Teatralna 4, klatka B

Z kamienicy przy ulicy Teatralnej 4, klatka B, wychodzi mężczyzna, lat na oko 35. Dobrze skrojony garnitur koloru suszonej śliwki węgierki, starannie przyczesane włosy na prawy bok. Postura wyprostowana, pewny siebie krok. Akcesoria: skórzana czarna teczka. Oczy zielone, choć w lewym widać brązowe piksele. 

Z kamienicy przy ulicy Teatralnej 4, klatka B, wychodzi mężczyzna, lat na oko 29. Luźna koszula w hawajskie kwiaty, dżinsowe spodenki do kolan z poszarpanymi nogawkami jakby nadszarpniętymi przez rekina krążącego nieopodal hawajskiej plaży, z której ten chłop się urwał. Włosy zmierzwione lakierem niczym morską bryzą. Akcesoria: okulary przeciwsłoneczne na nosie, choć słońce – mimo ogarniającej miasto parności – za chmurami. Zieleń oczu przebija się przez plastikowe szkiełka.

Z kamienicy przy ulicy Teatralnej 4, klatka B, wychodzi mężczyzna, lat na oko 32. Czarny T-shirt z napisem Metallica dobrze łączy się z czarnymi bojówkami i ciężkimi glanami. Krok równie ciężki, jak te buty. Akcesoria: srebrny łańcuszek u kieszeni spodni, który złowrogo brzęczy przy poruszaniu się. Oczy zielone, choć w lewym widać brązowe piksele.

***

Przy krawężniku ulicy Teatralnej siedzi mysz, która bacznie obserwuje szalone tempo toczącego się tam życia. Warkot samochodów, przebiegający tłum przeróżnych ludzi, psy i koty, przed którymi mysz chowa się w dziurze w ścianie kamienicy numer 4. Wystawiając nosek z tej właśnie dziury mysz już jakiś czas temu spostrzegła, że każdego dnia z klatki B wychodzi jakaś osoba. Każda z pozoru inna, a jednak mająca jakiś wspólny mianownik z tymi pozostałymi. Każda z tych osób to mężczyzna, to fakt, jednak nie to przykuło jej uwagę.

Siedzi w dziurze zastanawiając się, co takiego szczególnego łączy te wszystkie osoby, kiedy nagle drzwi klatki otwierają się. Wychodzi z nich wysoki, szczupły mężczyzna. Błękitną koszulę schowaną w granatowe spodnie w kant nosił tylko w niedzielne poranki – mysz już znała tego gościa. Niczym niewyróżniający się grzeczny chłopiec, choć lat ma już może z trzydzieści, o czym mówią siwe włosy, może i trzy na krzyż, ale zawsze. Akcesoria: dziś brak? I jakby czytała mu w myślach, bo mężczyzna zawrócił się na pięcie.

Wiedziała, po co idzie. Wraca po książeczkę do nabożeństwa. Każdej niedzieli ma ją w prawej dłoni. Wbity w ziemię tępy wzrok mężczyzny przynosi myszy nagłe olśnienie.

To te oczy.
To te oczy są tym, co łączy te wszystkie osoby.
Wszyscy mają te same oczy! – myśli mysz i wbiega przez zamykające się drzwi klatki B. Pchnięta impulsem biegnie za mężczyzną w niebieskiej koszuli i tak samo zwinnie wślizguje się niezauważenie do jego mieszkania, w którym od razu czmycha pod starą drewnianą szafę. 

***

Mały gryzoń, delikatnie wystawiając swój pyszczek z meblowego cienia, przypatruje się mężczyźnie, który przeszukuje szuflady swojego biurka, a następnie regał obok. W końcu z najwyższej półki ściąga białą książeczkę ze złotym krzyżem i złotym napisem „Jezu, ufam Tobie…”. Zamiast spieszyć się do wyjścia – jest przecież już prawie południe, dzwony biją, wołają! – mężczyzna kładzie książeczkę na biurku i prostuje się. Patrzy w okno wciąż tym samym tępym wzrokiem. Smutnymi, zielonymi oczami. Cicho wzdycha, a westchnienie to jakby kłuło go w serce. Nagle zaczyna rozpinać guziki błękitnego kołnierzyka dotąd ciasno zapiętego pod szyją. Jeden guzik po drugim, schodząc w dół. Dochodząc do ostatniego, drżą mu ręce. Delikatnie zsuwa koszulę ze swoich szczupłych ramion. Ta opada na ziemię jak liść z drzewa jesienną porą. Po chwili obok niej lądują również spodnie w kant.

Mysz patrzy na postać, która wyłoniła się przed nią. Niby mężczyzna, ba, niby człowiek! Niby ma ręce i nogi, ale tułów zdaje się być jakby spowity światłem. Światło garbi się teraz, kuli w sobie, siedząc na krześle przy biurku. Smukłe ręce podtrzymują ciężką od smutku głowę. 

Postać czuje nagle delikatne łaskotanie w stopę.  Powoli otwiera przymknięte oczy, głowę pozostawiając wspartą na rękach. 

– Co ty tu robisz, mała myszko? – mówi rozciągniętymi dłońmi ustami.

– Obserwuję cię. – odpowiada mysz. – Zdajesz się być smutny i chciałam cię pocieszyć.

Postać nie odpowiada. Mruga kilka razy wątpiąc w realność tej chwili. 

