Wybierz swój własny sposób na to.
I… nie daj się!
____________________________________________________
Patrzyła jak wsiada do windy. Żegnali się przed jej wylotem za granicę na pół roku. Łzy leciały jej po policzkach.
- Nie płacz Kochanie. Wszystko będzie dobrze. Będziemy ze sobą często rozmawiać, a pół roku minie szybko i znów będziemy razem.
Uśmiechnęła się smutno do niego. Drzwi windy zamknęły się. I tylko ona wiedziała, że to jest koniec. Nie będą już nigdy razem.
Kochała go. A może to było tylko echo dawnego uczucia? Mimo to była pewna, że nie chce być już z tym człowiekiem. Nie wyobrażała sobie dalszego życia razem. Chęć poradzenia sobie z sytuacją była jednym z powodów dla których podjęła decyzję o wyjeździe. Wiedziała, że jeśli zostanie nie będzie potrafiła się wyplątać z tego popieprzonego związku. Tak, popieprzonego. Trzeba to głośno przyznać. Bo jak inaczej nazwać związek z żonatym facetem, który na dodatek powiedział żonie o swoim związku z nią. Lepsze słowo byłoby romansie, ale nie nie lubiła tak o tym myśleć. Przecież to nie był romans. To miał być ten jedyny na całe życie, ukochany mężczyzna, z którym się zestarzeje. Tak, tylko ten mężczyzna miał żonę i małe dziecko. Oczywiście mówił Lenie, że ją kocha nad życie i zostawi dla niej żonę. Tylko trochę to zajmie, bo bardzo kocha swojego synka, a boi się że tamta mu go zabierze jeśli wystąpi za szybko o rozwód. Ona mu wierzyła w te zapewnienia o miłości, chyba wierzy nadal. Myśli, że on naprawdę tak czuł. Kochał ją i nie potrafił zostawić żony i dziecka. Czuła całą sobą, że to prawda. Dla niego wyprowadziła się z domu, można wręcz powiedzieć, że uciekła, bo nie powiedziała rodzicom dokąd się wyprowadza. Pokłóciła się na śmierć i życie ze swoim ukochanym tatą. Chciała być z Rafałem. Wierzyła, żę to jest możliwe. Kochała go jak szalona. Dla niego mogłaby zrobić wszystko. Zatrzasnąć drzwi rodzinnego domu i zacząć życie zupełnie sama. No właśnie zupełnie sama. Bo on zjawiał się od czasu do czasu, trochę rozmawiali, kochali się namiętnie, czasem udało się w tajemnicy wyrwać do lasu. Ale to były kradzione chwile. Nie mogła do niego zadzwonić ani napisać, kiedy tego najbardziej potrzebowała, kiedy było jej źle i smutno. Kiedy czuła się taka samotna. Kiedy jej bliscy się od niej odsuwali. Kiedy przez romans z nim zawaliła pierwszy kierunek studiów. Kiedy brakowało jej pieniędzy na jedzenie, bo praca była kiepska, a rodziców już nie mogła poprosić o pomoc. Kiedy przyjaciele szli wspólnie na imprezę, a ona zostawała w domu, bo nie pójdzie sama. Z nim też nie, bo przecież nie przedstawi im żonatego mężczyzny. Kiedy tak bardzo tęskniła za nim, a on pojechał z rodziną na dwa tygodnie wakacji i nie mógł nawet na minutkę zadzwonić. Ona oczywiście, to wszystko rozumiała. Rozumiała doskonale w jakiej idiotycznej sytuacji się znalazła. Nie była głupia. Jednak długo wierzyła, że jakoś im się uda. Że on w końcu zostawi żonę i będzie z nią. Tak pięknie opowiadał o ich wspólnej przyszłości. O dzieciach, które będą mieć. O ciepłym domu. Niczego