Chryzantemy

Dobrze, że się spóźniłam. Musiałabym stać z tyłu albo co gorsza usiąść, gdyby ktoś ustąpił mi miejsca. A na pewno by ustąpił, teraz już zawsze ustępują. Ciemne okulary nie zasłaniają garba.

Przy szatni tłum, oczywiście. I tak nie zamierzałam zostawiać karakuł, bo kto wie co oni w tej szatni robią z ubraniami. Ale taka impreza, prezydentowa jest podobno, a do szatni kolejka. Wstyd. I to niby muzeum narodowe. Futro rozepnę i tyle.

Teraz na piętro. Schody nie mają końca, muszę się zatrzymywać co kilka stopni, uspokajam drżące łydki i serce. Żeby tylko nikt nie podszedł i nie pytał czy wszystko w porządku. Nie jest w porządku. Mam 92 lata. Już nic nie będzie w porządku.

Nareszcie, jestem na miejscu. Moja babcia wygląda pięknie. Cera gładziutka, włosy puszyste, sukienka czyściutka, dłonie zadbane. Nic się nie zmieniła, dobrze się nią tu zajmują.

Jak zwykle otacza ją grupa wpatrzonych w nią kobiet. Nic o niej nie wiedzą i niczego się nie dowiedzą. Niech idą dalej, niech zostawią moją babcię w spokoju. Jedna z nich tak się zachwyca, że to aż nieprzyzwoite. Dziewuchy nienauczone kultury. Tu jest muzeum, tu się nie rozmawia.

Muszę poczekać aż przejdą dalej, chcę być z babcią sama. Pewnie widzimy się po raz ostatni, to nasze ostatnie pożegnanie. Chryzantemy pasują więc idealnie.

——————————————————————————————————————–

„Uwielbiam ten obraz! Boznańska wybrała idealne kwiaty, też masz takie wrażenie? Chryzantemy świetnie podkreślają lekkość włosów, delikatność urody tej dziewczynki. Rewelacyjnie to ze sobą gra” – mówiłam do Ani, ale tak naprawdę to bardziej do siebie. Zresztą byłam w takich emocjach, że wątpię żeby cokolwiek z tego rozumiała.

„Ona nie lubiła chryzantem.” – usłyszałam za sobą lekko zachrypnięty, ale stanowczy głos. Rozejrzałam się. Ani nigdzie nie było. Trafiłam za to na niepokojące, atramentowe oczy. Widziałam je przed chwilą. Na obrazie. Niemożliwe! Spojrzałam na niego jeszcze raz, żeby się upewnić, ale kiedy znowu się obróciłam nikogo nie było. Kątem oka zobaczyłam tylko smoliste, ciężkie futro znikające za ścianą.

Olga Boznańska, Dziewczynka z chryzantemami, 1894 r., Muzeum Narodowe w Krakowie

Autor: Martyna Kliks

Lubię muzea, żużel, jeść lody we Włoszech i wąchać Harfę kiedy śpi. Najczęściej piszę i opowiadam o sztuce.

Jedno przemyślenie nt. „Chryzantemy”

Dodaj komentarz