Z drzemki wyrywa mnie zgrzyt kół samolotu, które nieporadnie wysuwają się z podwozia. Szarpnięcie i dochodzące dźwięki przerwały mi wspaniały relaks. Jeszcze sennie rozglądam się po pokładzie, kiedy pozostali pasażerowie w nerwowych ruchach wyjmują swoje bagaże. O! Dopiero teraz kontrolka „zapnij pasy” przestała się świecić. Do wyjścia z samolotu zostało jeszcze kilkanaście minut, więc postanawiam wykorzystać to na przypomnienie sobie najważniejszych informacji.
Adres, pod który mam się udać – jest zapisany i pamiętam.
Imię i nazwisko człowieka, który będzie mi towarzyszył podczas wyjazdu – jest w notesie.
Notes z zapiskami – schowany w bocznej kieszeni spodni.
Czy ktoś odbierze mnie na lotnisku? Raczej nie. W głowie myśli kłębią się i odczuwam niepokój, że muszę poradzić sobie sama. Po wyjściu z lotniska bez problemu łapię taksówkę i pokazuję zapisany adres noclegu.
Ugando! Jestem! Jeszcze nie tak dawno siedziałam wygodnie wtulona w objęciach kanapy, zajadałam orzeszki i oglądałam wszystkie części „Planety małp”. To wtedy zakiełkowała we mnie myśl, żeby zobaczyć naczelne w naturalnym środowisku. Czy to będzie moja największa przygoda życia? Właśnie tu? Tu w Lesie Bwindi? Z rozmyślań wyrywa mnie taksówkarz, który energicznie macha ręką. Jestem już na miejscu. Zakurzona i zmięta podróżą nie mam siły na oglądanie pokoju. Padam, wcześnie rano muszę być gotowa. Wycieczka na spotkanie z przedstawicielami ssaków naczelnych to nie jest popołudniowy spacer w spodenkach i sandałach. Ze wschodem słońca opiekun zabiera do autobusiku wszystkich uczestników. Jest nas sześcioro. Do przemierzania lasu deszczowego mam ubraną lekką, oddychającą odzież, długie spodnie i pełne buty trekkingowe. W plecaku energetyczne przekąski oraz zapas wody. Na wszelki wypadek. Wypadek czego? Właściwie sama nie wiem.
Na miejscu przyroda zaskakuje mnie intensywnością barw oraz dźwięków. Na skórze czuję opadające wilgotne powietrze. Las jest piękny, a zdjęcia, filmy nie oddają głębi kolorów oraz dochodzących pisków, skrzeków. Podczas kilkugodzinnej wędrówki czuję niepewność czy spotkam goryle w ich środowisku. Czy zrobię choć jedno zdjęcie?
– Patrz na prawo – mówi do mnie przewodnik. Pośród gałęzi widzę czarną głowę i wpatrujące się we mnie oczy. Zamieram. Strach miesza się z ekscytacją i czuję, że serce zaraz wyskoczy mi przez gardło. Przycupnęłam pod krzakiem i w ciszy oczekuję odpowiedniego momentu. Wdech. Wydech. Mam fotografię! Nagle zza pleców słyszę szelest gałęzi. O nie! W moją stronę idzie młody goryl, który wygląda na zaciekawionego moją obecnością. Wyciąga rękę i dotyka mojej bluzki. Nie ruszam się, choć w środku lekko panikuję. Gdzie jest przewodnik?!– huczy mi w głowie. Pot oblewa moją skórę, a może to klimat lasu tak na mnie działa. Młody traci zainteresowanie moim ubiorem i ucieka do gromadki rodzeństwa, gdzie nieopodal nich siedzi ogromny samiec o srebrnym grzbiecie. Ze znudzoną miną obserwuje przybyszy.
Wśród naczelnych spędzam godzinę, a całodniową podróż wypełnia dojazd i wędrówka po lesie. Na powrocie oczy same zamykają się ze zmęczenia i zasypiam w busie. Budzi mnie mocne szarpanie za ramię. Jestem pod hostelem. Z emocji nie mogę jednak zasnąć, więc czas poświęcam na sporządzenie notatek i przeglądam wykonane zdjęcia.
Mam dużo materiału! Będą z tego artykułu i spotkania podróżnicze.
Epilog
Pół roku później
Siedzę z niepewną miną przy wielkim ekranie i czekam na gości, którzy chcą porozmawiać i obejrzeć pokaz zdjęć z Ugandy. Prezentację tak dopełnię opowieścią, że każdy poczuje atmosferę tego niesamowitego lasu, moje emocje i wilgoć na skórze. Zapowiada się udany wieczór 😊
Ja się wproszę, chcę obejrzeć i porozmawiać 😀
Zatem do zobaczenia 😉 gdy spełnię marzenia.
O wow wow!!!! Ale tekst i energia, czytałam z takim napięciem, że prawie mi tchu zabrakło. Cieszę się, że udało Ci się je zobaczyć i sfotografować ❤️ Można gdzieś zobaczyć pokaz tych zdjęć ??
Dziękuję za miłe słowa. Opowiadanie to moje marzenie do zrealizowania.
Edyta! Jaki niesamowity tekst! Cudownie przeniosłam się sam środek opowiedzianej historii. Szczerze mówiąc na chwilę przestałam oddychać, gdy czytałam ten fragment o gorylu- to było takie realistyczne. Cudownie operujesz słowem.
Dziękuję bardzo za komentarz, aż chce się pisać więcej 😀