innego nie pragnęła. A potem dzwoniła do niej jego żona. Wyzywając ją od najgorszych i mówiąc żeby zostawiłą Rafała. Najgorsze, że ona rozumiała tą kobietę. Wiedziała, że źle robi żyjąc z żonatym mężczyną. I tak żyła na emocjonalnym rollercoastrze przez blisko trzy lata. Od euforii do rozpaczy i zagubienia. I tak w kółko i na zmianę. Gasła powoli dawna Lena, zostawał jej cień. Oczy przygasły, ramiona się przygarbiły. Nogi szurały po ziemi zamiast iść sprężystym krokiem przed siebie. Pewnej nocy, nie mogąc spać, wybrała się na spacer. To było oczyszczające, podjęła decyzje. Wiedziała, że już nie może tak żyć. Czuła się uzależniona od tego mężczyzny. A żadne uzależnienie nie jest dobre, czy to od alkoholu, narkotyków czy faceta. Chciała to zakończyć, ale nie wiedziała jak. Nie potrafiła. Z jednej strony miała tego wszystkiego dosyć. Zgubiła gdzieś samą siebie. Nie była szczęśliwa. Czuła, że ten związek wysysa z niej radość życia. A z drugiej strony kochała Rafała. Jednak i to uczucie nie było już takie gorące jak kiedyś. Troski dnia codziennego, brak spełnienia i wieczne rozterki zabijały powoli uczucie. Traciła też powoli zaufanie do niego. Nie mogła mieć pewności czy mówi prawdę. Wiedziała, że już kiedyś zdradził żonę, teraz robił to po raz kolejny z nią. Skąd mogła mieć pewność, że i jej pewnego dnia nie zdradzi? Czy naprawdę ją tak mocno kochał, skoro przez tyle czasu nie potrafił znaleźć sposobu żeby zostawić żonę? Wątpliwości się mnożyły, widziała coraz więcej jego wad, coraz mniej zalet. Uczucie gasło, ale jeszcze się żarzyło. Miała mętlik w głowie i sercu. Czuła ciężar na swoich ramionach. Ale jedno już wiedziała. Nie chciała tak żyć. Nie chciała spędzić z tym mężczyzną reszty życia. Nie chciała dalej rollercoaestera. Nie chciała żyć w wiecznym niepokoju i oczekiwaniu. Miała tego wszystkiego dosyć. Nawet przez chwilę mignął jej w głowie szalony pomysł.
- A gdyby tak pójść nad wisłę w nocy i skoczyć? Nikt by nie zauważył. A ona miała by wreszcie święty spokój. Błogi spokój. Nie! – szybko odpędziła te myśli od siebie.
Chciała żyć. Chciała się cieszyć. Chciała kochać z wzajemnością. Chciała być szczęśliwa. Była pewna, że może. Jeszcze nie jest za późno. Potrafi to, zrobić. Wyjedzie z kraju. Odetnie się od niego. Zdystansuje do wszystkiego i poradzi sobie z własnymi problemami. Tak! Da radę. Odnajdzie w sobie dawną energiczną i uśmiechniętą Lenę. Ona jeszcze jeszcze w środku, chociaż głęboko się schowała. Podjęła decyzję i zaczęła walczyć o swój plan.
Przyszedł lipiec czas wyjazdu. Sprawy w domu rodzinnym nieco się poprawiły. Cieszyła się na wyjazd. Stres, oczywiście, również jej towarzyszył. Pierwzy raz ruszała zupełnie sama w nieznane. Do obcego kraju, gdzie mówią w innym języku, a ona sama nie czuła się rewelacyjnie w angielskim. Pożegnała się z Rafałem. Rodzice zawieźli ją na lotnisko. Tata prowadził, to już był duży progres w ich stosunkach. Serce powoli topniało. Powolutku sprawy wracały na swoje miejsce. Przytuliła się z rodzicami i pobiegła do samolotu. Była już prawie spóźniona.
