Rzadko o tym mówię, bo minęło już 9 lat odkąd jestem weganką i czas kiedy chciałam zmienić świat na siłę minął. Jestem niezmiennie pewna, że to co zrobiłam wtedy jest dobre i to się już nie zmieni. Ale też już wiem, że każdy ma swoją drogę do rozwoju. Moja zaczęła się od zmiany odżywiania a potem poszło już lawinowo. Twoja może być inna i też dobra.
Tym tekstem chciałabym Ci przybliżyć moją drogę do weganizmu.
……………………………………………….
Pochodzę z tradycyjnej rodziny, gdzie mięso, wędliny, nabiał zawsze były w kuchni. Co więcej moi rodzice pochodzą ze wsi i kury chodzące po obejściu, świnie w chlewiku a krowy w oborze to była codzienność. Na dodatek gęsi, konie, psy, koty, kogutki. Babcia skubała gęsi, dziadek robił wspaniałe wędliny. Wieś sielska, tradycyjna, regionalna kuchnia. Tak ludzie żyli na wsiach od wieków.
Miałam świadomość tego, że są na świecie ludzie nie jedzący mięsa i traktowałam to jako straszne ograniczenie i kłopot. Nie widziałam nic złego w kuchni jaką sama prowadziłam. Uważałam, że jak ktoś nie chce czegoś jeść, to niech nie je – co mi do tego, ale mi smakuje wszystko ( poza rosołem i ryżem na słodko 🙂 ) a kulinarne odkrywanie świata bardzo mi odpowiadało: owoce morza, dziczyzna, sery, itd itp….
Moja zmiana następowała bardzo powoli. Pierwszy raz zaiskrzyło, że coś jest nie tak ( ale jak szybko zaiskrzyło tak samo szybko zgasło ) w moje imieniny kilkanaście lat temu. Mój ówczesny mąż, który uwielbiał uczty i gotowanie zabrał mnie na pastwisko, gdzie pasło się stado owiec z jagniętami i zapytał, które najbardziej mi się podoba. Wskazałam na jedno owcze dziecię. Zostało zabrane matce, ona biegła za bacą niosącym to maleństwo pod pachą nie wiedząc co się dzieje. To jagniątko wylądowało na naszym ruszcie jeszcze tego samego dnia. Moi goście zjedli je ze smakiem, ja także niestety.
Ajak wszyscy chwalili :
– takie mleczne mięsko, jakie pyszne, jakie kruche i w ogóle nie czuć jeszcze baranem………..
…… teraz to widzę jako horror, wtedy wyrzuty sumienia szybko zagłuszył wyborny smak mięsa :(.
12 lat temu rozpoczęłam pracę w dużych zakładach drobiarskich jako przedstawiciel handlowy. Na jednym ze szkoleń zostaliśmy oprowadzeni po zakładzie. Była tam ubojnia kurcząt i produkcja wędlin drobiowych. Większość z nas uciekła z ubojni ledwo powstrzymując odruch wymiotny. Karuzela na której kręciły się jeszcze żywe kurczaki, podrzynanie gardeł, szamoczące ciałka, krew, pióra, potem dzielenie ich na części. Smród, zimno. Potem widziałam ogromne kadzie, gdzie zmielone mięso razem z wiadrami wody i worami odpowiednich środków chemicznych, polepszaczy smaku itd stanowiły nadzienie do syntetycznych jelit. Te super zdrowe, drobiowe szyneczki to tak na prawdę śmieciowe jedzenie. Myślałam, że może chociaż wtedy moje ulubione wędzone kęski drobiowe są prawdziwe, ale się myliłam, Nastrzykiwane chemią, malowane bejcą niby wędzone wyroby udawały prawdziwe jedzenie. A przecież drobiowe miało znaczyć zdrowe. Trochę się zdziwiłam. Reklamowane jako super zdrowe, o największej możliwej zawartości mięsa z piersi, bez fosforanów, naturalne. Reklamowa papka dla naiwnych.
Przestałam jeść wędliny, chociaż miałam je nieraz za darmo. Kupowałam mięso i zaczęłam przygodę z własnymi wyrobami. Okazało się, że mięso zwłaszcza promocyjne też jest odpowiednio „traktowane” chemicznie….no ale przecież trzeba coś jeść. Firma dla której wtedy pracowałam miała także oddział w Niepołomicach, gdzie zajmowano się gęśmi. Panie pracujące tam mówiły, że najczęściej biorą urlop w okresie uboju tych pięknych ptaków, bo nie są w stanie znieść ich płaczu…..tak, tak, ich krzyki przypominają krzyk dziecka. One doskonale wiedziały co je czeka. Ale przecież łatwiej odwrócić wzrok, zatkać uszy, wziąć urlop, udawać, że tego nie ma. Odwracałam i ja wzrok, przecież tak jest od zawsze mówiłam, wszystko jest dla ludzi.
Nic nie dzieje się bez powodu i ludzi także spotykamy po coś. I u mnie też tak było. Pewnego razu poznałam mężczyznę, który mnie bardzo zaintrygował i po jakimś czasie powiedział mi że jest weganem. Prawdę mówiąc musiałam zapytać „Wujka Google” co to jest weganizm bo nie wiedziałam i oczywiście jak pewnie u każdego wszystkożercy w takiej sytuacji wzbudził się we mnie sprzeciw….. ale że bez mleka, jajek, nabiału ???? To co Ty jesz ? Ja bym tak nie mogła !!! ( nie powiedziałam mu, ale pomyślałam sobie w duchu, że to to już przesada !!!! ) Pytałam, bo jednak byłam ciekawa, on odpowiadał, przesyłał filmiki, wykłady, artykuły i cierpliwie tłumaczył. A we mnie otwierała się świadomość i zdziwienie.
