Dziś zauważyłam, że… ptaki na moim osiedlu wołają o pomoc.
O poranku, gdy osiedle jeszcze śpi, lubię wypić kawę na balkonie.
Napawam swoje zmysły zielonymi drzewami i tą ciszą. Słychać tylko ptaki. Czasem przejedzie jakiś samochód.
Sobotni poranek był inny.
Mój spokój przerwało wołanie
" RATUNKU, RATUNKU".
Przez chwilę miałam wrażenie jakby pomocy, wzywał człowiek, zakneblowany, bo to wołanie to takie bardziej buczenie. Zastygłam na kilka chwil. Gdy doszło do mnie, że to gołębie. Uspokoiłam się. Nie musiałam wyskakiwać przez balkon na ratunek, uwięzionego w śmietniku człowieka.
Siedziałam tak i słuchałam. Teraz to już nie tylko gołębie wołają o pomoc, ale też : sroki, kawki, wrony i wróble. Wsłuchiwanie się w ptasie rozmowy zakłócili mi ludzie. Karmiciele.
– Pani namoczy im ten chlebek.
– ah ostatnio to im ryż przyniosłam, ale już nie lubią.
– ja to je karmie 3 razy dziennie chlebkiem. Najedzone są.
W myślach krzyczałam;
„NIE DOKARMIAJ PTAKÓW!”
Jestem już na skraju, serio, dobija mnie to jak ludzie „pomagają”.
Nie dziwie się, że zwierzęta wołają o POMOC.