Jakie słowa najbardziej działają Ci na nerwy?
Jest jedno słowo, które działa na mnie szczególnie – “Luzik” lub “Wyluzuj”. Od razu uruchamia się w moim mózgu klepka odpowiedzialna za złość, a wajcha furii zostaje zostaje przestawiona w stronę aktywacji. Niby czemu mam wyluzować? Szczególnie jeśli na czymś mi zależy. Kim jesteś, żeby mi mówić co jest dla mnie istotne a co nie? Tak, bo właśnie tym słowem sugerujesz mi, że mam się nie przejmować czymś co jest dla mnie ważne, więc to tak jak byś mówił_a, że to coś jest nieistotne, nie warto było się tak starać, nie warto tyle zachodu. A ja jednak uważam, że mam prawo się przejmować, mam prawo podchodzić do spraw poważnie, z pełnym zaangażowaniem.
Gdy słyszę to słowo od kogoś, to pojawia się ono zazwyczaj w sytuacji, gdy poruszam jakiś temat, który komuś jest nie na rękę, albo ktoś czuje się niekomfortowo z tym co robię albo ma po prostu wywalone. To słowo to szybkie wyjście awaryjne z czegoś co nam nie pasuje, ale dla mnie przede wszystkim to manifest ignorancji. Jeśli komuś mówię o jakiś ustaleniach, jeśli przedstawiam plan, a ktoś mi mówi, że mam wyluzować to czuję 2 rzeczy: złość i zawód, jakby ktoś zbagatelizował lub zignorował coś nad czym pracowałam długi czas. W mojej ocenie jestem zaangażowana. Zawsze mi zależało. Do tej pory nigdy nie szukałam ciepłej posady. Szukałam miejsca, gdzie mogę się realizować, gdzie mogę się zaangażować. Nigdy nie czekałam aż ktoś mi wyda polecenie, coś każe. Sama proaktywnie działałam. I na pewno była w tym nuta perfekcjonizmu, wewnętrznej presji, ale jeśli poświęcasz się czemuś, angażujesz, a ktoś zaserwuje Ci słowo “wyluzuj”, to jakby Ci powiedział, że wszystko do czego dążysz nie miało sensu. Po co to robisz? Wyluzuj! Po co Ci zależy? Wyluzuj! Nie cierpię tego słowa. Jest dla mnie reprezentacją ignorancji uczuć drugiej strony. Ktoś Ci daje znać, że ma wyjebane na to co czujesz, robisz i co jest dla Ciebie ważne.
Przejmujesz się chorobą? – Wyluzuj!
Angażujesz się w pracy? – Spuść z siebie trochę powietrza i … wyluzuj!
Jeśli przeciwstawne do wyluzuj jest zaangażowanie, to pewnie nigdy nie wyluzuję, bo jestem zaangażowana w to, co robię. Gdy kłócę się z chłopakiem, gdy przeżywam trudną sytuację rodzinną, gdy cierpię, płaczę, martwię się i przeciwstawne do tego jest “wyluzowanie” to też raczej nie wyluzuję, bo każda z tych emocji wypływa z tego, co jest dla mnie ważne.
“Miej wyjebane a będzie Ci dane”. Zaczęłam nie cierpieć również tego sformułowania. To jest walnięcie czegoś z dupy jak nie masz zamiaru angażować się w rozmowę z drugim człowiekiem, który dzieli się z Tobą jakimś utrapieniem, gdy nie chcesz poświęcić wysiłku by go zrozumieć. To stwierdzenie jest krzywdzące dla osoby, która coś przeżywa, bo ona nie ma wyjebane. I czemu ma nie zasługiwać na trochę empatii i zrozumienia? Czemu? Czemu ma słuchać te gówno-zdania, pseudomądrości jak “wyluzuj” czy “miej wyjebane a będzie Ci dane”?
Nie zgadzam się z tym, że jak będziesz mieć wyjebane to coś spadnie Ci z nieba samo. Ja jestem dumna ze swoich osiągnięć co do kariery zawodowej, rozwoju osobistego i dojrzałości emocjonalnej. I kosztowało mnie to dużo pracy, czasu, zaangażowania, a nawet pieniędzy. I nie osiągnęłabym tego mając wyjebane. Jestem zaangażowana, pracowita i zawsze byłam i to jest powód efektów jakie mam.
Nie lubię ignorancji i braku wyobraźni jaka kryje się za słowem “wyluzuj”. Nie lubię tego, że gdy wypowiada się to do człowieka strapionego, to rani się go, dewaluuje jego_jej uczucia. Jeśli coś czujesz, to czujesz i masz do tego prawo. Emocjami można zarządzać, ale nie je kontrolować. Możesz na chwilę powstrzymać smutek w pracy, by dać mu upust w domu, ale on nie zniknie gdy mu każesz. Każda emocja czeka w kolejce na jej przeżycie. I jeśli potrzebujesz wsparcia, to na nie zasługujesz. Zasługujesz na dużo więcej niż leniwe i ignoranckie “wyluzuj”.