To ten sielski obrazek wsi moich dziadków już nie istnieje ???? Ano nie istnieje. Hodowla zwierząt już prawie nie istnieje. Zastąpiła to produkcja zwierząt pełna niepotrzebnego okrucieństwa, bólu, gdzie liczy się tylko zysk. Zwierzęta są niczym więcej niż przedmioty do służenia ludziom. Widzimy w psach cudownych towarzyszy, które kochamy ze wzajemnością. Widzimy ich radość, ale także strach, cierpienie gdy są chore a odmawiamy odczuwania świniom, indykom, cielętom. Dotarło do mnie jaka to jest ogromna hipokryzja nas ludzi, a przecież jesteśmy Homo Sapiens – Istota Myśląca. Powinniśmy się czuć odpowiedzialni za słabszych, jeśli mamy w sobie empatię ( a przecież oprócz wyjątków każdy z nas ma uczucia). Także za naszych Braci Mniejszych jeśli jesteśmy wierzący. I przede wszystkim za nasz dom -Ziemię, którą najbardziej zanieczyszczają właśnie skutki uboczne produkcji zwierząt na tak masową skalę jak teraz.
Najpierw zrezygnowałam całkowicie z mięsa, a po kilku tygodniach z nabiału. Tamten człowiek zrewolucjonizował nie tylko moją kuchnię ale także otworzył oczy na globalne sprawy związane z ekologią i świadomymi wyborami, za co będę mu wdzięczna do końca życia. Po to właśnie się zjawił na chwilę, zapalił iskrę, którą rozdmuchałam do rozmiaru ogniska 🙂
Weganizm to nie tylko dieta, to styl życia. szanowanie każdego życia i dbanie o środowisko. Dzięki zmianie sposobu w jaki się odżywiam zmieniło się bardzo dużo w moim życiu. Ale o tym mogłabym napisać długie opowiadanie 🙂
Wiele razy słyszę, że ludzie nie życzą sobie żeby zaglądać im do talerza, że każdy ma wolną wolę i wymagają od wegan tolerancji dla ich tradycyjnej diety. Staram się tego nie robić, ale czasem nie wytrzymuję, zwłaszcza jak ktoś szyderczo macha kiełbasą ( nawet wirtrualnie) i wiedząc o tym, jaki czyni mi ból szydzi: nie wiesz co tracisz, kiełbaska z grilla taka pyszna, a zaraz zjem jeszcze kotleta -hahaha.
A ja w uszach słyszę rozpaczliwy kwik tego zwierzęcia 🙁 Dla takich zachowań moja tolerancja się kończy, bo weganizm to etyczny wybór. A etyczny wybór polega na odrzuceniu nieetycznych opcji. Dlatego nie akceptuję żadnego celowego zabójstwa ani zwierzęcia ani człowieka. Nikogo nie zmuszam do przyjęcia moich wartości. I mimo, że jest mi strasznie przykro, że ludzie korzystają z cierpienia zwierząt staram się nie być agresywna i nie narzucać niczego. Chociaż bardzo chętnie rozmawiam na temat odżywiania i korzyści płynących z takich zmian jakie ja wybrałam. Rozmawiam także o krzywdzie jaką ludzie robią zwierzętom także w innych sytuacjach: cyrk ze zwierzętami, hodowle psów, fasiągi do Morskiego Oka, hodowle na futra, żeby wspomnieć tylko kilka z nich,
Jeszcze niedawno powszechnie akceptowano niewolnictwo traktując niewolników jako podludzi, którzy powinni być wdzięczni za to, że mają pracę, jedzenie i dach nad głową. A dobremu właścicielowi winni są szacunek a także swoje zdrowie i życie.
Jeszcze niedawno kobiety traktowane były jako niepełno rozumne istoty, które nie miały żadnych praw, a męscy opiekunowie decydowali o ich życiu, kształceniu, finansach.
Mamy ogromny wybór pełnowartościowego jedzenia. Kolorowe, smaczne, odżywiające nasze ciało i umysł witaminami i dobrą energia a nie strachem i rozpaczą. Mam nadzieję, że kiedyś wszyscy to zrozumieją. Przecież każdy empatyczny, dobry człowiek unika krzywdzenia innych. Kiedyś nastąpi taki klik w głowie jaki nastąpił u mnie i wszyscy zrozumieją że jedzenie mięsa jest barbarzyństwem. Jest po prostu złe.
Wyjątkiem jest walka o życie wtedy nie ma sentymentów. Gdybym miała do wyboru: albo umrę albo zjem mięso to bez wahania zjem……… nawet Ciebie 🙂
Wow 🔥 odważny, mocny, jakże ważny tekst. Brawo! 👏 Nie owijasz w bawełnę, mierzysz czytelnika z jego doświadczeniem i sumieniem. Czytając nie da się nie pomyśleć „cholera, też jadłam”. Świadomość tego co jemy jest znikoma, dziękuję że go udostępniałaś 💪
Dziękuję, że tak pozytywnie go odebrałaś. Nie jest moim celem nikogo zmieniać ani pouczać, chciałam pokazać moją drogę. Kiedyś uwielbiałam mięso, mogłam jeść każdy rodzaj, wszystkie elementy zwierzęcia, tylko wtedy nie miałam żadnej refleksji na temat skąd się wzięło w sklepie a potem na talerzu. Historia z jagnięciem była pierwszą iskra ale przygasiłam ją na lata.