Pierwsza wiedźma kobiet

Poranna kawa pachniała upojnie, pobudzając zmysły i zwilżając parą spód szafki. Na obite drewnianymi deskami ściany leniwie wpełzało słońce, wciskając się przez szparę między szybą a niedopasowaną okiennicą. Na środku kuchni, na struganym w drewnie stołku siedziała kobieta. Snop światła padał jej na dłonie, w których trzymała krótki nóż. Powoli wbijała ostrze w skórkę kolejnych zielonych antonówek, aż popękana od pracy skóra piekła żywym ogniem. Sok spływał po jej dłoniach i kapał wprost do ustawionej niżej miski, gdzie trafiały kawałki jabłek.

Szebora była zamyślona i nie zwracała uwagi na ból. Dziś spodziewała się gościa. Co prawda nie potwierdził swojego przybycia, ale i nie napisał nic, co mogłoby być odmową. W ogóle nie odpowiedział na jej list, co uznała za zgodę. Dlatego wczoraj wyszorowała nogi i podłogi, obie rzeczy z równym zapamiętaniem, a dziś od świtu piekła szarlotkę. Kruche ciasto z resztkami masła, jej zapasem na najbliższe dwa tygodnie, czekało jeszcze na jabłka otoczone w aromatycznym cynamonie. Zostało ubić pianę na wierzch i posypać kruszonką. Piec, zagrzany do czerwoności, już czekał.

W niewielkiej kuchni zrobiło się na tyle gorąco, że przyszedł czas na odwarzanie kropli do oczu. Łagodziły bóle, ale nie dlatego Szebora regularnie je robiła. W odpowiedniej ilości przywodziły mary i znaki, które się sprawdzały. Dlatego zza dorodnego fikusa – zapłaty za usługi duszy i ciała – wyjęła malutki woreczek z resztkami białego cynku, a obok niego postawiła czystą wodę. Ze skrytki w podłodze wyciągnęła nalewkę, która nadawałaby się do picia, ale raczej tylko raz. Opium i szafran tworzyły piękne pomieszanie zmysłów. Kilka ruchów, cedzenie przez chyba czystą szmatkę i krople do oczu gotowe! Po jednej do każdego, nie więcej. W końcu wieczorem miał przyjechać gość.

Melancholia dopadła Szeborę w momencie, gdy właśnie miała odstawić małą buteleczkę na półkę. Uderzyła w nią falą gorąca. Wszystko, co miała od mężczyzn, uzyskiwała ciałem. Cóż, to tylko narzędzie, ale jednak Szebora miała pieniądze. Ten fakt chyba tak przerażał jej kontrahentów, że czuli potrzebę zapanowania nad nią choć na chwilę. A ona pozwalała, by im się zdawało, że panują. Dzięki temu miała wszystko, czego pragnęła, a i władzę nad mężczyznami zdobywała lekko i wbrew ich woli. Fikus w kącie chronił ją przed niechcianymi dziećmi. To upominek od księdza, który wpadał czasem z błogosławieństwem i własną wodą święconą.

Dzień mijał szybko, ale niepokojąco spokojnie. Szebora wystawiła szarlotkę na stół, a dekolt na widok, i usiadła w kuchennym oknie.

Wzszedł księżyc, ale nikt się nie pojawił. Nie licząc trzech kobiet, którym kazała przyjść nazajutrz, bo dziś był dzień oczekiwania. Choć kobietom pomagała zawsze, tak dziś chciała żyć ulotną wizją mężczyzny, który będzie pomagał jej. Złamała więc swoją przysięgę przed samą sobą. Niepotrzebnie. Przyjdzie za to zapłacić, pomyślała.

Po kilku dniach do Szebory dotarło, że nie pojawiła się też comiesięczna krew. Odwar z liści fikusa i kilku składników jak zawsze załatwiał sprawę. Gdy, klęcząc z bólu, podniosła wzrok, zobaczyła list z zaproszeniem – ten do gościa. Bez znaczka pocztowego, wciśnięty między szczapy opału. Cholerny sąsiad, listonosz, psia jego mać, znów odkleił znaczek i sprzedał za flaszkę.

Szebora straciła więc dzień, zapas masła, a co najgorsze – godność. Pierwszy raz próbowała otworzyć się przed mężczyzną i zaufać – i nawet nikt jej nie zawiódł. Po prostu nikt o tym nie wiedział! Wściekła, zużyła cały zapas opiumowych kropli i w zakrwawionej sukience, z dzikim wrzaskiem z samych trzewi, wybiegła do lasu. Nie wróciła, a w jej ogrodzie już nigdy nic nie urosło.

We wsi natomiast zaszła zmiana. Każdy mężczyzna, który używał sobie z kochanką wbrew woli żony, umierał w najbliższym nowiu. Żadna kobieta nie urodziła niechcianego dziecka. Żadna nie zaznała przemocy. Zapanował spokój. Czasem tylko z głębi lasu wychodziła czarnowłosa kobieta, by przy ogniu pomilczeć z mieszkankami wsi.

Tak narodziła się pierwsza wiedźma kobiet.

Autor: Paulina Grzybowska

Jestem pisarką i malarką, a najbardziej uwielbiam malować słowami.

2 przemyślenia nt. „Pierwsza wiedźma kobiet”

Dodaj komentarz