„Ofiara”

Nie chciała iść na tą imprezę. Rzadko gdzieś wychodziła. Bała się, że może coś się wydarzyć i wszystko się wyda. Nauczyła się żyć ostrożnie. Nie wychylać się- to było motto, którego nauczyły ją babka i matka. Swoją drogą, ciekawe co u nich? 

Ale tym razem trudno było jej odmówić. Bo zaprosił ją Adam. Ten boski Adam do którego od dawna wzdychała. I który do tej pory nie zwracał na nią uwagi. Wiedziała, że krążą o nim różne plotki. Niektóre makabryczne. Ale to tylko zwiększało jego atrakcyjność. Zawsze wokół niego kręcił się rój kobiecy. Ona podziwiała go z daleka. Dlatego zatkało ją gdy parę dni temu podszedł i rzucił: Wybrałabyś się ze mną na imprezę? Musiała mieć bardzo głupią minę, bo dodał: Taka wśród grona znajomych. Myślę, że będziesz się z nami dobrze bawić. I obdarzył ją swym zniewalającym uśmiechem. Oczywiście się zgodziła.

Otrzeźwienie przyszło później. Nie powinna tam iść. Z drugiej strony, to tylko domówka i parę osób. Z trzeciej strony: co ja na siebie włożę? Z czwartej: czemu zaprosił właśnie mnie? Pewnie wszystkie inne już przeleciał. A w sumie- raz się żyje. Nie, może jednak nie. 

I tak szarpana wątpliwościami jechała teraz z Adamem samochodem. Pogratulowała sobie wyboru stroju, czyli luźnych spodni i długiej tuniki. Adam też był ubrany normalnie, czyli dżinsy i koszula w kratę. Jechali już dość długo. Wreszcie zatrzymali się przed starym budynkiem stojącym na uboczu. Dom był zaniedbany i wyglądał na opuszczony.

-To tutaj? Dziwne miejsce.

-Tak. Tylko z zewnątrz źle wygląda. Poza tym to taka impreza przebierana i ludzie nie chcą się rzucać w oczy.

-Przebierana? Czemu mi nie powiedziałeś? Znalazłabym sobie jakiś kostium.

-Nie trzeba , to nie obowiązkowe.

Z tyłu jej głowy zapaliła się czerwona lampka. Coś tu nie grało.

Adam chyba zauważył jej wahanie, bo nagle przysunął się, objął ją i mocno i namiętnie pocałował. Zatańczyły motyle w jej głowie. Ale on umie całować. Rozanielona wysiadła z auta i dała się poprowadzić do budynku. Rzeczywiście w środku było lepiej. Już od progu słychać było dudniącą muzykę. Nie znała się na tym kompletnie, ale to było jakieś techno? W kilku pomieszczeniach zauważyła sporo osób. I zobaczyła ich kostiumy. Sporo zajęczych uszu, jakieś kudłate łby, futra, łapy z pazurami.

-To furry? Czyli ludzie przebrani za zwierzęta?

-Taak, ale nie do końca. Nasze imprezy rządzą się innymi prawami.

Nie zdążyła się zapytać jakimi, bo Adama porwała jakaś Myszka Miki. Do niej zbliżył się Zając z kieliszkiem wina w dłoni.

-Proszę, wypij. Pierwszy raz u nas?

Wzięła kieliszek i wypiła duszkiem.

-Tak. Jestem trochę oszołomiona. Piękne macie te kostiumy.

-Dziękuję. Chodź, oprowadzę cię. 

Wziął ją pod ramię i podał następny kieliszek. Przechodzili przez pokoje. Wszyscy się uśmiechali, pozdrawiali ich, zagadywali. Alkohol lał się strumieniami. Po około godzinie czuła, że jest już porządnie wstawiona. W głowie się jej kręciło, nogi zaczynały się plątać. Język odmawiał posłuszeństwa. I wtedy wprowadzono ją do jakiegoś innego pokoju. Było tam dość ciemno. A właściwie mroczno. Wszystkie ściany były czerwone. Takim odcieniem czerwieni, który bardzo kojarzy się z krwią. Było tam jedno okno, które jarzyło się na fioletowo. I jedna lampa u sufitu rozświetlająca mały krąg podłogi pod nią. Pomieszczenie nie było duże, ale zgromadziło się tu sporo osób. Wprowadzono ja na środek. Podszedł do niej kolejny Zając. Choć nie, tym razem Królik bo miał białe futerko i różowe uszy.

-Witaj, wszyscy już na ciebie czekają.

Zdezorientowana zaczęła się rozglądać. Dopiero teraz zauważyła olbrzymi żyrandol obwieszony świecami. A pod nim, na podłodze, wyrysowane jakieś symbole. 

Wytrzeźwiała w jednej chwili.- Kurwa mać, te debile odprawiają tu jakieś satanistyczne hopki i chcą mnie złożyć w ofierze? Nie mogła w to uwierzyć. – Przecież to japiszony, lecą na pogotowie jak skaleczą się w palec. Postanowiła poczekać jak rozwinie się sytuacja. Była spokojna i starała się nie śmiać. Ale zdziwiła się, gdy dwa niedźwiedzie posadziły ją na krześle i przywiązały grubymi sznurami. Udawała zamroczoną i poddawała się ich zabiegom. Wymalowali jej na twarzy jakieś litery. Włożyli na głowę koronę, wianek? Nie widziała dokładnie. Wokół rozbrzmiewał szmer jakiś modłów? W pewnym momencie natężył się i był teraz wrzaskiem. Nagle w ręce Królika pojawił się nóż. Długi o szerokim ostrzu. Znała takie noże. Służyły do patroszenia. Królik pewnie podszedł do niej i przyłożył nóż do jej szyi. Ludzi czy zwierzęta stojące wokół ogarnął amok. 

-Zrób to, zrób to.- Krzyczeli już wszyscy.

 Poczuła krople krwi skapujące na kołnierz tuniki. 

I wtedy rozpętało się piekło. Chcieli szatana to go dostali. Nie hamowała się w niczym. O, tak długo czekała, żeby wreszcie sobie ulżyć. Jej ręce rozrywały, jej zęby wygryzały. Krew strumieniami wsiąkała w i tak czerwone ściany. Nie zatrzymywała się ani na chwilę. Krzyki i wrzaski mile pieściły jej uszy. Zatraciła się w purpurowej mgle.

Po godzinie nie miała już nic do roboty. Mogła się zwijać do domu. Nikt nie opowie o tej imprezie furry, bo nikt nie przeżył. 

-Hm, nawet się nie spociłam. Dobrze wiedzieć, że wciąż jestem w formie. 

Poprawiła i trochę odświeżyła ubranie i wsiadła do samochodu Adama. No, jemu to już nie będzie potrzebny. Ruszyła w całkiem przeciwnym kierunku z którego przyjechała. 

-Czas zacząć nowe życie. Ahoj przygodo!

1 Comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *