednak na przekór w tym roku boję się jakby mniej… Zapytasz dlaczego sina dłoń zimy jest mi niestraszna?
To proste! Bo za ręce trzymają mnie Wiedźmy z Szuflady, ogrzewając mikroklimat wokół do temperatury i barwy lawy. Świat stał się gorący od pasji, kreatywności i siostrzanego wsparcia. Pokolorowany wszystkimi odcieniami najpiękniejszych barw jakich nawet sama bym nie wymarzyła.
Z Wami żadna zima mi nie straszna!
Wsparcie jest najważniejsze! 🙂 Z nim nawet szara plucha za oknem nam nie straszna!
taaak, damy radę z tą zimą 🙂