Kolejka posuwała się niemrawo naprzód. Wnętrze blaszanego warzywniaka wypełniało drażniące gardło powietrze a mimo upału wewnątrz pachniało stęchlizną. Julia apatycznie wpatrywała się w przywiędłą natkę pietruszki. Bolała ją głowa i chciała już wrócić do domu. Ale miała taką ochotę na fasolkę szparagową, że zignorowała intuicję, która odradzała jej zakupy w tym właśnie miejscu. Julia już wiedziała dlaczego nie powinna była tu wchodzić. Kolejka była koszmarnie długa i każdy z klientów kupował chyba warzywa życia, bo spędzał przy kasie bardzo dużo czasu. Z nudów Julia zaczęła się rozglądać. Musiała przyznać, że zaopatrzenie było imponujące. Postanowiła wytrwać w tym ogonku rodem z PRL-u i oprócz fasolki kupić cudownie pachnące truskawki, jabłka, które skusiłyby Śnieżkę i chrupiącą kalarepkę – śmierdziuszkę. Na myśl o tych smakołykach zrobiła się cholernie głodna. Myślami była już w domu i szatkowała, obcinała, obierała i jadła. Z też przemiłej wizji wyrwał ją jakiś skrzek. Stojąca przed nią kobieta najwyraźniej straciła cierpliwość, bo w gburowaty sposób komentowała, trzeba przyznać trochę powolną obsługę. W kolejce zapadła cisza a powietrze można było ciąć nożem. Julia zaczęła mieć bardzo złe przeczucia. Ekspedientka jak na razie ignorowała wstrętne babsko ale było widać, że ledwo nad sobą panuje. Jej twarz przybrała barwę pomidorów malinowych za 29,99 kilogram. Tymczasem chamka pozwalała sobie coraz śmielej. Napięcie narastało i Julia odczuwała coraz większy niepokój. Chciała nawet zrezygnować z zakupów i pójść do domu. Chwyciła torbę, odwróciła się i wtedy rozpętało się prawdziwe piekło. Babsztyl wkurzony brakiem reakcji przeszedł od słów do czynów i chwycił wiaderko z ogórkami małosolnymi. Zanim ktokolwiek zareagował chlusnęła nimi w ekspedientkę. Ta zamarła, podobnie jak wszyscy w budce i zrobiła się jeszcze bardziej czerwona. „Ty stara prukwo!” – krzyknęła, chwyciła dorodnego bakłażana i cisnęła nim w kobietę. Ta, z zadziwiającą zręcznością uchyliła się i bakłażan trafił prosto w twarz napakowanego osiłka. Jego nos zrobił się równie fioletowy jak warzywo, którym dostał. „Pojebało Cię babo!” – zaryczał i zgarnął pod pachę cukinie, jak granaty ręczne. Zaczął ciskać nimi na oślep. Julia nie wierzyła w to co widzi. Ledwo uchyliła się przed nadlatującym kabaczkiem. Stojący za nią staruszek chwycił dwa pory i z bojowym okrzykiem ruszył do szturmu. Od razu został zasypany gradem pieczarek. Każdy z kolejki chwytał, co było pod ręką i ciskał w innych. Ekspedientka okopała się za beczką z kiszoną kapustą i rozsypała skrzynkę brukselki, licząc że napastnicy powywracają się nie niej, niczym w kreskówkach. Tuż obok niej przykucnął cherlawy nastolatek, który ekspresowo zjadał banany a skórki rzucał przeciwnikom pod nogi. Julia skamieniała na parę sekund, po czym stwierdziła, ze nie ma już ochoty na fasolkę. Waląc na oślep selerem naciowym przebiła się do wyjścia. Z ulgą wyskoczyła na chodnik. Udało się jej wymknąć w ostatniej chwili. Pod warzywniak właśnie podjeżdżały radiowozy.
Na straganie, w dzień targowy…