– Ty mówisz? – odzywa się wydychając słowa wraz z powietrzem, które wciągnęła minutę temu. Rekord wstrzymywania powietrza został w tym mieszkaniu pobity. Do tej pory udawało się to tylko przez czterdzieści trzy sekundy. Zbyt mało, by móc zostawić głowę w wannie pełnej wody na zawsze. No ale w takiej sytuacji jest to zrozumiałe. Mówiącej myszy nie spotyka się codziennie.

– Oczywiście, że mówię. Że też zawsze was to dziwi. Przy ludziach staramy się jednak siedzieć cicho. Właśnie po to, żeby uniknąć takich pytań. – myszka przewraca filuternie oczkami. – Ale ty… Ty tak pięknie świecisz… Tak pięknie wyglądasz! Pierwszy raz widzę coś takiego!

– Pięknie wyglądam? Przecież nie jestem ubrany. – dziwi się mężczyzna zapominając już o nietypowości tej chwili. Mysz mówi przecież coś jeszcze bardziej absurdalnego.

– Ja nie mówię, że masz piękne ubranie, tylko że ty jesteś piękny. To światło, którym świecisz, jest niesamowite. – odpowiada gryzoń, który wciąż tak mocno otwiera oczy, jakby chciał złapać w nie jak najwięcej tego światła.

Mężczyzna prostuje się i patrzy w lustro na przeciwko. Mysz dopiero teraz zauważa, że w pokoju jest bardzo dużo luster. Małe i duże, stare i nowe, jakby kolekcjonowane od dekad i to jeszcze przez wcześniejszych właścicieli tego mieszkania. 

– Jakie światło? O czym ty mówisz? – wzrok mężczyzny wędruje po jego krzywych żebrach.

***

Poza biurkiem, krzesłem i lustrami, w pokoju znajduje się też szafa, pod którą mysz jeszcze przed chwilą się chowała. Dopiero teraz mysz widzi, że szafa jest otwarta. Pełno w niej strojów. Jest tam śliwkowy garnitur, hawajska koszula, czarny t-Shirt z napisem Metallica. I wiele innych.

–  Czemu wciąż przebierasz się w te kostiumy? – dziwi się mysz. – Grasz w teatrze?

– To nie są kostiumy. To moje ciuchy. Zwykłe, codzienne ciuchy. – mówi mężczyzna wzruszając ramionami.

– Ale przecież w każdym z nich wyglądasz zupełnie inaczej. Tak jakbym ja raz przebierała się za węża, a raz za szczura. Ciotka Jadźka padłaby ogonem do góry, gdybym ją tak nastraszyła. – myszka zachichotała pod wąsikiem.

– Bo raz muszę być poważny, a w innej sytuacji radosny. Czasem też powinienem wyglądać podobnie do innych, żeby pasować. – tłumaczy wciąż siedzące na krześle światło.

– Pasować do czego?

– Do ludzi.

– Acha. 

To nie wystarczy, że jesteś człowiekiem?

Mężczyzna wzdycha tak, jakby ktoś wrzucił kamień do pustej studni. Mysz czuje ucisk w żołądku. Czuje żal do tego człowieka, czy kimkolwiek lub czymkolwiek jest. Chyba on sam nawet tego nie wie. Chcąc go pocieszyć wpada na pewien pomysł i odzywa się starając się zabrzmieć radośnie.

– W takim razie, skoro tak bardzo lubisz się przebierać, choć tego nie pochwalam, co powiesz na zabawę w przebieranki? Mam dla ciebie zadanie! Wybierz strój, w którym czujesz się najlepiej i wyjdź dziś tak z domu.

Po ramionach mężczyzny przebiega dreszcz, który schodzi aż do lędźwi. W ustach zbiera się ślina, a źrenice rozszerzają się nagle. Zielone oczy błyszczą. One już wiedzą, co to będzie za strój.

– W sumie, myszko, co mam do stracenia. I tak nie mam już siły na udawanie. Robię to każdego dnia odkąd pamiętam. – wstaje z krzesła i podchodzi do szafy. Szukając odpowiedniego ubrania musi niemal cały do niej wejść. Przerzuca jedną rzecz za drugą, łapiąc i puszczając je beznamiętnie. W końcu dotyka czegoś, co wprawia jego zmysły w zachwyt. Na twarzy pojawia się uśmiech, gdy tylko zarzuca strój na swoje ciało. Ciało, które nagle odpręża się.
Mysz jest nieco onieśmielona tym zjawiskiem.

– Teraz to świecisz ze zdwojoną mocą. Niesamowite… w końcu ubranie cię nie wygasza! Tak. Powtarzam. Jesteś piękny. 

***

Z kamienicy przy ulicy Teatralnej 4, klatka B, wychodzi kobieta. Ubrana w pewność siebie, otulona siłą niczym szykownym szalem. Do szarego śmietnika tuż przy schodkach wejściowych wyrzuca zmięte poczucie wstydu, wszelkie wątpliwości i męskie ubrania. Z sukienki strzepuje kurz, odrzuca długie włosy do tyłu i idzie na przód. Jej zielone oczy błyszczą się w popołudniowym słońcu. 

Obok jej tenisówek biegnie mysz, wciąż urzeczona pięknem świetlnej postaci. Kobieta przystaje. Spogląda w dół, głęboko w oczy myszki i mówi:

– Moja myszko, tylko błagam cię… opowiedz o tym całemu światu. 

****************

Tekst powstał podczas sesji pisania na żywo na warsztatach Iskry.

Autor: Katarzyna Plata

3 przemyślenia nt. „Teatralna 4, klatka B”

Dodaj komentarz