‒ czyli o ogłoszeniu, które spędza sen z powiek wolontariuszom
Oddany w dobre ręce
Deszcz zacina, gęste krople dudnią o przeciekający dach budy. Zwinięty w kłębek, wciśnięty w kąt, kundelek trzęsie się z zimna. Nie ma ani słomy, ani nawet kawałka szmaty, na której mógłby się położyć. Sierść – nie czesana od lat, miejscami sfilcowana – całkiem przemokła. Z psiego nosa zwisa smętnie duża kropla – spadła mu na pysk przez dziurę w dachu. Byle jak zbita buda daje słabe schronienie i zero ciepła, ale kundelek przynajmniej nie musi spać na podwórku.
Oddano go w dobre ręce, gdy był wesołym szczeniaczkiem, ale dorósł i znudził się dzieciom. A skoro tak, to przecież nie będzie mieszkał w domu!
*
Wychudzona suczka ledwo trzyma się na nogach. Zresztą, w ciasnej klatce i tak nie bardzo może się obrócić. Jest obolała, wyciągnięte sutki zwisają jej z brzucha, chyba wdał się stan zapalny. Jest cała brudna – klatki od dawna nikt nie sprzątał, stoi we własnych odchodach. Dopiero co sprzedano jej szczeniaki, ale nikt nie da jej odpocząć, nigdy nie zobaczy jej weterynarz – zaraz będzie musiała rodzić kolejny miot.
Oddano ją w dobre ręce, nowa „rodzina” była nią zachwycona – w końcu jej matka była rasowym buldożkiem – niestety, nie trafiła na kanapę, nikt jej nigdy nie pogłaskał ani nie przytulił. Zamiast tego rodzi raz za razem „rasowe” szczenięta za 500 złotych.
*
Szczeniak – ma może 4-5 miesięcy ‒ skamle żałośnie, nawołując swojego pana, ale nigdzie go nie ma. Maluch biegł długo, ale samochód odjechał zbyt szybko i od dawna go nie widać. Próbował potem gonić inne auta, póki ktoś nie natrąbił na niego – wystraszył się wtedy i odskoczył na pobocze. Przy szosie jest głośno, ruchliwie, zwierzak bardzo się boi, przycupnął przy rowie i wygląda z nadzieją. Nic nie rozumie, w dodatku boli go łapka po tym, jak pan wyrzucił go przez uchylone drzwi.
Oddano go w dobre ręce, ale państwo jechali na wakacje, a w wynajętym hotelu nie pozwalano trzymać zwierząt.
Skutki nieprzemyślanych decyzji
To tylko kilka przykładów losu, jaki dotyka zwierząt – zbyt często!
A co z tymi wszystkimi „oddanymi w dobre ręce” psami czy kotami, które miały jeszcze mniej szczęścia? Które trafiły na ludzi jeszcze bardziej okrutnych lub obojętnych? Żywymi prezentami bożonarodzeniowymi i na dzień dziecka, które przestały zachwycać, gdy okazało się, że mają ostre ząbki i załatwiają się w domu. Spontanicznymi decyzjami, z których ludzie postanowili się wycofać, bo rzeczywistość nie zgadzała się z ich romantycznymi wyobrażeniami. Obowiązkami, które raptem zaczęły przerastać opiekunów. Żywymi istotami, które nie chciały cicho, bezczynnie siedzieć w kącie i ładnie wyglądać. Młodymi zwierzakami, które dopiero trzeba nauczyć chodzenia na smyczy, zachowywania czystości, posłuszeństwa. Ile takich „rozczarowań” skończyło przywiązanych w lesie, wyrzuconych na autostradzie? Nad iloma się znęcano? Miały szczęście, jeśli wylądowały w schronisku…
Oczywiście, nie wszyscy ludzie są bez serca. Ale wolontariusze Stowarzyszenia znają mnóstwo takich przypadków, niestety. Codziennie patrzymy na cierpienie zwierząt, także tych „oddanych w dobre ręce”…
Ofiary mitów o kastracji
Polskie prawo zabrania rozmnażania zwierząt poza hodowlą. Tymczasem w internecie znaleźć można mnóstwo ogłoszeń typu „Oddam pieski/kotki w dobre ręce”. Rozdawane maluchy to ofiary mitów o kastracji – wiary w niesprawdzone informacje. „Po co kastrować sukę, to nienaturalne!”, „Ale ja będę jej pilnować na spacerach podczas cieczki”, „Niech urodzi chociaż jeden miot, przecież to dla jej zdrowia”, „Dzieci chcą mieć szczeniaczki w domu, to jej nie kastrowaliśmy”, „Jak to, co ze szczeniętami? Odda się w dobre ręce!” Ile razy słyszałyśmy te słowa?
