Opowiem Wam jak wygląda życie z perspektywy przewodnika psa.
Grudniowy poranek to zdecydowanie jeszcze środek nocy, ale z piesem wyjść trzeba. W celu wysiusiania się i wysrania przez mojego piesa musimy dostać się na trawnik. Na trawniku nie jest wcale tak bezpiecznie jakby się nam wszystkim wydawało.
Wszędzie jakieś miny!
Kupy małe i duże krzyczą z każdej strony „UWAŻAJ”. Slalom gigant z rana wybudza mnie szybciutko. Uważnie przedzieramy się przez zaminowane podwórze by znaleźć skrawek trawy, gdzie moje duże szczenie zrobi siku i kupę. Kupę jak przystało zbieramy do WORECZKA na odchody (zwykły worek) i w celu pozbycia się KUPY W WORKU podążamy dalej slalomem do kosza na psie odchody. Ufff… mamy to.
Tak sądziłam, bo dopiero jak robi się jasno widzę kupy na swoim bucie. kurwa ZNOWU ( i tak kilka razy dziennie).
Po załatwieniu ważnych potrzeb czas na powolne chadzanie, sprawdzanie za pomocą nosa co działo się w okolicy, kto tu był, gdzie jest i co się działo przez całą noc. Zaczyna się kolejna walka.
Teraz atakują nas kromki chleba. Ba, czasem nawet całe bochenki (nie wiem jak jest z dorosłym psem bo mój aktualnie ma 6 miesięcy i chętnie wszystko wciąga do pyska by sprawdzić co to takiego). Kości z kurczaka i innych stworów są najgorsze, jest ich serio pełno.
Zastanawiam się czy one tu przez noc nie wyrastają??
Wysypane przy chodniku, pod krzaczkiem, na trawie skryte pod liściem – WSZĘDZIE PEŁNO KOŚCI.
Nie jest łatwo, każdą napotkaną niespodziankę wyciągam mojemu szczeniorowi z pyszczka. Czasem jest to szybka i łatwa akcja, czasem trzeba sięgnąć nieco głębiej. Biedna nie wie zapewne dlaczego jej ludzka matka podejmuje takie dziwne kroki. I tak po naszym krótkim spacerze wracam do domu zmęczona.
Czuje się jakbym wróciła z jakiejś wojny, serio. Nie żeby to się działo tylko na osiedlach, bo w lesie, czy na polach też można spotkać różne ciekawostki – np. ostatnio udało mi się w ostatniej chwili ominąć całą stertę ości, głów ryb, całych ryb, wysypanych w lesie. Nie wiem naprawdę co ludzie mają w głowach zachowując się w ten sposób. Bo jeśli wydaje im się, że w ten sposób pomagają bezdomnym i głodnym zwierzętom to mam wrażenie, że coś w naszej edukacji poszło nie tak. I może czas najwyższy ludzi uczyć jak dobrze pomagać, by nie szkodzić.
Dlatego mam taki apel :
Gówienko po swoim uroczym piesku weź w woreczek i wywal do kosza. Jeśli kupa śmierdzi i nie jest ładna, zakryj czymś usta, zaciśnij zęby, uwierz w siebie – ja w Ciebie wierzę. Dasz radę.
Gotowane kości – kruszą się i robią dziury w przewodzie pokarmowym. Zepsute jedzenie zawiera substancje trujące, które powodują ostre i przewlekłe zatrucie, alergie, grzybice. Osłabiają układ odpornościowy.
Wędliny, cebula, czosnek, czekolada, winogrono, rodzynki, sól, słodzik, pieczywo – to jest naprawdę straszne ZŁO dla psów, kotów i dzikich zwierząt!!!
Dlatego w celu pozbycia się resztek jedzenia wyrzuć je do odpowiednich pojemników na odpadki!
Milena, pozamiatałaś tym tekstem! Temat bardzo ważny, i mogłoby się wydawać że wyjście z psem to taka prozaiczna, życiowa sprawa. Że nie ma w tym nic trudnego, Ale Ale jako odpowiedzialna Opiekunka Swojego Pieska wiesz że czyhają na niego niestety czasami przykre niespodzianki. Uwielbiam Twoje pieskie opowieści.
dzięki Marta ❤ miło mi.