Prokurator Mirosław Komarnicki spowalniał nagranie i klatka po klatce śledził wypikselowaną smugę nad denatem. Nachylał się do monitora to opuszczając na nos, to podnosząc okulary. Sam nie wiedział, który raz to robi. Drżący cień rozmazywał się przy powiększeniu, ale nie było dowodów, aby ktoś majstrował przy nagraniach. Technicy dowieźli obrazy z pozostałych kamer, gdzie porównano czas nagrań co do sekundy. I nic. Do celi nie wszedł nikt, aż do godziny 03:11, gdy Bebęn pochyla się do osadzonego by sprawdzić puls. Komarnicki oparł się ciężko o wysłużony zagłówek bordowego fotela i zaklął w duchu. Na biurku piętrzyły się świeże wydania dzienników, lokalnych i krajowych z krzykliwymi tytułami.
Czy służbom zależało na
śmierci Mateusza S. (28l)?
HORROR W ARESZCIE!
Czy dusiciel z Pomorza ma naśladowcę???
Mateusz S. miał wspólnika?
KOLEJNE ZAGINIĘCIE
MŁODEJ KOBIETY.
TRÓJMIASTO W STRACHU!
Dziewiętnastoletnia ofiara
dusiciela w śpiączce.
Do internetu Komarnicki bał się zajrzeć. Serwisy informacyjne wciąż maglowały temat śmierci Mateusza Samsona, jakby już w zapomnienie poszło ile dziewczyn mógł skrzywdzić. Teorie spiskowe mnożyły się napędzając fora pełne ciekawskich. Spekulacjom ulegało tak środowisko gliniarzy, jak i domorosłych detektywów. Komarnicki wybrał pospiesznie numer. Po kilku dzwonkach usłyszał bełkotliwe:
– Pronto?
– Brud posprząto. Tkanka masz wyniki z laboratorium?- Komarnicki cenił Henryka jako lekarza medycyny sądowej, ale prywatnie uważał go za dziwaka, nie do końca rozumiejąc jego poczucie humoru.
Henryk Tkanka mlasnął i głośno przełknął przerwany posiłek:
– Mmhm, mam, wysłać?
– Nie, podjadę w drodze na komendę- Komarnicki rozłączył się i pochwycił tweedową marynarkę
***
Tkanka siedział jak zawsze w prosektorium z długim termosem kawy i paczką ciastek. Komarnicki przyglądał się chwilę jak lekarz ogryza wypieczone margaretki zostawiając marmoladowy środek. Gumiaste kółeczko odkładał na płytkę petriego i brał się za kolejne ciastko. Jakby kurwa nie mógł kupić ciastek bez marmolady– Komarnicki pokręcił głową i ruszył do sali.
– Cześć Heniu, znów żresz w trupiarni?- zagadnął.
Tkanka oblizał okruchy z palcy prawej dłoni i wyciągnął ją na powitanie prokuratora. Ten jednak wzniósł obie ręce w obronnym geście i nie kryjąc obrzydzenia kontynuował.
– Nie wiem jak możesz tu cokolwiek przełknąć, mając ich w lodówce- machnął głową w głąb prosektorium, a dreszcz przemknął w dół lędźwi.
– Przynajmniej mi nie wyjadają- roześmiał się Tkanka i podniósł z kopiarki jeszcze ciepły papier.
Komarnicki wyjął z kieszeni marynarki eleganckie etui i założył okulary w drucianych oprawkach. Pierwsze strony zapisane drobnym drukiem wskazywały na dobry stan zdrowia denata oraz brak substancji psychoaktywnych i alkoholu. Prokurator przekartkował pobieżnie pozostałe dokumenty.
– Streścisz mi to? Przeczytam wieczorem na spokojnie- poprosił.
– Brak obcego DNA na szyi oraz pod paznokciami, przekrwione narządy wewnętrzne i krwawienie podspojówkowe, wokół szyi wybroczyny od duszenia. Ślady palców długie, szczupłe, mogą należeć do ofiary. Wskutek duszenia ofiara oddała mocz i zdefekowała. Co ciekawe doszło też do ejakulacji- Tkanka trajkotał nalewając kawę do nakrętki termosu.
– Mógł dążyć do osiągnięcia euforii?- Komarnicki próbował łączyć fakty.
– Asfiksjofilia? Nieee, nie sądzę, nacisk był niewiarygodnie duży, grdyka jest zmiażdżona. Wykluczono padaczkę. Zresztą to młody mężczyzna, wysportowany, bez rozpoznanych chorób.
– Mężczyzna? Jaki kurwa mężczyzna. Gówniarz z kolorową frotką we włosach. Ja w jego wieku drugie dziecko witałem na świecie- Komarnicki miał ochotę splunąć, ale spojrzał na świeżo wymytą posadzkę prosektorium.
– Miruś, tamtych czasów już nie ma. Dzisiejsze trzydziestolatki to mentalnie dwudziestolatki. Ciasteczko na drogę?- plastikowe pudełko zaszeleściło w dłoniach lekarza.
– Nie jem słodyczy. Kurwa, rok do emerytury, to miała być szybka sprawa, a nie w gównie się grzebać…- Komarnicki czuł, że musi zapalić i ruszył do wyjścia.
– Ooo przepraszam, w gównie to ja się babrałem- rozbawiony Tkanka wpakował całe ciastko do buzi, ale prędko zreflektował się, że nie odgryzł marmolady. Gdy tylko prokurator wyszedł, Tkanka wypluł ciastko na dłoń i zaczął obgryzać brzegi.
***
Komarnicki położył dokumenty na biurku komendanta i usiadł okrakiem na krześle.
– Chłopak czysty, nawet trawki nie znaleźli. Co z tą nową zaginioną?
– Szukamy. Nie wiemy, czy te sprawy się łączą. Media za mocno rozdmuchały temat- komendant Gawron rozlał bursztynowy trunek w dwie szklanki grubego szkła.
– A te dzieciaki co go śledziły? Co o nich wiemy?
– Karol Papież, lat 28, ratownik z Gdyni. Resuscytował dziewczynę do przyjazdu karetki. Można powiedzieć, że zawdzięcza mu życie. Jeśli się wybudzi. Chłopak niekarany, mieszka z ojcem i młodszym bratem. Matka zginęła dziesięć lat temu w wypadku. On przeżył. Z Samsonem chodził do podstawówki. Potem ich drogi się rozeszły. Spotkali się ponoć miesiąc przed wspólnym wypadem na deskę.
– A ta Karolina Bala?- Komarnicki skrzywił się po pierwszym łyku perfumowanej whisky.
– Studentka GUMedu, córka położnej, ezoterystki. Ojciec nie żyje. Też niekarana, ale ciekawostka- tu Gawron przerwał na wyzerowanie szklanki- rok temu znalazła trupa na Witominie, w lesie. Wedle zeznań za potrzebą zeszła ze ścieżki i zapach wyczula. Szczątki przeleżały tam kilka tygodni, potwierdzony samobój. I uwaga, ten ratownik widnieje w raporcie. Przyjechał na miejsce przed policją. Ponoć wtedy się poznali.
– Ok, sprawdzajcie go, może jednak nie jest świętszy od papieża- Komarnicki odstawił pustą szklankę