Minęły trzy miesiące na obczyźnie. W końcu oddychała pełną piersią. Można powiedzieć, że wręcz chwilami szalała. Imprezowała, piła, tańczyła, pływała, śmiała się – często i głośno. Odreagowała miniony czas. Wracała do życia. Nie tylko wracała, brała z niego pełnymi garściami. Cieszyła się każdą chwilą nowego życia. Krok znowu zrobił się sprężysty, głowa uniesiona, buzia uśmiechnięta. W oczach na nowo pojawiły się iskierki. Nawet czasem puściła oko do jakiegoś chłopaka. Było pięknie. Życie było piękne. Wiedziała już, że decyzja o wyjeździe była dobra. Jeszcze tylko musiała zamknąć wszystkie sprawy z Rafałem. Bo ten ciężar cały czas czaił się na dnie serca. W końcu udało jej się umówić z nim na telefon. Chciała mieć to już za sobą. Zadzwonił do niej. Chwilę pogadali co u nich nawzajem słychać. On zaczął coś mówić o świętach. Nie chciała dłużej zwlekać. Wzięła głęboki oddech i powiedziała:
- Rafał chcę zakończyć nasz związek.
- Dlaczego? Co się stało?
- Ja, ja… – zająknęła się. – Nie kocham cię już – powiedziała po prostu.
- Co?! Nie mówisz poważnie.
- Tak, przepraszam. Nie chcę już dłużej tego ciągnąć.
- Lena! Wracaj do kraju, porozmawiamy.
- Nie, nie chcę. Poza tym nie mogę, nie mam kasy. Mam zarezerwowany bilet na święta.
- Powiedz tacie żeby kupił ci bilet i wracaj. Porozmawiamy.
- Co za bezczelny typ – pomyślała Lena. – On mówi żebym wzięła kasę od taty żeby przylecieć i z nim porozmawiać?
W głowie jej się nie mieściło że mógł coś takiego powiedzieć. Przecież przez niego nie rozmawiała z ojcem przez ponad rok czasu. Jak tak bardzo chciał żeby wróciła, sam mógł zapłacić za jej bilet, a nie wyręczać się jej tatą. Zagotowała się w środku.
- Rafał. Nie. Nie przylecę wcześniej. – powiedziała powoli.
- Ale dlaczego?
- Przepraszam. Ale nie kocham cię już – powtórzyła
- Nie rozumiem. Masz kogoś?
- Jezuuu…. Nie mam!
- To dlaczego?
- Rafał, przepraszam cię. Nie kocham cię i chcę zakończyć nasz związek. Przepraszam.
- Przemyśl to jeszcze! – rzucił i odłożył słuchawkę.
Smutno jej się zrobiło. Niby przysłowiowy ciężar spadł jej z serca, ale jednak nadal to było trudne. Wiedziała, że dobrze zrobiła. Potrzebowała jednak czasu żeby ochłonąc. Ta rozmowa była długa i bardzo bardzo trudna. Musiała znowu wyjść na spacer. To jej pomagało. Poodychała na świeżym powietrzu. Napisała smsa do Artura, chciała się komuś odrobinę wyżalić. Chciała też żeby to on ją pocieszył. Mimo że, z reguły był z niego lekkoduch, tym razem stanął na wysokości zadania. Wiedział co napisać żeby poczuła się lepiej. Od razu poprawił jej się humor. Czuła się silna. To była najlepsza decyzja jaką mogła podjąć w ostatnim czasie. Odetchnęła z ulgą. W końcu miała to za sobą. Zostało w niej jeszcze odrobinę żalu. Przecież wierzyła kiedyś, że Rafał to będzie ten jeden jedyny. Dzięki temu choremu związkowi i sile którą znalazła w sobie żeby go zakończyć wiedziała, że nic już jej teraz nie pokona. Czuła się silna i odważna. Czuła, że żyje. W końcu żyje pełną piersią. Wiedziała, że już nigdy, przenigdy nie chce być od nikogo i niczego uzależniona. Cieszyła się wolnością. Miał wrażenie jakby po wielu latach uciekła z zamknięcia. I tak było, tylko zamknięcie nie było fizyczne a psychiczne. Powróciła w końcu dawna szalona i radosna Lena. Życie ją pokiereszowało (trochę na własne życzenie), ale sama też się z tego bagna wydostała. Sama, bez niczyjej pomocy. Cieszyła się jak mała dziewczynka. Była szczęśliwa i pełna nadziei. Wiedziała, że życie należy do niej.
Powiedz NIE
I to już??? Zdecydowanie proszę o więcej ☺️☺️☺️
Ajjjj! Normalnie zaczęłam rozglądać się za częścią druga 😉