Rytuały

Kibel. Moje magiczne miejsce. Tutaj w końcu jestem sama. Zrzucam ubrania, rozpuszczam włosy, wilgotnym wacikiem przejeżdżam po twarzy zmywając nakładaną co rano maskę. Przybliżam się do lustra i przyglądam swojemu odbiciu, bez uśmiechu, sztucznych min, bez pozowania. Pionowa zmarszczka na czole, latem zawsze odcina się mocniej na opalonej skórze, odrost, który trzeba by potraktować farbą, kilka włosków, którymi powinna się zająć pęseta. Taka jestem, gdy mnie nie ma, bez filtrów i retuszu.

Pod piersiami mam widoczne wgniecienie, w miejscu, w które stanik wżynał się przez ostatnie godziny. Jak dobrze jest się uwolnić, rozsupłać, wziąć głeboki oddech. Brzuch, nad którym od lat staram się zapanować, ale z marnym skutkiem, raz jest płaski, raz wystaje, niezależnie od szóstek weidera i odstawiania glutenu. Jestem częścią natury, zależną od dnia cyklu.

Wchodzę do kabiny i zatrzaskuję drzwiczki. Odcinam się od wszystkiego, zostawiam za sobą zgiełk domu, szum biura, warkot ulicy. Wystawiam twarz w kierunku strumienia wody i czuję pieszczotę chłodnych kropel. Woda spływa po mnie, zmywając lepkość dnia, wpada do rur zabierając ze sobą kurz codzienności. Moją twarz wykrzywia grymas płaczu, ale nie staram się go ukryć, nie mam przed kim, mogę przestać trzymać fason. Słonawy smak łez miesza się z chlorem, pozwalam się sobie oczyścić, od środka i na zewnątrz.

Czasem zaszaleję i zrobię sobie peeling. Zdzieram martwy naskórek, jak rzeźbiarz dłutem, staram się dotrzeć do swojej esencji, czystej, świeżej, gładkiej, bez pęknięć i zrogowaceń. Jestem taka jak dawniej, jaka kiedyś byłam. Bez złych słów, wymagań, spojrzeń, bez opinii innych, o które nie prosiłam. Bez moich własnych barier.

Jestem gotowa. Na kolejne 24 godziny dla świata.

Autor: Aleksandra Apo

I always loved twilight: it was the only time of day I had the feeling that something important could happen. All things were more beautiful bathed in twilight, all streets, all squares, and all the people walking through them.

6 przemyśleń nt. „Rytuały”

  1. Moja pierwsza myśl – Hmmm, czemu „kibel”? Skoro to jej ulubione miejsce to czemu nie „toaleta”czy „łazienka”🤔 Ale potem już zrozumiałam. Chodziło o prostotę, o mówienie bez ogródek i zabiegów upiększających. Choć! Przecież takowe się w tym „kiblu” dzieją😜 I szóstka weidera! Pamiętam jak w liceum miałyśmy z dziewczynami wyzwanie tygodniowe i grupę na fejsie motywujące do walki z tłuszczykiem na brzuchu. Pięknie opisałaś tu każdy detal i szczegół czynności, które mijają mi zazwyczaj zupełnie bez refleksji. Dzięki😘

Dodaj komentarz