Bohaterki

Kiedyś myślałam, że światem jest to, co odbija się w oczach mężczyzn.

Że to mężczyzna jest człowiekiem domyślnym, szablonowym i wzorcowym, a kobieta jest przy nim wyłącznie rekwizytem. Wytchnieniem dla jego niezaprzeczalnego jestestwa, ucieczką od spraw doczesnych, poważnych i zajmujących. W zależności od modelu – czasem słodką jak oranżada, czasem trucizną, a czasami odtrutką i lekiem na całe zło tego świata. Zawsze jednak obiektem. Mniej lub bardziej uroczym dodatkiem do protagonisty.

Dorastałam, a w moim życiu stale ubywało bohaterek. Był nawet taki moment, w którym dziad Bukowski i jego obserwacje wydawały mi się całkiem przystające do rzeczywistości. Mężczyźni napisali mi świat, a ja bardzo, ale to bardzo chciałam być kobietą napisaną przez mężczyznę.

Chciałam być wiotka i krucha, o wargach jak płatki róży. Z pęcinami delikatnymi jak u sportowej klaczy, i o sarnich oczach. Chciałam cycków uszytych pod rozmiar dłoni – oczywiście męskiej dłoni protagonisty – i zadziornych jak dwa yorkshire terriery.  

Chciałam być uroczo naiwna i emocjonalna. Ale nie za bardzo, żeby mój hipotetyczny facet mógł myśleć o mnie “inna niż wszystkie”. 

Chciałam kogoś uratować. Zmienić. Ocalić. Wyciągnąć z paszczy uzależnienia, problemów rodzinnych, szemranego towarzystwa. Być “manic pixie dream girl”. Być narzędziem albo zabiegiem, które pcha fabułę do przodu. Cudzą fabułę.

W pierwszej gimnazjum na zajęciach z WOSu nauczyciel poprosił nas o narysowanie sukcesu. I ja, wrażliwa duszyczka, wybuchająca płaczem na widok reklamy z kichającą krową, która gubi swoje łatki narysowałam – uwaga – FACETA W GARNIAKU. Pod krawatem, z jebanym neseserkiem, w którym zapewne upchnął wszystkie ważne sprawy tego świata.

Z jakiegoś powodu mała dziewczynka zwizualizowała sobie sukces jako zapracowanego typa, który widuje swoją żonę tylko przy okazji niedzielnego obiadu i ogląda swoje dzieci znad krawędzi gazety. Zarabia kupę hajsu i nosi krawat.

Dlaczego?

Dlatego, że oddychamy patriarchatem (to porównanie zaczerpnęłam z “Nieposkromionej”, tego rozdziału w którym Glennon Doyle mówi o rasiźmie). Bo mówi się nam, nie, czekaj – świat stworzony przez mężczyzn dla mężczyzn wmówił nam, że istnieje wzorzec, do którego musimy dosięgać, żeby zasłużyć na bycie wartościową.

Chcę świata pełnego reprezentacji. Takiego, w którym każdy może być swoim głównym bohaterem. Chcę historii o księżniczkach z grubymi ramionami. Chcę historii nieidealnych kobiet, które popełniają błędy i naprawiają błędy. Chcę zuchwałych brzydul, które machają bestii zweihanderem przed zębatą paszczą. Kobiet, dla których miłość romantyczna nie jest jedynym i nadrzędnym celem w życiu. Historii o szczęśliwych parach, które nie są hetero. O mężczyznach, których emocjonalność jest skomplikowana i nie ogranicza się do bycia wybawicielem, zgorzkniałym gnojkiem albo wiecznie napalonym. Chcę historii o ludziach, którzy nie boją się łamania schematów. O ludziach, którzy są prawdziwi.

Chcę wzorów, do których warto dorastać.

Nie po to, żeby zrobić dobrze głównemu bohaterowi.

I sporo jest we mnie żalu przez tę iluzję, w której siłą rzeczy musiałam – i pewnie większość z nas musiała żyć. O ile by było łatwiej, gdybym nie musiała stale zderzać naiwnych przekonań z rzeczywistością. Lizać ran na złamanym sercu i potłuczonym poczuciu własnej wartości.

Gdybym od początku pisała się sama.

Ale nie chce kończyć gorzko, bo prawda jest taka, że mnóstwo jest we mnie nadziei. Robimy tu razem coś pięknego i ważnego. Piszemy historie o ludziach, którzy są prawdziwi. Zarażamy się swoją wolnością. Robimy hałas. Coś zmieniamy.

Piszemy się same.

Autor: argi

4 przemyślenia nt. „Bohaterki”

  1. Za je bi ste! Często mam podobne przemyślenia, zwłaszcza gdy myślę o moich ulubionych książkach z dzieciństwa i czasów nastoletnich, w których kobieta służyła historii męskiego protagonisty, w których kobiety rozmawiały o mężczyznach i marzyły tylko miłości.
    A nigdy nie czytałam o takich bohaterkach, które po prostu są.
    Dziękuje ci za ten tekst.

  2. Wspaniały tekst. Znajoma droga. Kiedyś urodzi się dziewczynka, która nie będzie musiała odkopywać się ze świata. Będzie czuła się wolna od pierwszego do ostatniego oddechu ☺️

  3. Nie umiem chyba wyrazić swojego zachwytu tym tekstem i tego jak całe moje wnętrze klaskało i krzyczało, że się zgadza jak na wiecu wyborczym. ✨ Zachłannie próbuję trzymać pióro swojego życia a jednak to nie zawsze jest takie proste pisać samej, gdy tak długo pisało się pod dyktando. Będę długo głaskać ten tekst w sobie ❤️

Dodaj komentarz