Niestety, wielu właścicieli psów wciąż unika jak może kastrowania swoich zwierząt, wierząc w nieprawdziwe, choć chętnie powtarzane mity na ten temat. Tymczasem kastracja jest jedynym skutecznym sposobem walki z niekontrolowanym rozmnażaniem się i bezdomnością zwierząt, która w Polsce wciąż jest dużym problemem. Co więcej, ciąża i poród to ogromne obciążenie dla organizmu suczki czy kotki – zdarza się, że kończy się dla niej tragicznie. Nie wspominamy już o tych wszystkich wydanych na świat psiakach i kociętach, którym potem trzeba zapewnić dobry byt i bezpieczny dom. Choć to i tak dobrze, gdy opiekunowie psiej czy kociej matki chcą znaleźć rodziny jej dzieciom – a nie wyrzucić maluchy w foliowym worku gdzieś w lesie…
A co robić, by naprawdę oddać w DOBRE ręce, gdy już trzeba?
Kiedy jednak już zdarzyło się, że nasza sunia lub kotka zaszła w ciążę i szczęśliwie urodziła szczenięta czy kociaki – możemy mieć wpływ na to, do jakich domów trafią. Nie wybierajmy pierwszych lepszych opiekunów tylko dlatego, że szybko zadzwonili. Podejdźmy do tego rozsądnie. Pozwólmy sobie na rozmowę z potencjalnym domem szczeniaka / kociaka, zapoznanie się z przyszłą rodziną – czy jej członkowie budzą zaufanie? Czy zdają sobie sprawę, z czym wiąże się zwierzę w domu? Czy zapewnią mu właściwą opiekę? Taka rozmowa zajmie chwilę, a w niejednym przypadku może uratować życie.
Upewnijmy się, czy decyzja o przygarnięciu pieska / kotka jest przemyślana. Czy nie jest spontaniczną zachcianką? Czy przypadkiem nie było tak, że rodzice zgodzili się na zwierzę, bo dzieci usilnie błagały – ale tak naprawdę któreś z dorosłych było od początku przeciwne. Pamiętajmy – żadne żywe zwierzę nie może i nie powinno być prezentem! Zapytajmy rodziców, jak przygotowali dzieci na pieska czy kota – czy wyjaśnili im, że to żywa istota, zależna od nas, która potrzebuje przestrzeni dla siebie oraz czasu na oswojenie z sytuacją?
Zapytajmy potencjalnych opiekunów, dlaczego zdecydowali się na zwierzaka – i dlaczego właśnie teraz. Czy mieli wcześniej psy lub koty? Jak się nimi opiekowali? A jeśli to ma być ich pierwszy zwierzak – jak wyobrażają sobie życie z nim? Czy zdają sobie sprawę z tego, że malucha trzeba wszystkiego nauczyć? Czy nie myślą o nim zbyt idealistycznie?
Dowiedzmy się, w jakich warunkach zwierzę będzie żyło. Gdzie będzie spało? Co będzie jadło? Czy opiekunów stać na weterynarza? Czy przemyśleli, co stanie się z psem / kotem, gdy wyjadą na wakacje?
I najważniejsze: wykastrujmy naszą pupilkę, gdy już jej maluchy znajdą się w bezpiecznych domach. Tym bardziej, że w ramach „Akcji kastracja” można zrobić to za darmo.
Tekst powstał dla Stowarzyszenia Na Rzecz Bezdomnych Zwierząt Nasielsk, które działa na zasadach wolontariatu i utrzymuje się całkowicie z darowizn. Każdy może wesprzeć działalność Stowarzyszenia, szczegóły na stronie: https://stowarzyszenienasielsk.pl/
Wczoraj obejrzałam ostatni odcinek miniserialu PSY na Netflix. Ryczałam jak nie wiem.. i ryczę znowu, bo chociaż jest to tak bardzo smutne i przykre to też bardzo prawdziwe i mimo wszystko trzeba głośni o tym mówić i pisać bo uświadamia innych.
Dziękuję, że piszesz i tym