POWROTY DO DOMU

Powroty do domu nie zawsze są łatwe, szczególnie gdy zdecydowało się żyć na emigracji. To są zawsze melancholijne powroty do przeszłości, do wspomnień, do tego, co Cię ukształtowało.


Kiedy 11 lat temu wyjeżdżałam z Polski do Francji, tak naprawdę nie wiedziałam, co mnie czeka. Ktoś mi zadał pytanie, czy jadę na zawsze i kiedy wrócę. Nie wiem, odpowiedziałam zgodnie z prawdą , gdyż wtedy naprawdę nic nie wiedziałam .Wyjechałam wtedy z dwoma walizkami po to, żeby zamieszkać w małym miasteczku, prawie na wsi, otoczonej górami. Nie miałam pojęcia na jak długo jadę i co życie tak naprawdę mi przyniesie! A przyniosło naprawdę dużo: miłość, samodzielność i niezależność, świadomość dorosłej kobiety i chyba takie poczucie, że jestem w stanie pokonać wiele barier i przeszkód, o co sama bym siebie nie posądzała. Dało to mi ogromne poczucie sprawczości. Zbudowałam swoje życie od początku, nauczyłam się języka, nowej kultury zdobyłam zawód. Znalazłam nowych przyjaciół i znajomych i, oczywiście, założyłam rodzinę. To wszystko. To nie trwało jeden miesiąc, lecz raczej parę lat – o wiele dłużej, niż bym się spodziewała na początku.


Nie wiem tak naprawdę, czy zdawałam sobie sprawę z tego, z czym wiąże się emigracja, gdy wyjeżdżałam. Dziś wiem, że to doświadczenie wzbogaca życie, bardzo poszerza horyzonty i otwiera głowę, uczy dystansu do siebie i do własnego kraju. U mnie jednak pozostało to przeświadczenie, że życie jest gdzieś pomiędzy: w języku francuskim jest na to dobre określenie: être assis entre deux chaises, czyli siedzieć na dwóch krzesłach naraz.
Może i jest to też związane z tym, w jakim momencie naszego życia decydujemy się na wyjazd i która kultura naprawdę nas kształtuje. Moja dobra koleżanka, też emigrantka, powiedziała mi kiedyś, że z największym sentymentem wracamy do czasów naszej wczesnej młodości, kiedy byliśmy nastolatkami i kiedy to nasza osobowość się kształtowała. I myślę, że dużo jest w tym racji, bo do dziś, kiedy słucham muzyki z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, łezka kręci mi się w oku i wracam z sentymentem do tych wspomnień, które na mnie wpłynęły.
Jak we Francji rzucę hasło Varius Max, Anita Lipnicka, trzepak przed klatką schodową, piwo EB i nawet to przetłumaczę, to nikt tego nie zrozumie; tak, jak ja nie mam jakichkolwiek odniesień do programów kulturalnych, czy dobranocek, które, jako dziecko oglądał mój mąż. Nawet, jak mi o nich opowie i wszystko dokładnie wytłumaczy.


Pamiętam dokładnie to uczucie, które się zaczęło się pojawiać w pierwszych latach mojej emigracji, gdy wracałam do domu, do Polski: to, że już nie jestem u siebie we Francji; miałam poczucie, że jeszcze nie jestem u siebie. Nie wiem, czy z biegiem lat to się bardziej krystalizuje i się zmienia, czy zawsze zostanie ta świadomość życia pomiędzy dwoma światami, gdzieś pomiędzy
dwoma Domami. Jak jestem w tym polskim domu, to brakuje mi rzeczy z tego francuskiego i na odwrót.


Czemu powroty do domu bywają takie trudne? Myślę, że ciągle próbuję wracać do świata i rzeczywistości, której już nie ma, ciągle uświadamiam sobie, że świat i czas płyną i nie zatrzymały się w momencie mojego wyjazdu, a życie dzieje się bez mnie. Jest to zupełnie naturalne, bo choćby nie wiem jak bym chciała, nie jestem w stanie żyć w dwóch światach na raz. Na początku, gdy wracasz do kraju, twój kalendarz spotkań jest wypełniony po brzegi, bo każdy ma ochotę i czas, żeby się z tobą spotkać. Z biegiem lat to się zmienia i zostaje tylko garstka tych bliskich osób.
Trochę ta sytuacja się zmieniła dzięki pandemii i temu , że wszyscy zostaliśmy zamknięci w domach i nagle odżyły kontakty, stare znajomości, bo mieliśmy więcej czasu i wszyscy musieliśmy się kontaktować ze sobą na dystans i miejsce, gdzie w określonym czasie przebywaliśmy, przestało mieć znaczenie.
W dzisiejszych czasach emigracja też wydaje się dużo łatwiejsza z racji tego, że obecna technika pozwala nam szybko i często kontaktować się , a nie jak to było jeszcze dwudziestym wieku, kiedy to musieliśmy czekać się na listy przez długie tygodnie.
Dla mnie jednak bardzo ważny pozostaje, bezpośredni kontakt z bliskimi dla mnie ludźmi, poczucie, że mogę ich dotknąć i się nich przytulić. Wiem, że żaden komunikator nie jest w stanie mi tego zastąpić. Dlatego też, gdy żyjesz z dala od domu, przez dłuższy czas, nie możesz do niego wrócić, tak jak było to w okresie pandemii i może się zdarzyć, teraz, w obecnej sytuacji geograficznej i politycznej, to tym bardziej odczuwasz skutki oddalenia i osamotnienia.

Coraz bardziej zdaję sobie jednak sprawę z tego, że ja mój dom jednak stworzyłam i bardzo dobrze mi się do niego wraca: do męża, do moich kotów – białego i czarnego – i ulubionych widoków górskich: to jest mój nowy dom, ale nie zapominam o tym przednim; może w życiu dane jest nam posiadać wiele różnych domów. Niektóre zamykamy na klucz, który gdzieś wyrzucamy i nigdy do nich nie wracamy, a do innych wracamy ciągle.

Tekst ten powstał w ramach TWÓRCZEJ RADOŚCI stworzonej przez @katarzyna-frelik!

Autor: Marta Sikorska-Mairet

Od zawsze dużo pisałam, ale tylko w mojej głowie. Dzięki Klubowi Otwartej Szuflady, moje teksty zaczęły być pisane i powstały naprawdę! Zapraszam Cię do świata moich historii tych mniejszych i większych:) "Zawsze patrz na jasną stronę życia" - Eric Idle

4 przemyślenia nt. „POWROTY DO DOMU”

  1. „ może w życiu dane jest nam posiadać wiele różnych domów. Niektóre zamykamy na klucz, który gdzieś wyrzucamy i nigdy do nich nie wracamy, a do innych wracamy ciągle.”

    Pięknie to napisałaś. Zrobiło mi się melancholijnie…

Dodaj komentarz