Podoficer Szyszko uchylił niewielkie okienko do celi cedząc kolejny raz tego wieczoru:
– Ossadzony sspokój! Jutro zadzwonisz po papugę, czy tam do mamusi, a teraz cisza do chuja! Bo cię do izolatki zapakuję!
Mateusz miotał się po celi i wytrzeszczonymi oczyma łypał na funkcjonariusza.
– One tu są! Ha ha są! One tu są…są…moje!
Raptownie chwycił dłońmi grube kraty okienka i dostawił doń policzek rozkwaszając go boleśnie o pręty:
– Przyszły po mnie- wzrok miał zwierzęcy, dziki, a białka oczu zdobiły krwawe pajęczyny.
– Przestań strugać wariata. Prokurator już układa kwity na ciebie. Wyśpij się lepiej. Masz rano gości- zamknął okienko i zasunął niewielkie skobel.
Krzyki z celi długo nie ustawały, ale Szyszko nie miał już sił kolejny raz odwiedzać osadzonego. Wyczekiwał poranka, a wraz z nim planowanego urlopu. Rdzewiejący Fiat Palio stał na tyłach aresztu, z pełnym ekwipunkiem na szczupaki. Po drodze tylko zgarnie żonę i w drogę. Oboje musimy odpocząć– pomyślał zalewając wrzątkiem zupę z torebki.
***
Dochodziła trzecia w nocy, gdy Mateusz położył się na pryczy. Szyszko zerkał w monitoring między okienkami sudoku i odliczał do końca służby. Niespodziewany zanik prądu na bloku obudził go lepiej niż kolejna lura służbowa. Prędko przełączył kamery na podczerwień, by upewnić się, że ich nie wysadziło, a osadzony leży na łóżku. Niestety, dziwna smuga zniekształcała obraz wijąc się i rozchodząc na boki. Szyszko chwycił za krótkofalówkę.
– Bęben sprawdź skrzynkę rozdzielczą, w ostateczności dawaj awaryjne i zajrzyj do trójki- szum i trzaski wzmagały napięcie- Bęben, co jest kurwa?!- ponaglił kolegę.
W tym samym momencie Bęben na ślepo otworzył skrzynkę zasilania i macał kolejne przełączniki, aż dotarł do odpowiedzialnego za górne światła. Dwa palce przesunęły czarną, plastikową wajchą w dół, gdy z ust Szyszko wyrwało się nieme „o kurwa”.
Osadzony leżał na łóżku zaciskając dłonie na szyi. Jego nogi podskakiwały w konwulsjach.
***
– Czy wy mi Karwowski możecie jak krowie na rowie wytłumaczyć, jak to się do chuja stało? Jak!? No kurwa nie pojmuję! Monitorowana cela, pełen nadzór i trup. Puccy zabiorą nam sprawę to bekniecie za to!- gdański prokurator grzmiał, a jego krzaczaste brwi przetykane siwizną to unosiły się, to opadały- to nie może wyjść do prasy! Słyszycie?! Zabraniam rozmów z mediami. Nagrania z całości pobytu osadzonego zgrajcie. Chcę je mieć przed południem u siebie!
Karwowski siedział zasępiony i przyglądał się pracy biegłego, który fotografował zgniecioną grdykę i zasinienia w kształcie palców na szyi więźnia. Dwóch techników zbierało materiał dowodowy z materaca i ścian. Nic więcej nie było w celi. Rzucił okiem na raport nocny.
Jasno wynikało z niego, że dwanaście godzin temu zabrali osadzonemu ubrania i przedmioty osobiste, a ten przebrał się w drelich i chodził po celi do nocy. Dostał tylko koc i poduszkę. Nawet prześcieradło mu zabrali na polecenie „z góry”, żeby się nie wyhuśtał przed zarzutami. Z toalety skorzystał raz, ale nawet nie obmył rąk. Skrojony kawałek szarego mydła wciąż leżał na umywalce. Karwowski główkował, ale nie mógł pojąć jak do tego doszło. Wiedział jednak, że prokurator ma rację. Znajdą coś na nich, cokolwiek.
– Szyszko! Cofam twój wniosek urlopowy. Musisz zostać na potrzeby śledztwa- Karwowski spojrzał na podwładnego czując jego zmęczony wzrok na sobie- jedź się przespać i przyjedź do prokuratury. Obejrzymy nagrania i pomyślimy co dalej.
Szyszko nie odpowiedział tylko zasalutował i kurwując pod nosem opuścił gabinet.