Pokuta

Turystyczne miasteczko, każdy mieszkaniec się zna i słynie ze swojej gościnności. Sielskość tego miejsca sprzyja rodzinnemu wypoczynkowi nad jeziorem, a każdy czuje się tam jak u siebie. W domu.

Jednak nie wszyscy, miasteczko jest owiane tajemniczą legendą o zaginionych mężczyznach, którą Wam teraz opowiem. Rozsiądźcie się.

Wojtek był(jest) jedenastoletnim chłopcem, którego czekała artystyczna przyszłość. Spełniał się w melodyjnym śpiewaniu i malowaniu obrazów. Pochodził z rodziny, która zajmowała się wynajmowaniem domków wypoczynkowych, więc on i pozostała czwórka dzieci zawsze w sezonie pomagała swoim rodzicom. Do czasu.

Do czasu gdy w pochmurny dzień jeden z gości zaprosił Wojtka do wynajmowanego pokoju pod pretekstem podarowaniu mu nowych farb.

Nikt nie zdążył pożegnać się z chłopcem, jego zmasakrowane ciało zostało odnalezione po trzech dniach w czarnym worku na dnie jeziora, nad którym wypoczywali turyści. Miasteczko już nigdy nie było takie samo. Rodzina Wojtka zamknęła domki wypoczynkowe, do czasu aż pozostałe dzieci dorosły i wróciły do pracy dzieląc się obowiązkami.

W deszczowe wakacyjne dni, pewien dorastający chłopiec szukał zajęcia. Przechadzał się ulicami i szukał mężczyzn, których serce było czarne, ręce pełne krwi, a myśli brudne i pełne wstydu.

Łapał ich za rękę, pod pretekstem nudy, braku rodziców prowadził do starego domku letniego, tak bardzo chciał pochwalić się obrazami namalowanymi nowymi farbami, potrzebował tylko kogoś z zainteresowaniem.

Zainteresowane i znudzone czekało także rodzeństwo Wojtka szukające ukojenia w bólu.

Przechodzący przez próg mężczyzna tracił przytomność, wracała mu ona po kilku godzinach, budził się nagi, przywiązany do szpitalnego łóżka z czwórką dorosłych obok w pokoju i machającym do niego jedenastoletnim Wojtkiem.

Za chęć dotyku wyrywane były paznokcie, jeden po drugim, aż do dwudziestu. Potem opuszki przypalane były palnikiem. Za zły wzrok w gałki oczne wbijano szpilki, by każde niestosowne mrugnięcie piekło już zawsze. Za wąchanie delikatnej, nieletniej skóry, ta na jego klatce piersiowej była nacinana i jednym wolnym pociągnięciem odrywana od ciała. Za każde muśnięcie włosów w przelotnym kroku jego były odrywane do ukazania się krwistej głowy. Krzyk zagłuszała szmata włożona głęboko w usta, zalewana wodą z jeziora, do ostatniego oddechu.

Ciał nigdy nie szukano, świat zapominał o tych mężczyznach.

Pamiętano tylko o Wojtku. Podobno w deszczowe dni z przyjemnością stał nad brzegiem jeziora i śpiewał melodyjnym głosem.

Autor: Oluczka

Przeskakuję z chmury na chmurę szukając siebie.

Dodaj komentarz