„Nie odważysz się tego zrobić” – wysyczała przez zaciśnięte zęby. Czuła jak żółć podchodzi jej do gardła. Miała wrażenie, że zaraz zacznie z ust. Ręce trzymała sztywno wzdłuż ciała. Dłonie zaciśnięte w pięści. Czuła jak starannie pomalowane na czerwono paznokcie, wbijają się w delikatną skórę. Jutro będzie miała odciśnięte krwawe półksiężyce. Stygmaty wkurwu i bezsilności. Jej oczy miotały błyskawice. Gdyby miała taką moc, ten nędzny robak stojący na przeciwko spłonąłby w ogniu jej źrenic. Tymczasem on zuchwale wytrzymywał jej spojrzenie. Nie okazywał strachu, zastanawiała się czy w ogóle go odczuwa. „Taki odważny, czy po prostu debil” – przemknęło jej przez myśl. Powinien zdawać sobie sprawę, że każda akcja powoduje reakcję, każdy czyn ma konsekwencje, młyny boże mielą powoli a zachodni wiatr spienione goni fale. Tymczasem on, ten chłystek, jak gdyby nigdy nic sięgnął ręką w jej stronę. Cała napięła się jak struna, gdyby mogła, kąsałaby i pluła jadem. Dalej nie wierzyła, że się odważy. A jednak, zrobił to. Przerażona patrzyła, jak jego niezbyt czyste palce, sięgają po dwie ostatnie frytki znajdujące się na jej talerzu. A powinien przecież wiedzieć, że Alosza NIE dzieli się jedzeniem.
Jedno przemyślenie nt. „Doesn’t share food!”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Jeśli to były frytki belgijskie albo zakręcone lub ewentualnie takie chrupiące z batata, to niczemu się nie dziwię 😉