Rozebraliśmy przyjaźń. Zsunęliśmy z niej letnią sukienkę w maki, odsłaniając porcelanowe ramiona usiane miedzianymi konstelacjami piegów. Opadła lekko wraz z niewinnością.
Stała przed nami nago. Podziwialiśmy zakazane ciało, którego nigdy nie mieliśmy obejrzeć. Dekolt oblany rumieńcem, małe, twarde piersi, które niezdarnie zasłaniała, miękki brzuch i rude łono. Pod naszymi spojrzeniami pokryła się gęsią skórką i wyrzutami sumienia.
Pchnęliśmy ją na łóżko. Brutalnie i szybko, aby zrobić to nim zechcemy zawrócić, nie wiedząc, że drzwi do powrotu zatrzasnęły się z krzykiem wraz z zrzuconą sukienką. Przyjaźń była warta pięć minut pchnięć i jeden orgazm. Gdy zasnęliśmy, cicho wymknęła się z pokoju. Został po niej zapach wstydu i dwa już nie obce, ale zasłaniające się przed sobą ciała.
Nigdy nie wróciła.
Beata! Przeczytałam kilka razy i zabrakło mi słów. Ujęłaś wszystko tak pięknie, tak emocjonalnie… zostały tylko dreszcze na skórze i podziw, za te kilka wspaniałych i odważnych zdań! Wow!
Sylwia, dziękuję :*
hm…nie mogę zebrać myśli. Smutny, ale tak dobrze napisany, że trochę mi mało!💔
Dziękuję :*
Ależ to jest mocny i dobitny tekst. Każde słowo niesie ogromny ładunek emocjonalny, przekazałaś tyle napięcia i skomplikowaną historię w tych kilku zdaniach. Majstersztyk.
Ada, dziękuję :*
Ależ to jest piękne! Zachwycam się nad każdym zdaniem z osobna, a w całości to w ogóle majstersztyk!
Karolina, bardzo dziękuję 🙂