Jak chcesz mnie wkurwić powiedz mi żebym wyluzowała. Daj mi znać, że masz wyjebane na to co mówię i robię. Daj mi znać, że jesteś tak leniwą emocjonalną bułą, że nawet nie masz zamiaru 5 sekund wczuć się w moją sytuację, że nie chcesz być dla mnie partnerem_ką do rozmowy, że chcesz używać gówno-słów i pseudomądrości, które nie wnoszą nic pozytywnego do sytuacji czy naszej relacji. Ja mogę podjąć decyzję by się nie przejmować, trochę odpuścić, ale gdy przychodzę do kogoś z utrapieniem, a ten ktoś jedyne co jest w stanie mi powiedzieć to “wyluzuj”, to mi z kolei jedyne co ciśnie się na usta to “wal się” ignorancie_tko. Nie jesteś powiernikiem_czką moich strapień i nie będziesz. Dzięki, że mnie o tym poinformowałeś_aś tym pięknym słowem “wyluzuj”.
Gdyby istniała szkoła, gdzie ludzi uczy się wsparcia i zaangażowania emocjonalnego, jak buduje się relacje, to to słowo widniałoby na liście słów zakazanych. Byłyby zajęcia, na których wszyscy pisaliby to słowo na kartkach, a potem te kartki palili, aż weszłoby wszystkim do łepetyny by słowa “wyluzuj” nie używać jako “złotej rady” – medykamentu na wszystko.
—
Tekst powstał w ramach pracy z przecudownymi kartami Agi i pytaniami, które się na nich znajdują. Jedno pytanie i jedna odpowiedź na nie potrafi wiele zmienić we własnym myśleniu. Karty są świetne na grę towarzyską, na autorefleksję, na inspirację do pisania i tworzenia, czy na fantastyczny ice-breaker na warsztaty. Polecam je całym serduchem – https://www.dokaddalej.pl/
Bardzo identyfikuję się z Twoim tekstem i tak, też nie znoszę tego słowa. A jak jeszcze słyszę „musisz wyluzować”, to robi mi się słabo ze złości. To słowo jest na półce tuż obok „uspokój się”, „tak się nie da” i „przecież nic się nie stało” i „musisz się ogarnąć”. Ogarnąć to sobie można chałupę, jak syf. Twój tekst jest mega ważny, bo pokazuje, jak bardzo brak empatii może krzywdzić.
Dziękuję Paulina <3 Ja jeszcze bym dodała do tej listy "jesteś przewrażliwiona". Wrr…
Zbijam piątkę. Ja się zamartwiam, od zawsze na zawsze. Wszystko mnie obchodzi. Wszystko ryje mi banię. Jak mi na czymś zależy, to mi zależy. I baaaaaaardzo często słyszę: nie możesz się tak przejmować, nie możesz się tyle stresować, wszystko będziedzie dobrze, wyluzuj. Co kurwa nie mogę?!? Skoro się stresuję, to znaczy, że mogę. Skoro beczę, to znaczy że beczę. To, że ty się źle z tym czujesz, ni chuchu mnie nie obchodzi. Jak mam ochotę się zesrać ze stresu, to się zesram. Chuj Ci do tego! No, to tyle 🙂
Marta, kocham Twój komentarz! <3 Co nie mogę?! Jak mogę. Kocham po prostu <3
Bardzo mocny i mega ważny tekst! Ja jeszcze nie ogarniam tego, nie mogę się pogodzić z tym, że ktoś może mieć takie podejście ” miej wyjebane a będzie Ci dane”. Słowo 'wyluzuj’ i inne złote rady w słownikach bliskich sobie osób powinny zniknąć, zostać zakazane. A gdyby istniała taka szkoła, ah gdyby chociaż na godzinie wychowawczej ( nie znoszę tego określenia, bo nigdy nic sensownego się tam nie działo. Mogło by się nazywać spotkanie/czas z wychowawcą)były poruszane takie tematy to już byłby sukces. Ściskam <3
Milena, dziękuję za ten komentarz. Mi się marzy taka szkoła <3 Jeszcze trochę i się wkurzę tak bardzo, że sama taką założę 🙂
Kasiu , jakże bardzo widzę swoje odczucia w Twoich słowach ! Nienawidzę!!!!!!!! Tych sformułowań. Dla mnie są one obraźliwe i poniżające. Deprecjonują to co aktualnie czuję , pomniejszają mnie. Wspaniale, że o tum napisałaś ! ❤️